czwartek, 27 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa mnie rozbawiły, on naprawdę by sabotował sam siebie? On naprawdę jest dziwny, skoro sam chce zrobić wszystko, by dostać karę, a karę może dostać tylko w momencie, kiedy źle się zachowuje. Pytanie, czy zasługuje na karę, kiedy to będzie robić wszystko, by ją dostać... jakbym się bardzo uparł, to może i bym go nie karał, ale nie będę aż tak tego roztrząsał. Tylko oczywiście nie będę go karał za byle jakie przewinienie. 
- Wiesz, że kara ma być po to, byś więcej się nie zachowywał się źle, a nie po to, byś specjalnie zachowywał się źle, prawda? - odpowiedziałem rozbawiony, gładząc jego lodowaty policzek. Na szczęście był zimny, a nie gorący, więc naprawdę nic mu nie było, całe szczęście. Przez chwilę bałem się, że coś mu dolega... na szczęście to nic wielkiego, a tylko jego roztrzepanie. 
- Wiem, ale jestem taki głupiutki, że może zanim się nauczę, trzeba mi będzie dawać karę za karą, nim w końcu się nauczę – uśmiechnął się niewinnie, co wywołało u mnie jeszcze szerszy uśmiech. Co za cwany głuptasek. 
- Ciężki przypadek mi się trafił... a skoro ciężki przypadek mi się trafił, to będę musiał stosować coraz to cięższe kary – stwierdziłem, mrużąc oczy. Oj, ten mój głuptasek kochany, będę musiał użyć całej swojej wyobraźni, by dobrze go zmęczyć i ukarać. Teraz jednak nic nie będę w stanie zrobić, dzieciaki są w domu, a Miki cichy nie potrafił być. Zresztą, przy prawdziwej karze trochę się krew się leje, a ja sam dziwnie bym się czuł ze świadomością, że dzieci są na górze. Co innego, kiedy mówię mu sprośne rzeczy, wtedy bardzo się pilnuję, by nikt niczego nie usłyszał. 
- I jak ja to przeżyję – westchnął teatralnie, niby niepocieszony moją wypowiedzią, ale ja doskonale wyczułem ten dreszczyk przebiegający po jego plecach. Zepsuty do szpiku, i to przeze mnie. Nic dziwnego, że Bóg nie jest zachwycony naszą znajomością. Też nie byłbym zachwycony, gdyby jeden z moich najlepszych wysłanników jest całkowicie zindoktrynowany przez jakiegoś paskudnego osobnika. Chociaż, w sumie... kara to taka trochę pokuta, prawda? A Bóg pokutę to uwielbia bardzo. Więc chyba powinien być zadowolony. Albo nie, bo Miki z takiej kary czerpie przyjemność, a pokuta polega na tym, by zrozumieć swoje błędy i żałować swych grzechów. Wątpiłem szczerze, by Miki żałował swojego postępowania. Co więcej, zamierza to robić specjalnie, właśnie po te kary. 
- Będziesz całkowicie zdany na moją łaskę i niełaskę – powiedziałem, delikatnie podgryzając jego szyję tylko po to, by zaraz zejść niżej ustami i wbić zęby w jego obojczyk. Jego krew była chyba najsmakowitszym przysmakiem na tym świecie. - Zajmij się tymi kwiatkami. Chcę, byś się skupił całkowicie na mojej osobie, i już nie myślał o tych kwiatkach i o tym, czy przetrwają, czy nie przetrwają nocy – odpowiedziałem, po czym zlizałem tę kropelkę czerwonej krwi spływającej po jego szyi. Nic nie może się zmarnować, zwłaszcza coś tak pysznego i rzadkiego w tym świecie. Jak to jest, że jego krew jest aż taka pyszna? Nikomu bym jej nie oddał. I jego też bym nikomu nie oddał. Moja Owieczka należała tylko i wyłącznie do mnie, i każdego innego śmiałka, który będzie chciał się wokół niego zakręcić, natychmiast zlikwiduję. I to nie podlega negocjacji. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz