Słowa, które wypowiedział mój przyjaciel, były bardzo ciche, i gdybym nie był tak blisko niego, na pewno bym ich nie usłyszał. Westchnąłem cicho i zmarszczyłem brwi, czując wyrzuty sumienia. Nie wiedziałem, że boryka się z aż tak wielkim problemem. Może nie powinienem aż tak bardzo naciskać? Już teraz musi być zestresowany, a ja tylko pogłębiam to uczucie.
Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, po czym złożyłem na jego czole delikatny pocałunek. Może nie powinienem aż tak naciskać, ale jednak nie mogłem pozwolić, aby chłopak wszystkie swoje emocje kumulował w sobie, dopóki nie wybuchnie.
- Więc pomogę ci je zrozumieć – wyszeptałem cicho, opierając swoje czoło o jego. – Na spokojnie i bez nerwów. Kocham cię i pomogę ci, jak tylko będę mógł.
- Rozgryzę to sam – burknął chłopak, a jego policzki pokrył bladoróżowy rumieniec. Był to naprawdę rozkoszny widok.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej na jego słowa. Mały uparciuch, wszystko musi zrobić sam. Mimo wszystko nie zamierzałem mu na to pozwolić, przecież beze mnie nie da sobie rady. Jestem człowiekiem i, co za tym idzie, idealnym nauczycielem, jeżeli chodzi o emocje i ich zrozumienie.
- Kiedy chcesz się nauczyć czegoś nowego, potrzebujesz do tego nauczyciela – uśmiechnąłem się zadziornie, a następnie złączyłem nasze wargi w delikatnym i krótkim pocałunku. – A tak się składa, że jestem bardzo dobrym nauczycielem.
- Czyżby? – spytał z nieukrywana złośliwością w głosie, unosząc jedną brew. Już nie czułem w nim tej niepewności i stresu, co odebrałem za bardzo dobry sygnał.
- Wątpisz w moje słowa? – napuszyłem policzki, udając oburzonego. W rzeczywistości nie byłem na niego obrażony… no dobrze, może jego zwątpienie w moje wspaniałe umiejętności troszkę mnie zabolało, ale tylko odrobinkę.
- Nie, absolutnie. Już nie mogę się doczekać pierwszej lekcji – wymruczał i już po chwili poczułem jego usta na moich. Z chęcią odwzajemniłem pocałunek, ciesząc się z jego słów. Czy to był sarkazm czy nie, zgodził się na moją pomoc i już się z tego nie wywinie. – Czy mogę teraz odzyskać książkę? – spytał, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Nie – powiedziałem, uśmiechając się złośliwie.
W mig podniosłem się do pionu. Przez ułamek sekundy mogłem dostrzec wielkie oburzenie na jego twarzy, co jedynie bardziej mnie rozbawiło. Poza tym, jak po tym wszystkim miałem mu oddać książkę? By dalej mnie ignorował? O nie, tak być nie będzie. Teraz czas, abym ja troszkę go zaczął ignorować i dowiedzieć się, gdzie tak właściwie zmierzamy. On ma całkiem spore pojęcie o tych ruinach, jestem przekonany, że nawet Yuki wie więcej ode mnie.
- Sorey! – burknął, kiedy wygodnie oparłem się o drzewo i otworzyłem książkę.
Nic sobie nie zrobiłem z jego oburzenia i zacząłem na spokojnie czytać. Mimo wszystko od czasu do czasu obserwowałem go kątem oka, podejrzewałem, że może chcieć odzyskać lekturę. Albo po prostu troszeczkę mnie zdenerwować.
Przeczucie mnie nie myliło. Kiedy tylko zarejestrowałem ruch z jego strony, od razu się odsunąłem; w ostatniej chwili, ponieważ chłopak chciał wyrwać mi księgę z rąk. Odłożyłem książkę jak najdalej od niego i złapałem drzemiącego przy moim boku psa w geście obronnym, wyciągając go w stronę anioła. Nie wyglądało to zbyt efektownie, zwłaszcza, kiedy psiak ziewnął szeroko i zaczął merdać ogonem: wyglądał na rozkoszną maskotkę, nie na krwiożerczego potwora-obrońcę. Może jeszcze z tego wyrośnie.
- Poważnie? – usłyszałem kpiący głos Mikleo, ale zauważyłem, że się odsunął.
Pokazałem mu język i już chciałem mu odpowiedzieć, ale w tej samej chwili Yuki obudził się i należało powoli się zbierać. Książka na powrót znalazła się w drobnych rączkach chłopca i już wiedziałem, że szybko nie dostanę jej z powrotem. Nie narzekałem, jeżeli to właśnie dziecko miało sobie czytać podczas podróży, dobrze, że chłopczyk miał zainteresowania, które rozwijał. Trochę inaczej czułbym się, gdyby to Mikleo był pochłonięty lekturą. Podczas podróży musiałem z kimś rozmawiać zwłaszcza, że już byłem podekscytowany wizytą eksploracją starożytnych ruin i nie potrafiłem tego ukryć.
- Jeżeli nie będziemy robić żadnych przerw, dojedziemy na miejsce wieczorem – poinformowałem, zwijając na powrót mapę. Miałem nadzieję, że Mikleo pozwoli nam na chociaż krótkie rozeznanie po ruinach, bo i tak nie zasnąłbym, będąc tak blisko dawnej świątyni.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz