wtorek, 11 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miałem straszną ochotę na to, by położyć się obok Mikleo, zamknąć oczy i być może nawet poszedł spać. Wiedziałem jednak, że nie mogę sobie na to pozwolić. Musiałem przypilnować dzieciaki, by wysprzątały dokładnie piętro, które to w całości należało do nich. Tak, będziemy sprzątać, będziemy dbać, a po co wam tyle miejsca... za bardzo im zaufałem. To jednak moje dzieci, jak mógłbym im nie ufać? Znaczy, czasem nie ufam, zwłaszcza jak chodzi o ich znajomych i o ich wyjścia, chociaż tych znajomych wcale nie mieli takich złych, głupich, owszem, ale to była głupota wynikająca z młodego wieku, coś, z czego się powinno wyrosnąć, no ale ze sprzątaniem raczej im ufałem. Pod tym względem ja i Mikleo byliśmy naprawdę dobrym przykładem, jakim więc cudem doprowadzili piętro do takiego stanu, to ja nie wiem. Aż trochę wątpić zacząłem, czy im godzina starczy... no, ale co tam mieli do ogarnięcia? Korytarz, swoje pokoje i łazienkę. To raczej nie jest bardzo dużo. 
Kiedy wróciłem do sypialni, mój Miki spał. A przynajmniej tak mi się wydawało. Podszedłem do łóżka, niepewnie na nim usiadłem i w tym samym momencie mój mąż od razu otworzył oczy i odwrócił w moją stronę, uśmiechając się ciepło. 
- Obudziłem cię? Przepraszam. Nie chciałem, powinieneś wypoczywać, skoro masz taką potrzebę – odpowiedziałem, gładząc jego trochę taki ciepławy policzek. A to raczej niedobrze. Świadczyć to mogło o tym, że nie czuje się tak dobrze, jak czuć się powinien. Tylko, to z fizycznego powodu, czy psychicznego...? Skoro nie narzeka mi na dziwne dźwięki, których nikt inny nie słyszy, to chyba psychicznie. Ale czemu psychicznie? Dzieje się z nim coś złego? Czy to po prostu z tęsknoty za mną. 
- Nie obudziłeś. Czekałem na ciebie. Położysz się obok? - zaproponował, na co tylko uśmiechnąłem się i spełniłem jego prośbę. Mikleo od razu zbliżył się do mnie i wtulił w moje ciało, a ja oczywiście przytuliłem go, ukrywając go pod swoimi skrzydłami, oby go chronić przed całym złem tego świata. Szkoda, że nie potrafię też ochronić go przed tym złem, które kryje się we mnie. 
- Lepiej? - spytałem, gładząc jego plecy spokojnym, jednostajnym ruchem. 
- Mhm. Tęskniłem za twoim zapachem – wyznał, tuląc się mocno do mojego ciała. Za moim? A co w nim jest takiego niesamowitego? Demony nie pachną jakoś szczególnie dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie, to co anioły, zapach aniołów był zupełnie inny, bardziej kuszący, ładniejszy, słodszy...
- Ja za moją babeczką także. Ten dom bez was był strasznie pusty, i cichy. Brzmienie własnego głosu wcale nie jest takie przyjemne. Dołujące jest to strasznie – wyznałem, całując go w czubek głowy. Oby ten dom jak najszybciej wypełnił się jego słodkim zapachem, bo długo nie wytrzymam otoczony jedynie moim własnym zapachem i zapachem zwierząt. Brakuje tutaj zdecydowanie słodkich tonów. 
- Już jestem. Nie musisz być tu sam – odparł, troszkę takim sennym tonem. Musiał być naprawdę zmęczony... nie wiem, czy tutaj odpocznie ze względu na aurę. Tam miał bardziej odpowiadające jemu i dzieciakom środowisko.
- Dobranoc – powiedziałem cicho, nie chcąc go rozbudzać. Skoro potrzebuje, niech śpi. Przez godzinę z nim poleżę, a później będę musiał zobaczyć, jak tak dzieciakom idzie sprzątanie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz