wtorek, 2 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Byłem oburzony słowami serafina. Ja i słodki? Czy on sobie ze mnie jaja robi? Może i wydry są pięknymi stworzeniami z gęstą, lśniącą sierścią gładko przylegającą do ciała, długimi pazurkami, cudownym ogonkiem, małymi zaokrąglonymi uszami, malutkimi noskami. Oj tak wyderki są cudownymi ssakami, ale ja nie jestem ani słodki, ani uroczy wypraszam sobie, nie zgadzam się z czymś takim, każdego, kto odważy się nazwać mnie słodkim. Obiecuję, odgryzę palca, wydry nie krzywdzą ludzi, ale ja zrobię wyjątek.
- Ty mały potworze - Burknął w moją stronę obrażony głupek, niespecjalnie się nim przejąłem, co mnie on w ogóle obchodzi, jest tylko żałosnym głupkiem, któremu powinienem zamrozić tę dłoń na stałe ach, gdybym mógł używać swoich mocy, wybiłbym mu z głowy to celowe obrażanie nas. Czasem naprawdę żałuje, że musiałem ich poznać nie tylko zresztą ja. Lailah też nie przepada za głupim zachowaniem serafina powietrza nic dziwnego, nim zaczął nam głupio dogadywać, robił to samo z panią jeziora, on ma szczęście, że wszystkie zęby jeszcze ma na jej miejscu już dawno bym je mu wybił. Szok, że jeszcze tego nie zrobiłem, jestem za dobry dla tego palanta.
Zadowolony z siebie patrzyłem przez chwilę na serafina, w końcu całkowicie go zlewając, byłem już nim znudzony i nie specjalnie chciałem utrzymywać kontakt wzrokowy, chowając się pod kurtkę. Wystarczy mi zażenowania na tę chwilę, nie mam ochoty bawić się w to dalej, każdy tylko mówi jaki słodki jestem, kiedy ja nigdy w życiu słodki nie byłem czy oni potrafią to pojąć?
Obrażając ich w myślach, siedziałem schowany, wyłapując co drugie słowo z ich rozmowy, jakoś tak skupiony na obelgach przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje. Zaciekawiony wyciągnąłem łepek za kurtki, wszystko już rozumiejąc, rozmawiali o dalszej podróży, przygotowując coś pysznego do jedzonka. Boże jak strasznie głodny byłem, anioły nie muszą jeść, wydry natomiast nie mają wyjścia, dawno nie jadłem jako ja i teraz odczuwam tego skutki.
Sorey zauważył moje zainteresowanie jedzeniem, dając mi troszkę do spróbowania, od razu skrzywiłem się niezadowolony, wydry jedzą ryby, płazy, a czasem również ptak czy to jest mięsem? No przepraszam bardzo, jako anioł mogę jeść te okropieństwa, ale jako wydra szanujmy się, nie będę jadł śmieci.
~ Nie zjem tego - Mruknąłem, niedozwolony kręcąc nosem. Akurat w moim wypadku pasterza to ani trochę nie zaskoczyło, zawsze byłem wybredny co do jedzenia, ale teraz to silniejsze ode mnie nie mogę zmusić się do jedzenia czegoś, czego jeść nie powinienem.
- A to? - Dał mi trochę mięsa, które kupił, dla tego pożal się boże psa. Tym razem się do czegoś przydał tyle dobrego z tego kundla.
Zainteresowany tym małym kawałkiem wziąłem mięso do pyska, siadając na trawie, nie zwracając uwagi na otaczające mnie istoty aż do momentu, w którym to psie kły nie wbiły mi się w futro, nie było to bolesne, bardziej było to przerażające. Może i szczeniak chciał się tylko bawić. Tak myślę, jednak ja nie miałem zamiaru tego robić, nie żartuje sobie psy to potwory.
Przestraszony podrapałem pazurami psa, odskakując od niego, szczeniak przez chwilę nie wiedział, co się stało, gdy jednak doszedł już do siebie, ruszył w moją stronę. Rozpętała się gonitwa, ten mały potwór szczekał na mnie, goniąc mnie wkoło. Przeklęte małe łapki nie były stworzone do uciekania, najlepiej poruszały się w wodzie, jak bardzo żałowałem braku jej w pobliżu.
Wskoczyłem w końcu na ramię przyjaciela, mając dość zabawy z tym potworem, dzięki Bogu Sorey odgonił pieska, który dał mi spokój, przynajmniej na chwile. 
~ Straszny mały potwór - Moje serce waliło jak szalone, pierwszy raz odczuwałem aż taki strach mieszany ze zmęczeniem, jednak moje ciało, a to, które ma teraz to walka różnica.
- To tylko szczeniak - Usłyszałem głos przyjaciela, który podał mi moje niedokończone mięso, obrażony jednak nie miałem zamiaru go już jeść, straciłem apetyt do jedzenia, niech no ja tylko wrócę do swojej prawdziwej formy, te, pies pożałuje tego wszystkiego, co mi robi.
~ Straciłem apetyt - Burknąłem zmęczony, kładąc się na jego ramionach, musiałem odpocząć, ta gonitwa mnie wykończyła, te krótki łapki zdecydowanie nie są przydatne na lądzie. Ach mimo wszystko cieszę się, że to na mnie trafiło, nigdy nie wiadomo jak zareagowałoby ciało Soreya, gdyby to wypił, a ja.. No cóż, jakoś sobie poradzę te kilka dni. 

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz