sobota, 13 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Lekko rozbawiony postanowiłem zagrać z nim w grę, oczywiście on sam nie był tego świadom, może dzięki temu uda mi się go, chociaż odrobinkę zmobilizować do działania. Ucałowałem jego usta, pozwalając się dotykać niech myśli, że już wygrał i dostatnie to, czego chcę. Nachyliłem się w międzyczasie nad jego uchem, podgryzając jego płatek, dłonie kładąc na jego klatce piersiowej.
- Zamknij oczy - Wyszeptałem zachęcająco, wykonał moje polecenie bez zbędnego gadania, właśnie wtedy postanowiłem wprowadzić swój plan w życie, podwinąłem jego koszulkę, obdarowując jego klatkę piersiową delikatnymi pocałunkami, co spodobało się mojemu przyjacielowi, jego ciało lekko zadrżało, a ja czułem narastającą w nim ekscytację, zadowalało mnie to, robiąc mu troszeczkę na złość, dając przedsmak tego, co dostanie, zszedłem pocałunkami na podbrzusze, delikatnie podgryzając jego skórę, wycofując się w ostatnim momencie, nim jego ciało zupełnie się podnieciło.
Oblizując delikatnie wargi, wstałem z niego, pozostawiając go w takim stanie, jakim właśnie był, tylko czekając na jego reakcję.
- Miki co robisz? - Spytał zaskoczony, otwierając swoje oczy, aby spojrzeć na mnie, na jego twarzy wymalowane było zaskoczenie i niezrozumienie, nie wiedział, co jest grane i dlaczego nie kontynuuję, poprawiając swoją koszulę, którą musiałem zapiąć.
Spokojnie ukląkłem przy nim, składając na jego ustach delikatny pocałunek.
- Niczego nie dostaje się ot, tak za darmo, musisz sobie zasłużyć - Nie mogłem dać mu wszystkiego, co tylko chciał, jeszcze by mi się za bardzo rozpuścił, a do tego dopuścić nie mogłem, najpierw trening, który powinien być dla niego najważniejszy później przyjemności, chyba powinien wiedzieć, że głód wzmacnia apetyt.
Sorey napuszył policzki, podnosząc się do siadu, ani trochę nie podobało mi się to, co powiedziałem, już wiedziałem, że się lekko obraził, chciał zbliżenia, a ja tak podle zagrałem zachęcając go do zabawy, aby następnie tak podle zakończyć tę zabawę. Rozbawiony nie chciałem jednak odpuszczać, składając na jego policzku pocałunek.
- Mogę ci obiecać, że po treningu będę cały twój i jeśli będziesz grzeczny, zrobię co tylko zechcesz, aby wynagrodzić ci twoja ciężką pracę - Wyszeptałem, kusząco do jego ucha dając mu wybór, albo będzie się obrażał, siedząc w pokoju albo wyżmiemy się do roboty, aby zasłużyć sobie na nagrodę, dla mnie samego wybór był prosty, decyzja jednak należała do mojego przyjaciela, a ja nie miałem zamiaru w nią ingerować, jeszcze bardziej niż było to konieczne nagrodą na zachętę.
- Co tylko zechcę? - Spytał z błyskiem w oku, lekko muszę przyznać przerażające, gdy jego oczy tak błyszczą, obiecałem jednak i zdania nie zmienię, oby tylko nie marzyło mu się ubierać, mnie w kiecki to zdecydowanie przesada mogę to zrobić tylko w dniu jego urodzin te już były i więcej nie chce w tym roku ubierać takich ciuszków.
- Co tylko zechcesz i ja zechcesz - Powtórzyłem, mając jednak nadzieję, że nie przesadzi, sama noc zemną, w jednym łóżku powinna wystarczyć. Ach ten mój kochany człowiek pragnie bliskości i uwagi, czego nie mógłbym mu odmówić, dostając w zamian to samo, z czego jestem zadowolony jak z niczego innego w życiu, dopóki mam go przy sobie nie potrzebuję niczego innego.
- W takim razie w drogę - Zerwał się z ziemi, poprawiając swoje ubrania i włosy, ciągnąc mnie wręcz za sobą, nie spodziewałem się, że aż tak go zachęcę, to zabawne zachowuje się jak wygłodniały pies, a przecież ostatnio okazuję mu dużo czułości, odkąd nie śpi z nami Yuki, możemy poświęcić sobie znacznie więcej uwagi i żadnemu z nas ani trochę to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie trzeba doceniać każdą chwilę, sam na sam już niedługo może się to skończyć a wtedy będzie trzeba ograniczyć się do zupełnego minimum.
- Od czego zaczynamy? - Przez pośpiech mojego przyjaciela nawet nie wiem, kiedy pojawiliśmy się na miejscu, widać było w nim determinację, był gotowy na wszystko, byleby dostać swoją nagrodę. W takim razie troszeczkę utrudnię mu życie, aby postarał się jeszcze bardziej.
- Od walki - Puszczając jego dłoń, stworzyłem miecz z lodu, patrząc prosto w oczy mojemu przyjacielowi. - Na dzisiejszym treningu masz za zadanie pokonać mnie w walce na miecze - Dodałem, zauważyłem uśmiech na twarzy Soreya, z góry zakładał, że wygra, co lekko mnie bawiło, byłem bardzo dobry, w walkach z mieczem, o czym nie wiedział, posługiwałem się łukiem, ale to nie oznaczało, że z mieczem szło mi gorzej, w przeszłości poświęciłem dużo czasu na trening, dlatego odważnie mogłem stanąć przed nim, aby troszeczkę dać mu w kość, koniec końców podejrzewam, że wygra. Jednak nie dam mu wygrać, tak łatwo musi sobie w końcu zasłużyć na nagrodę.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz