Nawet nie zaskoczyły mnie słowa Yuki'ego. Serafin powietrza był specyficzną istotą, bawiło go straszenie innych, bez względu na to ile lat ma jego ofiara, osioł trochę przegiął i za to właśnie może mu się oberwać.
Spojrzałem na Lailah, kobieta bez słowa zrozumiała co chce jej przekazać, kiwając delikatnie głową.
- Yuki może chcesz z nami potrenować? Tobie też się przyda drobna lekcja - Zwróciłem się do chłopca, skupiając jego umysł na czymś zupełnie innym. Chcąc, aby na chwilę zapomniał o tym głupim mężczyźnie.
- Mogę? - Zaskoczony, a jednocześnie radosny chłopiec przestał płakać, ciesząc się z mojej propozycji.
- Tak, możesz - Zapewniłem go, uśmiechając się delikatnie, chłopiec wykończył prawie z butów, ciesząc się z moich słów, mocno tuląc się do Soreya.
Nagle jednak spoważniał, znów uważnie mi się przyglądając, myśląc nad czymś definitywnie.
- Ale Codi idzie z nami prawda? - Moja twarz nie drgnęła, choć miałem ku temu i powód i chęci nie mogłem jednak zrobić tego dziecku, znów się obrazi, a wtedy naprawdę mogę mieć z nim kłopoty. Codi nie jest taki zły, jakoś powoli zaczynam nabierać do niego zaufanie, ale tylko ze względu na przymusowość.
- Oczywiście - Łagodny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, choć wcale do śmiechu mi nie było, zawsze poświęcam się dla innych i co z tego mam? Wielkie nic. Zdecydowanie za dużo daje, za mało biorę, chyba muszę coś zmienić w swoim postępowaniu, abym i ja w tym wszystkim był szczęśliwy. Uszczęśliwianie innych jest wspaniałe, czego nie ukrywam, nie mogę jednak w tym wszystkim zapominać o sobie, ja też muszę być szczęśliwy, aby uszczęśliwiać innych.
- Słyszałeś Codi będziemy ćwiczyć - Zawołał radosny chłopiec, biorąc szczeniaka na ręce, dla tego właśnie uśmiechu potrafię się poświęcić i znieść obecność zwierzaka...
W końcu skierowaliśmy się do lasu z dala od ludzi i innych istot, które mogłyby zostać narażone na niebezpieczeństwo z naszej strony...
- Co mam robić? - Zawołał chłopiec, gdy wyjaśniliśmy pasterzowi, na czym polegać będzie jego trening, teraz wypadało zająć się chłopcem, który dostał ode mnie proste zadanie, na tyle proste, aby troszeczkę sobie nad nim posiedzieć, nie za trudne, aby zbyt szybko nie zrezygnował i nie za łatwe, aby zbyt szybko nie załapał.
A więc skoro każdy dostał jakieś zajęcie ja i Lailah kontrolując ich trening, i mogliśmy usiąść pod drzewami, wykorzystując moc, która miała pomóc przyjacielowi przy treningu, jednocześnie dając dobre rady chłopcu, który raczej bawił się, a nie trenował.
Westchnąłem cicho, czując język na swojej dłoni, drgnąłem, odwracając głowę, w stronę szczeniaka, to zwierzę merdało ogonem, chcąc się zaprzyjaźnić. Niepewnie położyłem dłoń na łebku Codi'ego, zwierzak zadowolony merdał ogonem przewracając się na plecki, aby odsłonić słów brzuszek, byłem lekko zaskoczony, to zwierzę wcale nie było takie straszne, oczywiście to tylko szczeniak nie jest zagrożeniem, dlaczego więc tak się go bałem? Zastanawiając się nad własnym zachowaniem, głaskałem zwierzaka po brzuszku, odwracając głowę na chwilę w stronę trenujących dzieciaków, dopiero teraz zauważyłem, że wszyscy się nam przyglądają, co lekko mnie speszyło. Czy zrobiłem coś zaskakującego?
- Mikleo głaszcze psa - Usłyszałem radosny głos Lailah, wszyscy z tego powodu byli wyjątkowo zadowoleni, nic takiego przecież nie zrobiłem, sami chcieli, żebym polubił Codi'ego. Wciąż mu nie ufam, ale chyba powinienem trochę wyluzować to tylko malutki szczeniak, który później w przyszłości może odganiać inne psy.
- Jestem dumny - Napuszyłem zawstydzony policzki, patrząc na przyjaciela.
- Milcz i skup się na treningu - Nie wiem, czemu czułem się zawstydzony, gdy wszyscy na mnie patrzyli, traktując mnie jak małe dziecko, które małymi kroczkami radzi sobie z lekiem.
Na ustach mojego przyjaciela widziałem wielki uśmiech, nim wrócił do treningu, zwykły uśmiechem, a i ja cieszyłem się jego chwilową poprawą humoru, lubiłem go takiego irytującego, ale radosnego.
Wróciłem do głaskania pieska, o dziwo to było bardzo przyjemne zajęcie, nie spodziewałem się, że takie zwykłe pieszczoty, którymi obdarowuje zwierzaka, mogą przynieść mi tyle radości.
Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, bawiąc się z Codim. Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu powiedział mi, że dziś będę głaskał lub bawił się ze szczeniakiem, nie uwierzyłbym mu, a teraz proszę, robię to, przynajmniej dopóki nie zacznie używać zębów, wtedy znacznie mniej będzie mi się to podobało.
<Sorey? C:>
Spojrzałem na Lailah, kobieta bez słowa zrozumiała co chce jej przekazać, kiwając delikatnie głową.
- Yuki może chcesz z nami potrenować? Tobie też się przyda drobna lekcja - Zwróciłem się do chłopca, skupiając jego umysł na czymś zupełnie innym. Chcąc, aby na chwilę zapomniał o tym głupim mężczyźnie.
- Mogę? - Zaskoczony, a jednocześnie radosny chłopiec przestał płakać, ciesząc się z mojej propozycji.
- Tak, możesz - Zapewniłem go, uśmiechając się delikatnie, chłopiec wykończył prawie z butów, ciesząc się z moich słów, mocno tuląc się do Soreya.
Nagle jednak spoważniał, znów uważnie mi się przyglądając, myśląc nad czymś definitywnie.
- Ale Codi idzie z nami prawda? - Moja twarz nie drgnęła, choć miałem ku temu i powód i chęci nie mogłem jednak zrobić tego dziecku, znów się obrazi, a wtedy naprawdę mogę mieć z nim kłopoty. Codi nie jest taki zły, jakoś powoli zaczynam nabierać do niego zaufanie, ale tylko ze względu na przymusowość.
- Oczywiście - Łagodny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, choć wcale do śmiechu mi nie było, zawsze poświęcam się dla innych i co z tego mam? Wielkie nic. Zdecydowanie za dużo daje, za mało biorę, chyba muszę coś zmienić w swoim postępowaniu, abym i ja w tym wszystkim był szczęśliwy. Uszczęśliwianie innych jest wspaniałe, czego nie ukrywam, nie mogę jednak w tym wszystkim zapominać o sobie, ja też muszę być szczęśliwy, aby uszczęśliwiać innych.
- Słyszałeś Codi będziemy ćwiczyć - Zawołał radosny chłopiec, biorąc szczeniaka na ręce, dla tego właśnie uśmiechu potrafię się poświęcić i znieść obecność zwierzaka...
W końcu skierowaliśmy się do lasu z dala od ludzi i innych istot, które mogłyby zostać narażone na niebezpieczeństwo z naszej strony...
- Co mam robić? - Zawołał chłopiec, gdy wyjaśniliśmy pasterzowi, na czym polegać będzie jego trening, teraz wypadało zająć się chłopcem, który dostał ode mnie proste zadanie, na tyle proste, aby troszeczkę sobie nad nim posiedzieć, nie za trudne, aby zbyt szybko nie zrezygnował i nie za łatwe, aby zbyt szybko nie załapał.
A więc skoro każdy dostał jakieś zajęcie ja i Lailah kontrolując ich trening, i mogliśmy usiąść pod drzewami, wykorzystując moc, która miała pomóc przyjacielowi przy treningu, jednocześnie dając dobre rady chłopcu, który raczej bawił się, a nie trenował.
Westchnąłem cicho, czując język na swojej dłoni, drgnąłem, odwracając głowę, w stronę szczeniaka, to zwierzę merdało ogonem, chcąc się zaprzyjaźnić. Niepewnie położyłem dłoń na łebku Codi'ego, zwierzak zadowolony merdał ogonem przewracając się na plecki, aby odsłonić słów brzuszek, byłem lekko zaskoczony, to zwierzę wcale nie było takie straszne, oczywiście to tylko szczeniak nie jest zagrożeniem, dlaczego więc tak się go bałem? Zastanawiając się nad własnym zachowaniem, głaskałem zwierzaka po brzuszku, odwracając głowę na chwilę w stronę trenujących dzieciaków, dopiero teraz zauważyłem, że wszyscy się nam przyglądają, co lekko mnie speszyło. Czy zrobiłem coś zaskakującego?
- Mikleo głaszcze psa - Usłyszałem radosny głos Lailah, wszyscy z tego powodu byli wyjątkowo zadowoleni, nic takiego przecież nie zrobiłem, sami chcieli, żebym polubił Codi'ego. Wciąż mu nie ufam, ale chyba powinienem trochę wyluzować to tylko malutki szczeniak, który później w przyszłości może odganiać inne psy.
- Jestem dumny - Napuszyłem zawstydzony policzki, patrząc na przyjaciela.
- Milcz i skup się na treningu - Nie wiem, czemu czułem się zawstydzony, gdy wszyscy na mnie patrzyli, traktując mnie jak małe dziecko, które małymi kroczkami radzi sobie z lekiem.
Na ustach mojego przyjaciela widziałem wielki uśmiech, nim wrócił do treningu, zwykły uśmiechem, a i ja cieszyłem się jego chwilową poprawą humoru, lubiłem go takiego irytującego, ale radosnego.
Wróciłem do głaskania pieska, o dziwo to było bardzo przyjemne zajęcie, nie spodziewałem się, że takie zwykłe pieszczoty, którymi obdarowuje zwierzaka, mogą przynieść mi tyle radości.
Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, bawiąc się z Codim. Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu powiedział mi, że dziś będę głaskał lub bawił się ze szczeniakiem, nie uwierzyłbym mu, a teraz proszę, robię to, przynajmniej dopóki nie zacznie używać zębów, wtedy znacznie mniej będzie mi się to podobało.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz