Milczałem, intensywnie przypatrując się twarzy przyjaciela, szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się takiego pytania, doskonale wie przecież, że go kocham, odrzuciłem w niepamięć tamte wydarzenia i wybaczyłem ten jeden błąd. To wydarzyło się dawno i nie jest już prawdą.
- Myślisz, że gdybym ją czuł, wróciłbym do ciebie? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Chcąca, aby mózg do myślenia. Pragnąc jego bliskości, daje mu do zrozumienia, że chce z nim robić wszystko, bez względu na to, co stało się kiedyś przez ten jeden mały błąd.
- Chyba nie - Mówił niepewnie, czy on uważa, że ja zmuszam się do tego wszystkiego? Jeśli naprawdę tak myśli, powinienem się obrazić. To prawda robię wszystko, aby poprawić mu humor, jednakże są pewne granice, moje ciało nie jest zabawką na poprawę nastroju, nigdy nie wykorzystałbym ciała, aby zmusić mojego przyjaciela do czegokolwiek...
Westchnąłem cicho, myśląc nad tym wszystkim, może on po prostu nie chce tego robić, może za bardzo naciskam, to w końcu już trzeci raz, gdy powstrzymuje mnie przez zbliżeniem się do sobie. Czy to ma oznaczać, że nie ma już na to ochoty? Nie, to nie to ludzie zawsze mają na to ochotę, a więc może to zemną, jest coś nie tak, a zdrada była powodem braku tego czegoś u mnie, może tamten gość miał coś, czego ja nie mam, teraz sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Milczałem dosyć długo, przez cały czas przyglądając się niepewności wypisanej na twarzy Soreya, intensywnie myśląc, walczyłem tym samym z własnymi myślami, czego nie było po mnie widać, moja spokojna twarz nie ukazywała nic prócz stoickiego spokoju.
- Uważasz, że chce tego, aby poprawić ci nastrój? - Zapytałem, przerywając ciszę, zadając najprostsze pytanie świata, chcąc wiedzieć, co siedzi mu w głowie.
Milczał, a milczenie stało się przeklętą odpowiedzią, może nie powiedział tak jednak nie też. Dlatego mogłem sam wyciągnąć wnioski.
Pokręciłem lekko głową, całując jego czoło, nie mając mu tego za złe, z resztą czy ja kiedykolwiek miałem mu coś za złe na tyle, aby mu szybko nie wybaczy? Nigdy, zawsze wybaczam i wybaczać będę, taka moja natura anioły po prostu wybaczają, na tyle ile serce im pozwala.
A więc wybaczyłem mu, nie mam do niego pretensji, a on wciąż obwinia się tak, jak gdybym codziennie mu to wypominał, oczywiście mam świadomość, że samo jego sumienie trochę może go męczyć, ale czy moje wybaczenie nie pomogło mu się podnieść z ziemi? Najwidoczniej to za mało, aby wrócić do dawnego życia, nie będę go do niczego zmuszać, co prawda jestem spragniony jego bliskości, ale to nic wytrzymam tak długo jak będzie trzeba, nawet jeśli potrwać mogłoby to wieki.
- Może odrobinę - Przez grube mury moich rozmyśleń przebiły się jego słowa, które znów dały mi trochę do myślenie.
- Ani odrobinki - Burknąłem lekko oburzony, tak jak podejrzewałem, powinienem się obrazić za jego słowa. Nie zrobię tego, bo wiem, w jakim jest stanie. To wciąż jest dla mnie niezrozumiałe, to ja zostaję za każdym razem poszkodowany, a mimo to nie ja potrzebuję pocieszenia a on, może gdybym był człowiekiem, bardziej rozumiałbym poczucie winy i inne emocje, których nie znam i nie poznam tylko dlatego, że ich nie rozumiem i nie doznaje.
- Przepraszam - Spojrzał na mnie przepraszająco a ja no cóż, co mi zostało? Mogłem tylko delikatnie się uśmiechać, nie wzbudzając w nim poczucia winy i tak było już bardzo duże.
Pogłaskałem delikatnie jego policzek, uśmiechając się łagodnie, dając mu jasny komunikat „Nie gniewam się, nie przejmuj się” składając na jego czole delikatny pocałunek.
- W porządku nie będę cię do niczego zmuszał, sam zdecydujesz, kiedy będzie gotowy - W końcu postanowiłem odpuścić, to nie miało sensu zmuszanie go do bliskości jedynie bardziej może go stresować, muszę dać mu czas i spokój pewnie teraz właśnie tego mu trzeba.
Z łagodnym uśmiechem na ustach, aby nie czuł się źle, wstałem z jego brzucha, zdecydowanie woląc samemu odpuścić niż znów czuć się lekko odepchniętym, nie należy to do najprzyjemniejszych doznań.
Najwidoczniej potrzebuje więcej czasu, aby wszytko sobie poukładać w głowie. Co mi więc pozostało? Dać mu czas może to mu pomoże, a jeśli nie, cóż jestem aniołem, nie potrzebuje bliskości, nie odczuwam tego pragnienia aż tak, lubię je, bo jest czymś przyjemnym, czymś pięknym, czymś, czego nigdy przedtem z nikim nie doznałem, ale go nie potrzebuje.
Położyłem się wygodnie na poduszce, zauważając kota, który wskoczył na łóżko, łasząc się do swojego pana, chyba wciąż był na mnie obrażony za psa, no cóż i on będzie musiał przywyknąć do Codi'ego, bo to zwierzę zostanie z nami już na zawsze.
- Pora spać jutro z rana czeka nas ciężki trening - Mówiąc, nas miałem na myśli tylko i wyłącznie jego. Ja sam niewiele mam do roboty, gdy on trenuje, co nie zmienia faktu, że muszę ciężko myśleć nad treningiem, to też zdaje się czasem być męczące.
<Sorey? C: >
- Myślisz, że gdybym ją czuł, wróciłbym do ciebie? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Chcąca, aby mózg do myślenia. Pragnąc jego bliskości, daje mu do zrozumienia, że chce z nim robić wszystko, bez względu na to, co stało się kiedyś przez ten jeden mały błąd.
- Chyba nie - Mówił niepewnie, czy on uważa, że ja zmuszam się do tego wszystkiego? Jeśli naprawdę tak myśli, powinienem się obrazić. To prawda robię wszystko, aby poprawić mu humor, jednakże są pewne granice, moje ciało nie jest zabawką na poprawę nastroju, nigdy nie wykorzystałbym ciała, aby zmusić mojego przyjaciela do czegokolwiek...
Westchnąłem cicho, myśląc nad tym wszystkim, może on po prostu nie chce tego robić, może za bardzo naciskam, to w końcu już trzeci raz, gdy powstrzymuje mnie przez zbliżeniem się do sobie. Czy to ma oznaczać, że nie ma już na to ochoty? Nie, to nie to ludzie zawsze mają na to ochotę, a więc może to zemną, jest coś nie tak, a zdrada była powodem braku tego czegoś u mnie, może tamten gość miał coś, czego ja nie mam, teraz sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Milczałem dosyć długo, przez cały czas przyglądając się niepewności wypisanej na twarzy Soreya, intensywnie myśląc, walczyłem tym samym z własnymi myślami, czego nie było po mnie widać, moja spokojna twarz nie ukazywała nic prócz stoickiego spokoju.
- Uważasz, że chce tego, aby poprawić ci nastrój? - Zapytałem, przerywając ciszę, zadając najprostsze pytanie świata, chcąc wiedzieć, co siedzi mu w głowie.
Milczał, a milczenie stało się przeklętą odpowiedzią, może nie powiedział tak jednak nie też. Dlatego mogłem sam wyciągnąć wnioski.
Pokręciłem lekko głową, całując jego czoło, nie mając mu tego za złe, z resztą czy ja kiedykolwiek miałem mu coś za złe na tyle, aby mu szybko nie wybaczy? Nigdy, zawsze wybaczam i wybaczać będę, taka moja natura anioły po prostu wybaczają, na tyle ile serce im pozwala.
A więc wybaczyłem mu, nie mam do niego pretensji, a on wciąż obwinia się tak, jak gdybym codziennie mu to wypominał, oczywiście mam świadomość, że samo jego sumienie trochę może go męczyć, ale czy moje wybaczenie nie pomogło mu się podnieść z ziemi? Najwidoczniej to za mało, aby wrócić do dawnego życia, nie będę go do niczego zmuszać, co prawda jestem spragniony jego bliskości, ale to nic wytrzymam tak długo jak będzie trzeba, nawet jeśli potrwać mogłoby to wieki.
- Może odrobinę - Przez grube mury moich rozmyśleń przebiły się jego słowa, które znów dały mi trochę do myślenie.
- Ani odrobinki - Burknąłem lekko oburzony, tak jak podejrzewałem, powinienem się obrazić za jego słowa. Nie zrobię tego, bo wiem, w jakim jest stanie. To wciąż jest dla mnie niezrozumiałe, to ja zostaję za każdym razem poszkodowany, a mimo to nie ja potrzebuję pocieszenia a on, może gdybym był człowiekiem, bardziej rozumiałbym poczucie winy i inne emocje, których nie znam i nie poznam tylko dlatego, że ich nie rozumiem i nie doznaje.
- Przepraszam - Spojrzał na mnie przepraszająco a ja no cóż, co mi zostało? Mogłem tylko delikatnie się uśmiechać, nie wzbudzając w nim poczucia winy i tak było już bardzo duże.
Pogłaskałem delikatnie jego policzek, uśmiechając się łagodnie, dając mu jasny komunikat „Nie gniewam się, nie przejmuj się” składając na jego czole delikatny pocałunek.
- W porządku nie będę cię do niczego zmuszał, sam zdecydujesz, kiedy będzie gotowy - W końcu postanowiłem odpuścić, to nie miało sensu zmuszanie go do bliskości jedynie bardziej może go stresować, muszę dać mu czas i spokój pewnie teraz właśnie tego mu trzeba.
Z łagodnym uśmiechem na ustach, aby nie czuł się źle, wstałem z jego brzucha, zdecydowanie woląc samemu odpuścić niż znów czuć się lekko odepchniętym, nie należy to do najprzyjemniejszych doznań.
Najwidoczniej potrzebuje więcej czasu, aby wszytko sobie poukładać w głowie. Co mi więc pozostało? Dać mu czas może to mu pomoże, a jeśli nie, cóż jestem aniołem, nie potrzebuje bliskości, nie odczuwam tego pragnienia aż tak, lubię je, bo jest czymś przyjemnym, czymś pięknym, czymś, czego nigdy przedtem z nikim nie doznałem, ale go nie potrzebuje.
Położyłem się wygodnie na poduszce, zauważając kota, który wskoczył na łóżko, łasząc się do swojego pana, chyba wciąż był na mnie obrażony za psa, no cóż i on będzie musiał przywyknąć do Codi'ego, bo to zwierzę zostanie z nami już na zawsze.
- Pora spać jutro z rana czeka nas ciężki trening - Mówiąc, nas miałem na myśli tylko i wyłącznie jego. Ja sam niewiele mam do roboty, gdy on trenuje, co nie zmienia faktu, że muszę ciężko myśleć nad treningiem, to też zdaje się czasem być męczące.
<Sorey? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz