Było mi tak dobrze i ciepło w ramionach, które tak dobrze znałem i które dawały mi bezpieczeństwo. Tak strasznie brakowało mi jego bliskości, jego zapachu, dłoni dających mi bezpieczeństwo, wszystkiego, co mógł mi dać i teraz to miałem, niech trwa, to jak najdłużej się tylko da…
Leżałem przy jego boku powoli, odpływając do krainy Morfeusza, śpiąc u boku ukochanego męża.
Gdy tylko otworzyłem swoje oczy, od razu dostrzegłem, że w łóżku byłem całkiem sam, a to bardzo mi się nie podobało. Myślałem, że będę miał go obok, gdy tylko otworzę oczy, niestety nie zawsze chcieć znaczy móc.
Podniosłem się do siadu uważnie, rozglądając dokoła, samemu dokładnie, nie wiedząc, czego poszukuję.
Westchnąłem cicho powoli, podnosząc się z łóżka, ruszyłem na poszukiwanie Soraya, który znajdował się w górnej części domu wraz z naszymi dziećmi.
– Sorey? Co tu się dzieje? – Dopytałem, nie rozumiejąc, dlaczego mój mąż stał nad dziećmi zamiast być przy mnie.
– Pilnuję nasze dzieci, ponieważ nie potrafią zachować porządku, mimo że nam obiecały, że będzie tu czysto i co? I właśnie czysto nie jest – Wytłumaczył, co przyznać musiałem, odrobinę mnie zmartwiło.
Myślałem, że są na tyle dorośli, aby móc zajmować się całą górą, którą im oddaliśmy, zajęliśmy tylko dół, pozostawiając im całą górę do dyspozycji, a mimo to nie potrafili tego docenić.
– Rozumiem, a więc wygląda na to, że chyba będzie zmuszeni zabrać im całą górę i dać jeden wspólny pokój – Stwierdziłem, patrząc na nasze pociechy.
Haru i Hana spojrzała na mnie, przerażeni moim pomysłem, który byłby szczerze dobrym pomysłem i nauczką, która może da im do myślenia.
– Mamo nawet tak nie żartuj – Jako pierwsza odezwała się Hana niezadowolona z mojego pomysłu.
– Właśnie nie chciałbym spać z nią w jednym pokoju – Tym razem odezwał się Haru, również niezadowolony z moich słów.
A to ciekawe, bo jeśli będą mieli jeden pokój, to może wtedy będą w stanie o niego zadbać, a nam zawsze dodatkowy pokój może się przydać, choćby nawet dla gości, których często co prawda nie mamy, jednak gdy już są, to mieliby swój własny pokój.
– Nie żartuj? Ależ ja absolutnie w ogóle nie żartuję. Ja mówię bardzo poważnie, skoro nie umiecie zadbać o porządek, to nie zasługujecie na to, co od nas dostaliście, ja i tata dbamy o porządek i ufając wam, daliśmy całą górę do dyspozycji, abyście nie narzekali, że wchodzimy wam w drogę, wy natomiast nie dbacie i nie szanuje cię tego, co dostaliście, więc może, jeśli dostaniecie pewnego rodzaju nauczkę, nauczycie się i docenicie to, co macie – Stwierdziłem, trochę zły na dzieci za brak porządku, tym bardziej że wiedzą jak lubię porządek i jak zależy mi na tym, aby dom był czysty i pachnący.
– Tato! – Obaj zwrócili się do swojego taty załamani moim pomysłem. Oczywiście w rzeczywistości tak naprawdę nie miałem w planach, w taki sposób ich karać, natomiast jeśli zmuszą mnie do takiego działania, zrobię to, aby ich nauczyć.
Sorey spojrzał na mnie trochę zdziwiony moim pomysłem, który na pewno mu się spodobał, tego mogłem być pewien, nawet go o to nie pytając.
– Zastanowimy się z mamą co dalej, a jak na razie ma być posprzątane na błysk – Stwierdził, chwytając moją dłoń. – Idziemy teraz z mamą na dół, niedługo tu wrócę i sprawdzę, czy jest czysto – Dodał, wychodząc ze mną z ich pokoi, schodząc na dół. – Wyspałeś się? – Tym razem zwrócił się do mnie, kładąc dłoń na moim policzku.
– Tak, wyspałem się, choć szkoda, że nie było ci się przy mnie, gdy się obudziłem – Przyznałem, patrząc głęboko w jego rubinowe oczy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz