Nie odpowiedziałem na jego pytanie, śledząc wzrokiem tekst w książce, byłem troszeczkę zły nie za to drażnienie mnie a bardziej za zabranie mi gumki, te włosy naprawdę mi przeszkadzały, a ich grubość nie ułatwiała mi życia, było mi gorąco, nawet siedząc w cieniu.
- Oddaj mi gumkę - Burknąłem, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, nie mogąc oderwać wzroku od linijki, która była przeze mnie czytana.
- Ale przestaniesz się gniewać?
- Zastanowię się - Odparłem, niewzruszony jego osobą przewracając kartkę na następną stronę, słysząc ciche westchniecie przyjaciela, który finalnie oddał mi gumkę. Dzięki bogu pozwoliło mi to związać włosy w wysoki kucyk, już nie sprawiały kłopotu, co wywołało poczucie ulgi.
- To, co zgoda? - Spytał, składając na moim karku delikatny pocałunek.
Chciałem odpowiedzieć na jego pytanie, krótki może jednak nie udało mi się to ze względu na chłopca. Yuki przybiegł do mnie, prosząc o kolejne zadanie, czując znudzenie tym które dostał, a więc musiałem poświęcić dziecku uwagę, odłożyłem księgę na bok, zajmując się dzieckiem, w tym czasie Lailah poinformowała o końcu przerwy, a więc Sorey musiał wrócić do treningu i nie było mowy o rozmowie. Może później, gdy już wrócimy do sypialni, może kto wie, wciąż będę obrażony, może już nie muszę to koniecznie przemyśleć.
Wróciłem do czytania książki, co jakiś czas rozmawiając z Lailah, kobieta dużo wiedziała, dlatego tak ważne było dla mnie jej zdanie.
- Powinniście tam wrócić, księgi nie wiele powiedzą - Odparła, podchodząc do mnie, tak abym słyszał to tylko ja.
Westchnąłem cicho, na dźwięk jej słów pewnie miała rację, tylko tak można dowiedzieć się prawdy, w końcu w księgach nie ma wszystkiego, ewidentnie w starych ruinach znajdowało się więcej tajemnic do odkrycia.
- Podejrzewałem, że mi to powiesz, wolałbym jednak tę opcję wziąć pod uwagę jako ostatnią - Przyznałem, nie bardzo mając ochotę na powrót do tego miejsca, może kiedyś teraz musimy skupić się na złym panu, pasterz może jeszcze poczekać.
Zamieniłem z Lailah jeszcze kilka słów, gdy Sorey był zajęty treningiem, nie trwało to jednak długo, bo i jemu wypadało dać nowe zadanie, kobieta wróciła więc do chłopaka, a ja mogłem zagłębić się w książce, aby ją czytać i czytać.
Nie zwróciłem nawet najmniejszej uwagi na koniec treningu, pochłonięty całkowicie książką jak dla mnie wszyscy mogli sobie iść, ja mógłbym zostać tu całkiem sam z moją lekturą.
- Mikleo hej słyszysz mnie? - Książka nagle zniknęła z moich rąk, a ja zaskoczony uniosłem wzrok, nie wiedząc, czego mój przyjaciel może ode mnie chcieć. - Trening skończony idziemy - Dodał, na co kiwnąłem głową, niepocieszony, dopóki ćwiczył, mogłem sobie spokojnie czytać, a byłem na tak istotnym temacie, nie mógł jeszcze poczekać kilku chwil?
Westchnąłem ciężko, wstając z ziemi, chcąc zabrać książkę, oczywiście Sorey nie chciał jej oddać, jak zwykle robiąc mi na złość, tym razem jednak nie miałem zamiaru się z nim bawić i tak nie wygram tej głupiej wojny, wolałem poświęcić swoją energię na powrocie do zamku i rozmyślaniu o zawartych ciekawostkach znajdujących się w księdze.
- Nareszcie padam na twarz - Zmęczony chłopak padł na łóżko, mając już wszystkiego dość, cóż nic dziwnego kilka dni przerwy i mięśnie od razu zaczynają boleć.
- A widzisz, przerwa nigdy nie przynosi niczego dobrego - Zauważyłem, siadając w fotelu, odwracając głowę w stronę okna, bawiąc się końcówkami moich włosów.
- Sam to zaproponowałeś - Zauważył, czego się nawet nie wyparłem w końcu to szczera prawda, chciałem tam jechać, a teraz żałuje, im bardziej się w to wgłębiam, tym bardziej boję się o nawrót koszmaru, śnił mi się tylko jedną noc, ale to wystarczy, aby wywołać w moim sercu lęk przed następnym takim snem.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie - Wzdychając cicho, wstałem z fotela, podchodząc do przyjaciela, aby odebrać mu moją chwilową własność.
- A może jednak odłożymy księżnę na bok - Uśmiechnął się zadziornie, na co prychnąłem, kręcąc głową.
- Żebyś znów mnie zachęcił, a potem zrobił na złość? Nie. Wiesz, w tej chwili nie mam czasu, terminy gonią umów się w następnym tygodniu - Udałem bardzo zapracowanego, chwytając książkę, którą mocno trzymał, nie chcąc mi oddać. Co prawda chęci na zbliżenie wcale mi nie odeszły, ale kto powiedział, że od razu muszę mu to powiedzieć lub pokazać. Szczerze powiedziawszy, nie byłem już zły za tamto, choć miałem sporą ochotę, trening rzecz święta sam w końcu raz zrobiłem to samo, jednak ja w porównaniu do niego miałem powód, po pierwsze musi ćwiczyć, po drugie dostał coś w zamian, ja natomiast dostałem wielkie nic i to właśnie trochę mnie ugodziło. Teraz gdy już sobie potrenował, powinien odpocząć, a ja nie będę mu w tym przeszkadzać, muszę w końcu wyciągnąć jak najwięcej informacji z książki, nim będę musiał ją oddać, kto jak kto, ale ja muszę być przygotowany na przybycie złego pasterza jak nikt inny z nas. - Czy z łaski swojej możesz to puścić? Chce wrócić do czytania, tak niewiele mi zostało, poza tym powinieneś iść na obiad, Alisha pewnie chętnie z tobą zje - Poprosiłem, jednocześnie przypominając o posiłku, najładniej jak tylko potrafiłem, wszystko wszystkim, ale on powinien teraz dużo jeść, przy treningach nie wolno zaniedbywać prawidłowej diety źle by się stało, gdyby nam z powodu głodu padł. Nie mogę więc do tego dopuścić.
- Nie jestem głodny - Burknął, nie chcąc oddać mi książki, pusząc przy tym policzki.
- A może jednak jest coś, na co masz ochotę, ale o tym nie wiesz? - Spytałem, na chwilę przestając wyrywać mu książkę, jeśli to jakaś zemsta z jego strony to dam mu w łeb, musi jeść, przecież straci siły, a wtedy nikogo już nie pokona. Naprawdę muszę zwrócić chyba na niego większą uwagę, na chwilę zaczytałem się, a on już ostawia takie numery.
- No nie wiem - Zastanowił się udając głupiego nic nowego.
- Mam cię jakoś zachęcić? Może wziąć za rączkę i zaprowadzić do jadalni? - Spytałem, unosząc jedną brew, w końcu, jeśli moje zachęcanie poskutkuję, to cóż mogę sprawić mu tę przyjemność.
<Sorey? C:>
- Oddaj mi gumkę - Burknąłem, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, nie mogąc oderwać wzroku od linijki, która była przeze mnie czytana.
- Ale przestaniesz się gniewać?
- Zastanowię się - Odparłem, niewzruszony jego osobą przewracając kartkę na następną stronę, słysząc ciche westchniecie przyjaciela, który finalnie oddał mi gumkę. Dzięki bogu pozwoliło mi to związać włosy w wysoki kucyk, już nie sprawiały kłopotu, co wywołało poczucie ulgi.
- To, co zgoda? - Spytał, składając na moim karku delikatny pocałunek.
Chciałem odpowiedzieć na jego pytanie, krótki może jednak nie udało mi się to ze względu na chłopca. Yuki przybiegł do mnie, prosząc o kolejne zadanie, czując znudzenie tym które dostał, a więc musiałem poświęcić dziecku uwagę, odłożyłem księgę na bok, zajmując się dzieckiem, w tym czasie Lailah poinformowała o końcu przerwy, a więc Sorey musiał wrócić do treningu i nie było mowy o rozmowie. Może później, gdy już wrócimy do sypialni, może kto wie, wciąż będę obrażony, może już nie muszę to koniecznie przemyśleć.
Wróciłem do czytania książki, co jakiś czas rozmawiając z Lailah, kobieta dużo wiedziała, dlatego tak ważne było dla mnie jej zdanie.
- Powinniście tam wrócić, księgi nie wiele powiedzą - Odparła, podchodząc do mnie, tak abym słyszał to tylko ja.
Westchnąłem cicho, na dźwięk jej słów pewnie miała rację, tylko tak można dowiedzieć się prawdy, w końcu w księgach nie ma wszystkiego, ewidentnie w starych ruinach znajdowało się więcej tajemnic do odkrycia.
- Podejrzewałem, że mi to powiesz, wolałbym jednak tę opcję wziąć pod uwagę jako ostatnią - Przyznałem, nie bardzo mając ochotę na powrót do tego miejsca, może kiedyś teraz musimy skupić się na złym panu, pasterz może jeszcze poczekać.
Zamieniłem z Lailah jeszcze kilka słów, gdy Sorey był zajęty treningiem, nie trwało to jednak długo, bo i jemu wypadało dać nowe zadanie, kobieta wróciła więc do chłopaka, a ja mogłem zagłębić się w książce, aby ją czytać i czytać.
Nie zwróciłem nawet najmniejszej uwagi na koniec treningu, pochłonięty całkowicie książką jak dla mnie wszyscy mogli sobie iść, ja mógłbym zostać tu całkiem sam z moją lekturą.
- Mikleo hej słyszysz mnie? - Książka nagle zniknęła z moich rąk, a ja zaskoczony uniosłem wzrok, nie wiedząc, czego mój przyjaciel może ode mnie chcieć. - Trening skończony idziemy - Dodał, na co kiwnąłem głową, niepocieszony, dopóki ćwiczył, mogłem sobie spokojnie czytać, a byłem na tak istotnym temacie, nie mógł jeszcze poczekać kilku chwil?
Westchnąłem ciężko, wstając z ziemi, chcąc zabrać książkę, oczywiście Sorey nie chciał jej oddać, jak zwykle robiąc mi na złość, tym razem jednak nie miałem zamiaru się z nim bawić i tak nie wygram tej głupiej wojny, wolałem poświęcić swoją energię na powrocie do zamku i rozmyślaniu o zawartych ciekawostkach znajdujących się w księdze.
- Nareszcie padam na twarz - Zmęczony chłopak padł na łóżko, mając już wszystkiego dość, cóż nic dziwnego kilka dni przerwy i mięśnie od razu zaczynają boleć.
- A widzisz, przerwa nigdy nie przynosi niczego dobrego - Zauważyłem, siadając w fotelu, odwracając głowę w stronę okna, bawiąc się końcówkami moich włosów.
- Sam to zaproponowałeś - Zauważył, czego się nawet nie wyparłem w końcu to szczera prawda, chciałem tam jechać, a teraz żałuje, im bardziej się w to wgłębiam, tym bardziej boję się o nawrót koszmaru, śnił mi się tylko jedną noc, ale to wystarczy, aby wywołać w moim sercu lęk przed następnym takim snem.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie - Wzdychając cicho, wstałem z fotela, podchodząc do przyjaciela, aby odebrać mu moją chwilową własność.
- A może jednak odłożymy księżnę na bok - Uśmiechnął się zadziornie, na co prychnąłem, kręcąc głową.
- Żebyś znów mnie zachęcił, a potem zrobił na złość? Nie. Wiesz, w tej chwili nie mam czasu, terminy gonią umów się w następnym tygodniu - Udałem bardzo zapracowanego, chwytając książkę, którą mocno trzymał, nie chcąc mi oddać. Co prawda chęci na zbliżenie wcale mi nie odeszły, ale kto powiedział, że od razu muszę mu to powiedzieć lub pokazać. Szczerze powiedziawszy, nie byłem już zły za tamto, choć miałem sporą ochotę, trening rzecz święta sam w końcu raz zrobiłem to samo, jednak ja w porównaniu do niego miałem powód, po pierwsze musi ćwiczyć, po drugie dostał coś w zamian, ja natomiast dostałem wielkie nic i to właśnie trochę mnie ugodziło. Teraz gdy już sobie potrenował, powinien odpocząć, a ja nie będę mu w tym przeszkadzać, muszę w końcu wyciągnąć jak najwięcej informacji z książki, nim będę musiał ją oddać, kto jak kto, ale ja muszę być przygotowany na przybycie złego pasterza jak nikt inny z nas. - Czy z łaski swojej możesz to puścić? Chce wrócić do czytania, tak niewiele mi zostało, poza tym powinieneś iść na obiad, Alisha pewnie chętnie z tobą zje - Poprosiłem, jednocześnie przypominając o posiłku, najładniej jak tylko potrafiłem, wszystko wszystkim, ale on powinien teraz dużo jeść, przy treningach nie wolno zaniedbywać prawidłowej diety źle by się stało, gdyby nam z powodu głodu padł. Nie mogę więc do tego dopuścić.
- Nie jestem głodny - Burknął, nie chcąc oddać mi książki, pusząc przy tym policzki.
- A może jednak jest coś, na co masz ochotę, ale o tym nie wiesz? - Spytałem, na chwilę przestając wyrywać mu książkę, jeśli to jakaś zemsta z jego strony to dam mu w łeb, musi jeść, przecież straci siły, a wtedy nikogo już nie pokona. Naprawdę muszę zwrócić chyba na niego większą uwagę, na chwilę zaczytałem się, a on już ostawia takie numery.
- No nie wiem - Zastanowił się udając głupiego nic nowego.
- Mam cię jakoś zachęcić? Może wziąć za rączkę i zaprowadzić do jadalni? - Spytałem, unosząc jedną brew, w końcu, jeśli moje zachęcanie poskutkuję, to cóż mogę sprawić mu tę przyjemność.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz