A więc to tak się odwdzięcza. Jestem dla niego dobry, robię wszystko o co mnie poprosi, by go nie martwić jem więcej niż powinienem, że muszę, a ten mnie wpycha do wody? I jeszcze udaje niewiniątko i zgania na moją niezdatność. A do wody co mnie wepchnęło, powietrze? Napuszyłem niezadowolony policzki, słysząc śmiech dziecka i podnosząc się z wody. Mikleo uśmiechał się do mnie niewinnie, ale podejrzewałem, że powstrzymywał się od śmiechu. Oj tak, to jest bardzo śmieszne i dojrzałe zachowanie, wepchnięcie przyjaciela do wody, normalnie boki zrywać.
Kiedy calutki przemoczony znalazłem się obok przyjaciela, aby mnie wysuszył, bo to w końcu jego wina, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nim chłopak uniósł rękę w celu pozbycia się ze mnie nadmiaru wody, bez problemu wziąłem go na ręce i niespecjalnie przejmując się jego oburzeniem i biciem mnie w klatkę piersiową, wskoczyłem z nim do jeziora. Zauważyłem, że był lekki, a to na mnie narzekał, że mało jem.
Oboje po chwili wynurzyliśmy głowy znad tafli wody. Uśmiechnąłem się niewinnie do przyjaciela, a następnie objąłem go w pasie i złożyłem na czubku jego nosa delikatny pocałunek.
A co otrzymałem w zamian? Ochlapanie oraz wciągnięcie mnie pod wodę.
– Mieliście odpoczywać! – usłyszeliśmy wołanie Lailah, ale niespecjalnie się tym przejąłem. Musiałem pokazać temu upartemu i krnąbrnemu aniołowi, kto tu jest górą i odpłacić się mu za tę zniewagę.
Po kilkunastu, a może kilkudziesięciu minutach wyszliśmy z wody, cali przemoczeni i do cna zmęczeni, ale przynajmniej w świetnych humorach. No i nie było mi już gorąco, nawet wręcz przeciwnie: zaczynałem odczuwać zbawienny chłód, chociaż było mi niewygodnie w ubraniach przylegających do ciała.
Kiedy usiedliśmy w cieniu, uśmiechnąłem się niewinnie do przyjaciela: on mógłby się pozbyć nadmiaru wody z mojego ciała, pozostawiając tym samym przyjemny chłód. Mikleo wywrócił oczami, ale finalnie spełnił moją niemą prośbę. Pocałowałem go lekko w policzek, a następnie ułożyłem wygodnie głowę na jego kolanach i przymykając oczy. Byłem zmęczony po treningu oraz przepychankach w wodzie, a przecież czekało na mnie drugie tyle intensywnych ćwiczeń.
- Czy ja też mogę taki dostać? – usłyszałem nagle zaciekawiony głos Yuki’ego.
Otworzyłem jedno oko i zauważyłem, jak chłopczyk nieśmiało wskazuje na ucho Mikleo. Uśmiechnąłem się szeroko do dzieciaka, a następnie podniosłem się do pionu. Odpiąłem piórko i przypiąłem chłopcu do lewego ucha: Mikleo miał przypięty kolczyk z tej samej strony. Twarz chłopczyka rozjaśnił śmiech, powodując u mnie przyjemne ciepło w klatce piersiowej.
- Tu jesteście! – na dobrze znajomy głos księżniczki od razu odwróciłem się w jej kierunku i posłałem jej szeroki uśmiech. – Sorey, możemy porozmawiać?
Zmarszczyłem brwi na jej zmartwiony ton głosu, ale pokiwałem głową i wstałem z ziemi. Podczas odchodzenia w miejsce bardziej ustronne czułem na sobie palące spojrzenie Mikleo. Nadal nie potrafiłem rozumieć, czemu chłopak był zazdrosny o Alishę od tak dawna: przecież ona była tylko i wyłącznie moją przyjaciółką, nic więcej. Chyba będę musiał go przekonać, że blondynka nie stanowi dla niego zagrożenia.
- Wyglądasz o wiele lepiej, niż kiedy ostatni raz cię widziałam – powiedziała łagodnie, a ja lekko zarumieniłem się na jej uwagę i podziękowałem. – Już między wami w porządku?
- Tak, wszystko sobie wyjaśniliśmy – uśmiechnąłem się do niej delikatnie. – Ale znam ten ton. Co się stało? – szybko zmieniłem temat, obawiając się najgorszego.
- Od kilku dni pewien chłopak prosi o spotkanie z tobą – powiedziała niepewnie, a ja zmarszczyłem brwi. – Nie chciałam go wpuszczać, bo byłeś wtedy w kiepskim stanie, ale z dnia na dzień był coraz bardziej natarczywy…
- Jak wyglądał? – spytałem czując, jak bicie serca bardzo przyspiesza. Pozostała mi jedynie nadzieja, że moje przypuszczenia się nie potwierdzą.
- Wysoki, czarnowłosy… przedstawił się jako Aleksander – odparła, uważnie się mi przyglądając.
Imię kompletnie nic mi nie mówiło, ale opis za to bardzo dużo. Przekląłem w myślach, myślałem, że ten rozdział mam już za sobą: Mikleo mi wybaczył, ja sobie nie za bardzo, ale postanowiłem zostawić to za sobą i ruszyć dalej. Robiłem to na szybko, ale dałem jasno do zrozumienia mojemu byłemu chłopakowi, że nie jestem zainteresowany kontynuacją tej znajomości i mam już kogoś, kogo naprawdę kocham. Więc co on tu robił?
I jak na tę wiadomość zareaguje Mikleo? Ponownie obudzi się w nim gniew i tym razem zdecyduje się na opuszczenie mnie? Ledwo udało się zagoić stare rany i te już zostały rozdrapane.
- Zajmę się tym jutro rano – powiedziałem w końcu, a księżniczka kiwnęła głową i odeszła. Nie byłem pocieszony faktem, że jutro będę musiał ponownie stanąć z nim twarzą w twarz, ale musiałem załatwić tę sprawę. Im szybciej, tym lepiej.
- Co się stało? – Mikleo podszedł do mnie od razu, wystarczyło jedynie, aby księżniczka zniknęła z pola widzenia.
Westchnąłem ciężko zastanawiając się, jak mu to powiedzieć. Nie chciałem go okłamywać, ale bałem się jego reakcji. Nadal pamiętałem jego gniew i nie chciałem przeżywać tego ponownie.
- Ten chłopak chce się ze mną spotkać, od kilku dni okupuje bramy zamku – zacząłem powoli, niepewnie patrząc na jego twarz. Sądząc po niezadowoleniu na jego twarzy, doskonale wiedział, co mam na myśli. – Chcę się jutro z nim spotkać i dać mu jasno do zrozumienia, że mam anioła, którego kocham – dodałem łagodnie, kładąc dłoń na jego policzku i starając się go udobruchać. Nie odsunął się ode mnie, co wziąłem za dobry znak. – I chciałbym, żebyś mi towarzyszył.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz