niedziela, 28 czerwca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Mogłem śmiało przyznać, że nie stresowałem się walką ze złym panem. W porównaniu do pasterza ciemności, wiem, gdzie on jest i wiem, czego się po nim spodziewać. Owszem, oczyszczenie władcy nieczystości nie będzie należało do najprostszych, ale wierzyłem, że dam radę. Mam przy sobie swojego ukochanego anioła, z nim jestem w stanie zrobić wszystko.
- A nie miałem treningu z tobą przypadkiem wczoraj wieczorem? – spytałem zadziornie, jednocześnie wślizgując dłonie pod koszulę, w którą był ubrany. Miałem bardzo dobry humor, w końcu ja byłem wypoczęty, mój anioł był wypoczęty, czego chcieć więcej.
- Chodzi mi o inny rodzaj treningu, ten mniej przyjemny – wymruczał, zarzucając mi ręce na szyję.
- Z tobą zawsze jest przyjemnie – odparłem, zbliżając swoje usta do tych jego, chcąc połączyć je w namiętnym pocałunku, ale tuż przed tym poczułem, jak chłopak kładzie palec na moich wargach.
- Najpierw śniadanie, potem trening, a później zobaczymy – wyszeptał uroczo, dając mi całusa w nos.
Chłopak zsunął się z moich kolan, na co jęknąłem z niezadowolenia. Nie rozumiałem, czemu teraz się tak wzbraniał przed dotykiem, w końcu doskonale wyczuwałem jego podniecenie. Poza tym, co jest złego w seksie na dobry początek dnia? Przez resztę dnia on będzie zadowolony, ja będę zadowolony, i życie stanie się o wiele piękniejsze.
Podczas, kiedy chłopak się ubierał, nie spuszczałem z niego wzroku. Ja nie miałem takich problemów, miałem na sobie pełen komplet ubrań, a nie byłem ubrany w jedynie przydużą koszulę mojego ukochanego. Taka obserwacja lekko peszyła Mikleo, który w końcu kazał mi się odwrócić. Z niechęcia opadłem na poduszki, wpatrując się w sufit. Nie rozumiałem, czemu chłopak tak bardzo się wstydził, przecież już go widziałem całego nagiego.
Poczułem, jak kot wskakuje mi na brzuch i zaczyna głośno mruczeć, domagając się uwagi. Zacząłem od niechcenia drapać go pod bródką i przymknąłem oczy. Nie miałem dzisiaj ochoty na robienie czegokolwiek. Pogoda była okropna, nad ziemią widniały ciężkie i ciemne chmury, które groziły oberwaniem się w każdej chwili. Zresztą, od samego ranka padał nieprzyjemny deszcz, ale coś czułem, że to nie są pełne możliwości. Najchętniej przeleżałbym cały dzień w łóżku, wtulony w przyjemnie ciepłe ciało mojego małego anioła.
Poczułem, jak materac ugina się pod kolejnym ciężarem. Nie otwierając oczu przekręciłem się na bok i przytuliłem się do mojego przyjaciela. Zrzuciłem przy tym niezadowolonego kota, ale nie za bardzo się tym przejąłem, w końcu miałem przy sobie mojego anioła i to było dla mnie zdecydowanie ważniejsze niż zwierzak.
- Idziemy na śniadanie – powiedział Mikleo, zaczynając bawić się moimi przydługimi włosami.
Wymruczałem pod nosem cichą odpowiedź twierdzącą, ale nie wykonałem żadnego ruchu świadczącego o mojej chęci do wstania. A powinienem się ruszyć, w końcu Mikleo ma sam z siebie ochotę na jedzenie, a wcale mu się to tak często nie zdarzało.
- A możemy dzisiaj poleżeć cały dzień w łóżku? – spytałem niemrawo, podnosząc się do pionu.
- No proszę, wymęczony? Słabo z twoją kondycją – odparł, a moje sprawne ucho wychwyciło rozbawienie w jego głowie.
- To wszystko przez pogodę – wyburczałem, pusząc policzki.
- Tak sobie tłumacz – wstał z łóżka, a następnie pocałował mnie w czoło i chwycił mój nadgarstek. – Nie wymigasz się od treningu, a teraz chodź.
Westchnąłem ciężko, ale się mu poddałem. Pozwoliłem mu się poprowadzić do jadalni, niespecjalnie widząc sensu w opieraniu się. Ja byłem trochę głodny, i on miał ochotę na jedzenie, co mnie bardzo dziwiło, ale nie mogłem narzekać. Ciągle namawiałem go do jedzenia, a teraz sam chce, więc to bardzo dobrze. Poza tym, chyba nawet Lucjusz był głodny, bo szedł przed nami, wyraźnie zadowolony. Ciekawe, czy będzie równie zadowolony, jak spotka Codi’ego… chociaż, z tego co zauważyłem, to szczeniak bardziej bał się kota niż kot jego.
Wiedziałem, że nie powinienem sobie odpuszczać treningów, ale dzisiaj wyjątkowo nie miałem ochoty na ćwiczenia, w dodatku podczas deszczu. Pogoda nie powinna być dla mnie wymówką, nikt nie powiedział, że będę walczył z władcą nieczystości w piękny, słoneczny dzień. Dlatego miałem nadzieję, że po treningu resztę czasu spędzę leniwie w łóżku z moim aniołem, musiałem korzystać z tych przyjemnych chwil sam na sam, których liczba już wkrótce drastycznie spadnie.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz