Minęło kilka długich sekund zanim zorientowałem się, o co mu w ogóle chodzi. Chłopak był naprawdę przerażony, jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nieregularnie, a wzrok utkwił w wejściu do ruin. Ująłem delikatnie jego podbródek i zmusiłem go, aby na mnie spojrzał. Doskonale znałem to przerażenie i poczucie dezorientacji tuż po wybudzeniu z koszmaru. To samo w sobie nie należało do najprzyjemniejszych uczuć, ale obserwowanie ukochanego, który przechodzi przez to samo, było jeszcze gorsze.
- Nikogo tutaj nie było, Miki, jesteś bezpieczny – wyszeptałem łagodnie, swoje dłonie na jego policzki i posyłając mu najcieplejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. W tej chwili najważniejsze było to, aby go uspokoić. – To był tylko zły sen.
- Nie, o-on stał tam i… - wymamrotał przerażony i chyba nadal nie do końca rozbudzony.
Oparłem swoje czoło o te należące do jego. Mikleo zaczął być nieswój, kiedy tylko znaleźliśmy go w przy posągu pasterza. Coś, co było w tamtym korytarzu, ewidentnie mu zaszkodziło. Zacząłem się zastanawiać, w którym momencie popełniłem błąd: wtedy, kiedy zgodziłem się na tę wyprawę, w momencie w którym namówiłem na kolejną eksplorację po tym, jak wyszliśmy z pułapki, czy może w chwili, w której się odłączyliśmy? Teraz, przez moje niedopatrzenie, anioł cierpiał.
- Spokojnie, Miki – szepnąłem, delikatnie gładząc jego policzek. – Jestem przy tobie i nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić.
W spojrzeniu chłopaka wychwyciłem iskierkę paniki, niespecjalnie uwierzył w moje słowa, ale finalnie pokiwał głową. Zdjąłem dłonie z jego policzków i delikatnie objąłem jego, jak po chwili poczułem, drżące ciało mając nadzieję, że ten gest choć odrobinkę go uspokoi. Mój anioł mocno wtulił się w moje ciało i wbił palce w moje ramiona, jakby bał się, że zaraz zniknę. Zacząłem gładzić go po plecach w pokrzepiającym geście i szeptać uspokajające słowa.
Po kilku naprawdę długich minutach jego ciało przestało drżeć, a oddech wrócił do normy. Powoli zaczął się uspokajać, dzięki czemu i ja byłem nieco spokojniejszy. Mimo tego jeszcze przez chwili milczeliśmy i trwaliśmy w szczelnym uścisku czując, że to mu pomaga.
Zdałem sobie sprawę, że to tak właściwie pierwszy raz, kiedy mój przyjaciel wybudził się z koszmaru. Odkąd tylko pamiętał, zwykle to ja budziłem się z nieprzyjemnego snu z krzykiem na ustach, a on mnie uspokajał. Nawet za dzieciaka, chociaż wtedy moje koszmary występowały rzadko i były dość trywialne. Przez ten fakt poczułem się jeszcze gorzej. Skoro po raz pierwszy dręczył go koszmar, musiał być jeszcze bardzie przerażony i zdezorientowany.
- Już się czujesz lepiej? – spytałem, po czym pocałowałem go lekko w czubek głowy. Chłopak nie odpowiedział werbalnie, a jedynie kiwnął głową. Coś czułem, że przez resztę nocy chłopak nie zmruży oka, a ja będę mu dotrzymywał towarzystwa, którego zapewne bardzo w tej chwili potrzebował, nawet jeżeli się tego wypierał. – Rozpalę ognisko i przygotuję coś gorącego do picia, dobrze?
Już zamierzałem wstać, aby spełnić obie te dwie rzeczy, ale Mikleo jedynie mocniej wbił palce w moją skórę. Zmarszczyłem brwi na jego gest, ale posłusznie zostałem na miejscu. Jeszcze nie wyszedł z szoku, co nie wróżyło dobrze, jak wcześniej podejrzewałem.
- Nie odchodź – wyszeptał bardzo cicho. Gdybym nie znajdował się tak blisko niego, na pewno nie usłyszałbym jego słów. – Nie chcę zostać sam.
- Nie zostaniesz – powiedziałem łagodnie, nawet nie wiedząc, skąd w ogóle pojawiła się taka myśl w jego głowie. – Chcesz porozmawiać o tym śnie? – spytałem ostrożnie po dłuższej chwili. Bardzo chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałem jak. Nie miałem żadnych mocy, dzięki którym uspokoiłbym jego chaotyczny umysł. Mogłem jedynie go przytulać i szeptać uspokajające słowa, ale to nie da mu takiej samej ulgi, jak jego moc. Byłem kompletnie bezsilny. Miałem jedynie cichą nadzieję, że wygadanie się choć trochę mu pomoże; może kiedy powie to wszystko na głos zda sobie sprawę z absurdalności tego snu. Jeżeli jednak nie będzie chciał mówić, uszanuję to i zrobię wszystko, o co tylko mnie poprosi.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz