piątek, 28 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Tak jak sobie tego życzył, tak też uczyniłem, wstałem z łóżka, zabierając się za kwiatki, które naprawdę potrzebowały mojej pomocy. Moje biedactwa, zdecydowanie za długo nie było mnie w domu i teraz biedne cierpią, ależ jest mi ich szkoda, jak dobrze, że już jestem, zrobię wszystko, aby znów były całe i zdrowe nim całkiem mi padną, sprawiając mi tym dużo smutku i przykrości.
Czując radość z zajmowania się moimi roślinami, przejrzałem każdy z osobną, podlałem, usunąłem liście, które były już żółte, czując sporą satysfakcję z wykonywanej przez siebie pracy.
– Już? – Usłyszałem za sobą znudzony głos Soreya, który obserwował mnie, gdy zajmowałem się roślinami.
– Już – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, odkładając wszystko na bok, teraz, mogąc się całkowicie skupić na tym, co chce mój mąż, a on chciał, abym położył się obok niego, tak też uczyniłem, położyłam się obok, przytulając do jego ciepłego ciała.
– Mam nadzieję, że od tej chwili będziesz już cały mój. I żaden kwiatek mi ciebie nie odbierze – Słyszałem w jego głosie pojawiające się niezadowolenie z powodu roślin, które przecież uwielbiałam, a którym mu nigdy nie przeszkadzały, nie mogę przecież cały czas poświęcać uwagi tylko mu mam też inne obowiązki i on doskonale o tym wie, poradził sobie, gdy dzieci były małe, a moja uwaga całkowicie była poświęcona na nich, a więc i teraz powinien sobie poradzić, gdy poświęcam uwagę roślinom, a nie ma, jest dużym chłopcem i chyba rozumie, że muszę zająć się również innymi rzeczami, nie tylko on jest na liście moich obowiązków.
– Od tej chwili będę cały twój i tylko twój, na każde twoje skinienie – Zapewniłem, mówiąc szczerze i tylko szczerze nie to, co chciał usłyszeć, a to, co w rzeczywistości uważałem, w końcu, w tej chwili był najważniejszy i jedynie tak bardzo istotny, abym mógł chcieć spędzać czas tylko z nim.
– I to mi się podoba, lubię, kiedy robisz to, co ci każę i lubię, kiedy jesteś mi oddany – Wyznał, bawiąc się moimi włosami.
– Tak? A co jeszcze lubisz? – Dopytałem, przeglądając się zaciekawieniem jego twarzy.
– Lubię cię brać na różne sposoby i lubię, kiedy jęczysz moje imię, pragnąć, abym robić to bardziej, dłużej i mocniej – Wyjaśnił, czym nawet mnie rozbawił, tylko jedno mu w głowie, nie było mnie kilka dni, a on już myśli tylko o jednym, oczywiście to nie tak, że ja o tym nie myślę, w końcu to najprzyjemniejsze zajęcie, które możemy wspólnie robić, natomiast w tej chwili mógłby pomyśleć o czym innym, tylko o czym on mógłby myśleć? W sumie sam nie wiem, bo i mi w tej chwili nic w głowie na ten moment nie siedzi.
– Oczywiście, kto by się mógł domyślić, że właśnie taką udzielisz odpowiedź – Rozbawiony pokręciłem głową, układając głowę wygodnie na jego klatce piersiowej, zamykając swoje oczy, aby móc słuchać się w jego oddech i bicie serca, choć bardzo słabe i ciche, tak jakby już dawno nie istniało, a jednak w tym, choć podłym i chłodnym sercu zawsze znajdzie się miejsce dla mnie i naszych dzieci, a to jest dla mnie najważniejsze…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz