Patrzyłem na małą wyderkę w wielkim zaskoczeniu. Nadal nie mogłem uwierzyć, że to jest mój Mikleo, ale nie było innego wytłumaczenia, ponieważ zwykłe wydry nie mają jasnoniebieskiego futerka i lawendowych ślepi. Jestem przekonany, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, już dawno byłbym martwy. To niesamowite i zarazem przerażające, jak wiele nienawiści oraz wściekłości jest w tych małych oczętach.
- Nie musiałeś mnie gryźć – burknąłem cicho, wsadzając ugryziony przez niego palec do ust. Co jak co, ale to naprawdę bolało, chyba nawet bardziej, niż trzepnięcie w tył głośny.
~ Nie musiałeś być takim idiotą – usłyszałem zdenerwowany głos Mikleo w swojej głowie. Tyle dobrego, że mogłem się z nim jakkolwiek porozumieć.
Podniosłem się do siadu, a mała wydra nerwowo zaczęła kręcić się na moich kolanach. Trochę się przeraziłem, kiedy wczoraj nagle oparł głowę o moje ramię i zasnął. Lailah próbowała trochę mnie uspokoić mówiąc, że ciało anioła poradzi sobie z każdą trucizną stworzoną przez człowieka i po prostu musi to przespać. Szczerze, to nie za bardzo mnie uspokoiło, a wręcz odwrotnie. W końcu jednak postanowiłem zaufać słowu starszej i mądrzejszej kobiecie oraz poczekać do jutra. Takiego widoku jednak się nie spodziewałem.
- Em… Lailah? – rzuciłem głośno do jeszcze śpiącej kobiety. Białowłosa wymamrotała coś pod nosem, po czym odwróciła się w moją stronę i otworzyła zaspane oczy. – Chyba mamy problem.
Kobieta zamrugała kilka razy oczami i jej zaspany wyraz twarzy zaczął powoli zmieniać się w zszokowany. Lailah podniosła się do siadu i przysunęła się bliżej mnie, po czym wzięła Mikleo na ręce. Z oburzeniem zauważyłem, że jej nie ugryzł, więc z jakiej racji dziabnął mnie? Nie kazałem mu tego wypić, nawet sam do końca nie chciałem tego próbować, ale było już za późno na oddanie. Byłem już wystarczająco szczęśliwy mając mojego anioła u boku, nie potrzebowałem do tego eliksiru.
- Potrafisz go przywrócić do dawnego stanu? – spytałem cicho Lailah, mając na uwadze pozostałe śpiące osoby. Wczoraj Edna stwierdziła, że nie widzi sensu w trzymaniu warty, skoro może postawić barierę i pójść spać. Dzięki temu wszyscy mogliśmy odpocząć.
- Mogę zobaczyć ten eliksir? – Lailah posłała mi pytające spojrzenie, a ja natychmiast wyciągnąłem fiolkę z kieszeni kurtki i jej ją podałem. Dobrze, że go nie wyrzuciłem, a wczoraj po gwałtownym zasłabnięciu naszła mnie taka myśl.
Lailah odstawiła wydrę na ziemię i zaczęła przyglądać się miksturze. W milczeniu obserwowałem mojego małego przyjaciela, będąc bardzo zmartwiony jego stanem. Najpierw zmienił się w smoka z mojej winy, a teraz przez moją naiwność jest małą wydrą. Całe zło, które go spotkało od czasu naszego odnalezienia się, jest tylko i wyłącznie przeze mnie. Gdybyśmy się nie spotkali, żadna z tych przykrości nie miałaby miejsca.
Z zamyślenia wyrwały mnie drobne pazurki drapiące moje nogi. Spojrzałem z zaskoczeniem, jak wydra wdrapuje się na moje nogi i zwija się w kulkę. Lekko pogładziłem jego łebek z obawą przed ugryzieniem, ale na szczęście tak się nie stało. Najwyraźniej pierwszy szok minął. Z miłym zaskoczeniem odkryłem, że jego futerko jest przyjemne w dotyku, zupełnie jak włosy mojego anioła.
- Nie musimy się martwić – powiedziała w końcu Lailah, a w jej głosie słychać było wyraźną ulgę. – Za kilka dni Mikleo wróci do siebie.
- Jesteś pewna? Może trzeba mu przygotować jakieś antidotum? – byłem lekko spanikowany. A co jeżeli Miki już na zawsze pozostanie wydrą?
- Nie lekceważ mocy Serafina – kobieta uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.
~ Jak wrócę do siebie, odwdzięczę się za to upokorzenie – usłyszałem Mikleo. Na jego słowa zmarszczyłem brwi. Nie kazałem mu tego pić, sam prawie wyrwał mi buteleczkę z rąk. Lekko pacnąłem wydrę w nos, a jej się to za bardzo nie spodobało.
Wkrótce na nogi wstali pozostali, a nowa forma Mikleo wzbudziła wielkie zainteresowanie. Wydra wydawała się onieśmielona całą tą uwagą i wtuliła się w moją klatkę piersiową, chowając się pod moją kurtką. Westchnąłem ciężko i poprosiłem Zaveida, by trochę przystopował ze złośliwymi komentarzami.
- Ja nie jestem złośliwy, tylko miły – odparł mężczyzna, kucając obok mnie. – Nasz mały Mikleo jest taką piękną i uroczą wyderką – dodał, wyciągając dłoń w stronę biednego anioła… czy może raczej zwierzaka.
Zaraz rozległ się głośny okrzyk bólu i Zavied odsunął dłoń. Najwyraźniej zirytował tym tekstem moją małą wyderkę, przez co go ugryzła. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym lekko pogłaskałem go po łebku. Najwidoczniej Miki potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, nie ważne, czy jest aniołem czy małą wydrą. Zerknąłem zaniepokojony w stronę Yuki’ego, który karmił szczeniaka. Pies jeszcze nie zainteresował się wydrą, ale to tylko kwestia czasu. A kiedy tak się stanie, na pewno będę musiał zainterweniować.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz