sobota, 20 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Patrzyłem na przyjaciela, milcząc kilka długich chwil, czy on do reszty zwariował? Dopiero co udało nam się wydostać z pułapki, a już chce wracać tam z powrotem? Przecież kolejnej takiej przygody może nie przeżyć. Miałem więc dylemat sam najchętniej jeszcze bym tam wrócił, aby dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie po części i o sobie, lecz musiałem myśleć o istocie, którą kocham, nie przeżyłbym, gdyby coś mu się stało. Muszę myśleć o nim nie o swoich zachciankach, jeszcze będę może kiedyś miał okazje to zwiedzić, dziś jednak nie wiem, czy powinniśmy podejmować się drugiego podejścia do ruin.
- To chyba nie najlepszy pomysł - Zauważyłem, chwytając w dłonie swoje włosy, nie lubiłem rozpuszczać ich bez powodu, ich długość znacząco utrudniała mi wszystko, jednocześnie nie chcąc ich ściąć. Długość włosów miała dla mnie znaczenie, od momentu zejścia na ziemię nie ściąłem ich dla mnie to odcięcie się od przeszłości, od wojny i wszelakich wydarzeń mających miejsce przed pojawieniem się wśród ludzi.
 Każdy centymetr ma znaczenie, dlatego tak ciężko byłoby mi je skrócić, nie wiem tylko, co zrobię, gdy staną się jeszcze dłuższe, już teraz sprawiając problemy w przyszłości ich grubość i długość może znacznie utrudnić mi funkcjonowanie, a jednocześnie dzięki nim mogę uszczęśliwiać przyjaciela, który lubi się nimi bawić, nawet tego nie ukrywając. Dla jego radości chyba mogę się poświęcić, zostawiając włosy w spokoju.
Bawiąc się włosami, nawet nie słuchałem ich narzekań dlaczego? Jak to? I takie tam, na moje usta wdarł się uśmiech, którego nie kontrolowałem, co nie umknęło uwadze mojemu człowiekowi.
- Coś cię bawi? - Spytał, zainteresowany jednocześnie niezadowolony myśląc, chyba że naśmiewam się z nich, kiedy to nawet nie wiem, o czym mówili, nie specjalnie się w to wgłębiając, jedynie podejrzewając, co mogą do mnie mówić.
- Nie, to znaczy tak, ale na pewno nie wy - Odparłem, pokazując mu język, czuł się dobrze, więc wszelakie złośliwości były jak najbardziej dozwolone. 
 Sorey prychnął cicho, przewracając oczami, najchętniej by mi coś powiedział, powstrzymało go jedynie dziecko, które na szczęście już się uspokoiło, chłopiec zrozumiał, że nic złego nie zrobił, każdemu się zdarza, Sorey nawet, by go pocieszyć, przyznał się, ile razy sam z własnej głupoty wpadł w pułapki, ciągnąc mnie za sobą. Mam wyjątkowego pecha do pułapek oni je powodują, ja wpadam po prostu znakomicie czego tu więcej chcieć.
Yuki uspokoił się, obiecując, że już więcej nie wpakuje nas w kłopoty, tylko muszę się zgodzić, cóż co zrobić mogłem, zgodziłem się, aby oboje przestali mnie już męczyć, to tak szybko się nie skończy, jeśli sam nie zgodzę się na powrót do ruin.
- Jeśli chcecie, jutro tam iść idziecie spać oboje, macie być wyspani - Odparłem, Yuki zgodził się bez gadania, idąc na swój kocyk, na którym położył się z psem, Sorey oczywiście musiał się stawiać, nie rozumiejąc, czemu on ma znów spać a ja nie. Nigdy się nie nauczy, nie potrzebuje tyle snu ile on i Yuki, nie jestem człowiekiem, który musi spać, aby żyć ani małym serafinem, który potrzebuję snu do prawidłowego rozwinięcia się, co musiałem mu powiedzieć.
- Najwidoczniej mało spałeś, bo specjalnie nie urosłeś - Uszczypliwy ton głosu przyjaciela rozbawił mnie, jednocześnie delikatnie uderzając w moją dumę. Miałem więc na celu troszeczkę się zemścić. Powoli podszedłem do niego, odsuwając na chwilę koce, aby usiąść okrakiem na jego kolana. Czując przyjemne ciepło bijące od jego już cieplejszego ciała i koców, którymi nakrył w tej chwili i mnie.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć - Wyszeptałem mu do ucha, podgryzając jego płatek, nie miałem na celu nic złego zrobić, chłopiec dość szybko zasnął, co w żadnym wypadku nie mogło nas zaskakiwać. To dziecko, a dzieci już tak mają.
- Może chcę może nie - Uśmiechnął się zadziornie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Ty chyba chcesz pościć przez najbliższy miesiąc - Odparłem, odrywając się od jego ust, napawając się tym niepokojem w jego oczach. Ewidentnie tego nie chciał, kiwając przecząco głową, mimo wszystko docinając mi w geście żartu, oczywiście wiedziałem, że żartuje, rozumiałem to dlatego i ja chciałem trochę sobie pożartować z niego. - Mów mi tak jeszcze a po powrocie będziesz spał z psem - Szepnąłem, starając się być bardzo cicho, aby nie obudzić chłopca, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, napierając na chłopaka, który poleciał na ziemię. Ewidentnie mógł wyciągnąć wnioski z moich słów, gdybym faktycznie był zły, już dawno bym udawał obrażonego, ja jednak chciałem tylko troszeczkę się z nim podrażnić przed snem. - Śpij, jesteś na pewno bardzo zmęczony - Wymruczałem, między pocałunkami ciesząc się wyjściem z tych okropnych podziemi, nie wiem, co by było, gdybyśmy się tam zgubili, nawet nie chcę o tym teraz myśleć, źle byśmy skończyli.

 <Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz