niedziela, 16 lutego 2025

Od Daisuke CD Haru

 Szybko zorientowałem się, że Haru nie było w domu, a to dzięki moim pracownikom, którzy mnie o tym poinformowali. To trochę komplikowało sprawę, bo skąd miałem wiedzieć, gdzie się udał? Mogło to być dosłownie wszędzie, zarówno w mieście, jak i w lesie, dlatego wróciłem do pokoju prosząc uprzednio, by poinformowano mnie o jego powrocie. Może to dobrze, że wyszedł? Z dala od wszelkich bodźców będzie może mu łatwiej całą tę sytuację przetrawić. Dlaczego więc tak bardzo się o niego martwiłem? Zawsze, kiedy mnie do siebie odtrącał, czułem się z tym źle i zaraz miałem wrażenie, że zrobi sobie coś głupiego. Może byłem zwyczajnie przewrażliwiony? Może nie powinienem zapraszać tej kobiety tutaj? Teraz sam już nie wiedziałem, co zrobić. 
W pokoju siedziałem jak na szpilkach, nie potrafiąc się na niczym skupić. Denerwowało to Ametyst, która do tej pory dzielnie dotrzymywała mi towarzystwa. Ona była zdecydowanie chyba najbardziej taka tulaśna i do człowieka, co może wynikać z tego, że od naprawdę malutkiego była cały czas przy nas. A to akurat było naprawdę miłe, ja tam się mogę tulić, chociaż chyba dalej wolałbym się tulić do Haru. Albo chociaż mieć pewność, że jest cały i zdrowy. 
Dopiero późnym wieczorem otrzymałem informację, że mój mąż wrócił. Mój panie, najwyższa pora, z tego całego stresu skórki przy paznokciach zdarłem sobie aż do krwi, zwłaszcza te na kciukach. Tak właściwie, to nie byłem za bardzo dlatego świadom aż do chwili, gdy usłyszałem, że mój mąż wrócił do domu cały i zdrowy, chociaż przygnębiony. Dopiero wtedy poczułem szczypanie małych ran oraz zauważyłem, jak strasznie ubrudzone są palce. 
Odłożyłem ostrożnie Ametyst na biurko i udałem się do łazienki, by umyć dłonie, a także by te ranki jednak opatrzyć, chociażby ze względu na to, by nic nie brudzić. Mały plasterek powinien wystarczyć. 
– Wrociłeś. Potrzebujesz czegoś? – odezwałem się, kiedy tylko dostrzegłem mojego męża, który właśnie wszedł do sypialni. 
– Nie, niczego nie chcę. Czemu jeszcze nie śpisz? – zapytał, używając do tego tonu oschłego. Zupełnie nie przypominał przy tym tego normalnego siebie, ale sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, była wyjątkowa, dlatego mu mogłem to wybaczyć.
– Martwiłem się o ciebie, i musiałem cię zobaczyć, by mieć pewność, że nic ci nie jest. Chociaż fizycznie – odpowiedziałem, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. – Chcesz porozmawiać? – dopytałem, bardzo chcąc jakoś mu pomóc. 
– Nie – odparł krótko, i jakby się zastanowić, miało to sens. Nie potrafię pomóc i zrozumieć swoich emocji, a co dopiero pomóc mężowi. Mimo tego miałem cichą nadzieję, że do czegoś w tej sytuacji mogę się przydać. 
– Rozumiem. Jeżeli jednak zmienisz zdanie, daj mi znać. Jestem tu dla ciebie. Wezmę teraz kąpiel. Jeżeli będziesz odczuwał ochotę, możesz do mnie dołączyć – powiedziałem cicho, wracając do łazienki. Czułem się mimo wszystko trochę przez niego niechciany, co szło zrozumieć. Gdyby nie ja, naszym największym zmartwieniem w tym momencie byłaby jego nocna zmiana. Uważałem, że to dobry pomysł, by poznał swoją mamę, ale gdybym tylko wiedział, jak strasznie to przeżywać będzie, to nie wiem, czy zaprosiłbym ją do nas do domu. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz