czwartek, 25 czerwca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Uśmiechnąłem się zadziornie na jego słowa. Nie powiem, jego propozycja brzmiała naprawdę kusząco, ale… nie miałem na to tak wielkiej ochoty. W mojej głowie wrzało wręcz przez informacje, których się niedawno dowierzałem. Nie sądziłem, aby to był odpowiednia chwila na przyjemności, już wystarczająco czasu spędziliśmy w bibliotece na szukaniu księgi, która mogłaby odpowiedzieć na nasze pytania. Powinienem się skupić na treningu, by móc oczyścić pana nieczystości, a potem zająć się tym pasterzem. Może i był osłabiony, ale właśnie to byłby idealny moment, aby się nim zająć. Przecież nie będziemy czekać, aż znajdzie kolejnego anioła i urośnie w siłę.
Chwyciłem chłopaka w pasie i przekręciłem się tak, by ten leżał pode mną. Czułem, jak jego ciało drżało z oczekiwania i aż poczułem się źle. Cóż, kiedyś on sam tak perfidnie mnie rozpalił, a potem stwierdził, że nagrodę dostanę później. Mogę powiedzieć, że teraz postępuję podobnie.
Ucałowałem delikatnie jego usta, a następnie zacząłem schodzić pocałunkami na jego szyję. Zacząłem powoli rozpinać pierwsze guziki jego koszuli. Niespecjalnie się z tym spieszyłem, w końcu chciałem, aby myślał, że do czegoś dojdzie. Kiedy zostawiłem na jego obojczyku piękną, czerwoną malinkę, wróciłem ustami do jego ucha, aby mu wyszeptać:
- Wybieram trening.
Korzystając z jego chwilowego szoku, zsunąłem z jego włosów gumkę i zszedłem z łóżka. Poczułem się naprawdę okropnie, kiedy chłopak podniósł się do pionu i rzucił mi pełne wyrzutów sumienie. Sądząc po jego napuszonych, czerwonych policzkach, był na mnie trochę zły. Zaczął zapinać guziki swojej koszuli, uparcie omijając moje spojrzenie. Usiadłem obok niego i przytuliłem się do niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Musiałem go chociaż troszkę udobruchać, anioł wydawał się być naprawdę chętny na chwilę zbliżenia.
- Miki, nie gniewaj się – wyszeptałem, przenosząc dłonie na jego podbrzusze i zaczynając kreślić na nim nieregularne wzorki, tym samym jedynie bardziej go drażniąc. Byłem tego świadomy, chciałem go troszeczkę pomęczyć. Byłem chętny na takie zabawy wczoraj wieczorem, dzisiaj rano oraz późniejszym rankiem, ale on skutecznie się wymigiwał. Teraz pora na mnie, przecież chłopak nie może dostać wszystkiego, czego chce i kiedy tylko chce.
- Nie gniewam się – odparł, ale ton jego głosu wskazywał na coś zupełnie innego.
- Dzień się jeszcze nie skończył, jeszcze zdążysz spełnić swoją obietnicę – wymruczałem, po czym delikatnie przygryzłem płatek jego ucha.
- Później mogę nie mieć czasu – burknął, ale niespecjalnie się przejąłem jego słowami. Domyślałem się, że tylko chce mnie trochę postraszyć, ponieważ nadal jest na mnie obrażony za to paskudne zagranie. – Przynajmniej teraz zdążę przestudiować książkę. Możesz mi oddać gumkę?
- Miki, ale ty idziesz ze mną – powiedziałem, uśmiechając się do niego niewinnie.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem; ja byłem z siebie bardzo zadowolony, a Mikleo najwidoczniej zastanawiał się nad moimi słowami. Po chwili rzuciliśmy się w stronę szafki nocnej, na której znajdowała się książka. Oczywiście wygrałem i zaraz wybiegłem z pokoju z lekturą przyciśniętą do piersi, a chłopak pobiegł za mną. Nie wiedziałem, co miałem w głowie, zabierając mu księgę. Po prostu chciałem, aby był blisko mnie, kiedy będę trenował.
Już wcześniej poinformowałem Lailah o treningu, więc już czekała na nas wraz z Yukim i psiakiem w królewskich ogrodach. Dopiero tam zatrzymałem się i wysoko uniosłem dłoń z książką tak, by mój anioł nie mógł ich dosięgnąć. Uśmiechałem się do niego szeroko, podczas gdy on próbował dosięgnąć i książkę, i gumki znajdujące się na moim nadgarstku.
- Sorey, oddaj mi to! – powiedział w końcu, krzyżując ręce na piersi i rzucając mi oburzone spojrzenie.
- Pod jednym warunkiem – powiedziałem chytrze, nie przestając się uśmiechać. – Zostaniesz na treningu.
Chłopak pokiwał głową, więc nie widząc żadnych przeciwskazań, oddałem mu księgę i zacząłem kierować się w stronę Lailah. Usłyszałem za sobą pełne wyrzutów „a co z gumką?”, które zignorowałem. Nie była mowa, co mam mu dokładnie oddać, więc nie powinien mieć do mnie żadnych wyrzutów. Gdyby lepiej sformułował swoją prośbę, nie miałbym z tym żadnego problemu.
Podczas treningu kątem oka cały czas obserwowałem mojego anioła. Na początku wyznaczył zadanie Yuki’emu, a później zaczął czytać księgę. Nie rzucił mi ani jednego przelotnego spojrzenie, czyli był bardziej niż zły.
- Nie rozmawiam z tobą – usłyszałem, kiedy tylko do niego podszedłem. Lailah już zarządziła przerwę, więc miałem chwilę, aby odpocząć i troszkę pomęczyć anioła. Albo go udobruchać.
- Ale czemu, Miki? Co mam zrobić, abyś mi wybaczył – wymamrotałem, przytulając się do niego i kładąc brodę na jego ramieniu. Uważałem, że troszeczkę przesadzał, przecież nie zrobiłem niczego złego. Trochę się z nim podroczyłem, ale to wszystko, to nie powód, aby się na mnie obrażać.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz