Poinformowałem Merlina o przybyciu taty, nim ten w ogóle się zjawił w jego domu. Nasz syn, czując się lepiej, nie miał nic, przeciwko wiedząc, że już niedługo będę wracał do domu z tatą, a on zostanie tutaj, blisko siostry, która zawsze mu pomoże, jeśli tylko będzie tego chciał.
Słysząc dźwięki pukania do drzwi, od razu skierowałem się w ich stronę, wiedząc, kto tak właściwie się za nimi znajduje.
Od razu po otworzeniu drzwi rzuciłem się w ramiona mojego męża tak strasznie, ciesząc się z jego powrotu, tak bardzo chciałem już wracać do domu, do niego i zwierzaków, które pewnie też już na nadczekają.
– Dzień dobry – Przywitałem się, trwając w jego ramionach, tak bardzo ciesząc się z jego bliskości.
– Dzień dobry owieczko – Przywitał się ze mną, mocniej przyciągając do siebie, ciesząc się z możliwości przytulania się do mnie tak jak i ja cieszyłem się z możliwości przytulenia się do niego i ukrycia w jego ramionach.
– Tak bardzo się cieszę, że znów tu jesteś – Dodałem, tak bardzo nie chcąc się od niego odsuwać, było mi przy nim tak dobrze, tak bezpiecznie, chciałbym już wrócić z nim do domu, tego chyba chcę dziś najbardziej. – Chodź, zaraz obiad będzie gotowy – Odsuwając się od męża, chwyciłem jego dłoń, ciągnąć w stronę kuchni, gdzie znajdował się nasz syn.
– Cześć Merlin – Sorey odezwał się niepewnie do swojego syna, stojąc za mną, najwidoczniej tak czując się najbezpieczniej. I niech tak zostanie, przynajmniej wiem, że nic mu nie zrobił tylko dlatego, że obojgu ich trochę za bardzo poniesie.
– Cześć tato, zjesz z nami? – Zapytał, zerkając na mężczyznę, starając się wszystko zrobić perfekcyjnie, tak jak zwykle robił, wszystko musiało być idealne, bo właśnie takie było, Merlin był anankastyczny, a przynajmniej takie dla mnie sprawiał wrażenie. W sprawie on wrażenie bardzo skupionego i skoncentrowanego, cały on po prostu idealista.
– Nie podziękuję, ja nie jem ludzkiego jedzenia – Przyznał Sorey, siadając na krześle tylko dlatego, że ja sam go tam nakierowałem.
Merlin nie zmuszał Soraya do niczego, skupiając się na posiłku, który chciał zrobić, jak najlepiej i zrobi to, bo taki właśnie jest idealne w tym, co robi…
Spędziliśmy wspólnie czas, zjedliśmy pyszny obiad, no dobrze. Ja zjadłem z synem, a Sorey siedział obok mnie, starając się nic nie mówić, uważając, że tak będzie lepiej.
– Musimy się powoli zbierać – Sorey miał rację, powoli musieliśmy już wracać, zabrać dzieci i wrócić do domu, gdzie było teraz nasze życie.
– Tak, Sorey ma rację – Zgodziłem się z nim, wstając z krzesła, musząc pożegnać się z synem, który czuł się już lepiej i mnie nie potrzebował, a to było dla mnie najważniejsze. – Do zobaczenia Merlin, pamiętaj, że zawsze możesz do mnie napisać, a ja zawsze przybędę, jeśli będziesz tego potrzebował.
Nie zapominaj też o swoim rodzeństwu, Misaki jest obok ciebie i zawsze chętnie ci pomoże – Pożegnałem się z synem, mówiąc mu to, co czuje, mając nadzieję, że tym razem będzie lepiej.
Merlin obiecał mi, że o tym nie zapomni, żegnając się z nami, mam nadzieję, że tym razem, jeśli będzie potrzebował, naprawdę odezwij się do mnie, do taty lub do swojej siostry, bo po to jesteśmy, aby w razie czego mu pomóc.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz