Chciałem wracać do domu, i to najszybciej, jak się da, tu było mi dobrze, byłem szczęśliwy, a jednak bez męża odczuwałem zmęczenie i pustkę, która dopiero w tej chwili powoli się wypełniała.
– Możemy już wracać, brakuje mi mojego łóżka i spokojnego konta – Przyznałem, szczerze zmęczony tymi wydarzeniami i emocjami, którymi dzielił się ze mną nieświadomie mój syn, kiedy sam starałem się pomóc mu w tym okropnym uczuciu, które mu towarzyszyło.
Sorey uśmiechnął się do mnie łagodnie, całując w czoło.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem owieczko – Wyszeptał, trzymając moją dłoń w swojej dłoni, prowadząc mnie do domu naszej córki, która bardzo ucieszyła się na widok taty, którego chciała ugościć.
– Przepraszam Misaki, ale nie możemy. Na dworze jest bardzo zimno, a i zwierzaki zostały bez opieki, obiecuję, że innym razem znów przyjedziemy, ale nie dziś, dziś musimy już wracać – Zadecydował, z czym żadne z nas nie chciało dyskutować, dzieciaki szybko spakowały się, a w tym czasie my mogliśmy jeszcze chwilę porozmawiać z naszą córką, która chciała porozmawiać o swoim bracie, obiecując, że się nim zaopiekuje, jeśli przyjdzie taka potrzeba.
Hana i Haru po spakowaniu się byli gotowi do drogi, dzięki czemu mogliśmy ruszyć w trasę powrotną.
Nikt nie pytał o to, dlaczego nie lecę za pomocą własnych skrzydeł, co również bardzo mnie cieszyło, ponieważ nie chciałem o tym rozmawiać, lepiej, aby to pozostało między mną a moim mężem, który razem ze mną wie, co tak naprawdę się wydarzyło.
Do domu dotarliśmy kilka godzin później, do zwierzaków, które wylegiwały się przy rozpalonym wciąż kominku.
Psy od razu przyszły się przywitać szybko wracając do kominka, gdzie było im najcieplej.
Nasze dzieci od razu chciały iść do pokoju, co pewnie by uczyniły, gdyby nie ich tata.
– Zaczekajcie, mamy do porozmawiania – Dzieci od razu spojrzały na swojego Tata, zerkając również na mnie, nie wiedząc, o co mu chodzi i ja szczerze nie wiedziałem, dlatego nic nie mówiłem.
– Coś się stało? – Zapytali, równocześnie udając niewiniątka.
– Podczas waszej nieobecności byłem u góry i z tego, co zauważyłem macie tam straszny bałagan, z tego, więc powodu macie tam posprzątać, i to jak najszybciej, daję wam maksymalnie godzinę i wszystko ma błyszczeć – Stwierdził, od razu, dostrzegając miny swoich dzieci. – I nie chcę słyszeć żadnego, ale – Dodał, wyganiając ich do swoich pokoi.
– Skoro już tak wszystkim zarządzasz to, co ja mam zrobić? – Zapytałem rozbawiony, zerkając na męża.
– Ty? Ty masz się grzecznie położyć do łóżka i na mnie poczekać, dołożę do kominka i zaraz do ciebie przyjdę – Zadecydował, czemu nie miałem zamiaru się opierać.
Grzecznie kiwnąłem głową, robiąc to, czego ode mnie oczekiwał, szczerze tylko o tym już marząc.
Kładąc się do łóżka czekałem na mojego męża z zamkniętymi oczami, relaksując się po kilku ciężkich dniach spędzonych u boku mojego syna, miałem szczerze nadzieję, że moja praca i pomoc, którą mu udzieliłem, nie pójdzie na marne, Bardzo chciałem, aby podniósł się z podłogi, na którą upadł i nie chciał uporczywie się z niej podnieść.
Oby tym razem było już lepiej, tego mu życzę, nie chciałbym, aby znów przez to wszystko przechodził całkiem sam…
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz