czwartek, 4 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Na dźwięk jego słów pokręciłem z niedowierzaniem głową, nie do końca rozumieją, za co mnie przeprasza? Nic złego nie zrobił, to przecież tylko człowiek ile razy już mu powtarzałem, że ma prawo popełniać błędy, najwidoczniej mnie nie słucha, głupiutki człowiek i weź, tu z takim rozmawiaj.
~ Sorey, Sorey - Powtórzyłem, wspinając się na łeb konia. ~ Nie masz za co mnie przepraszać, jestem twoim aniołem i przyjacielem, to mój obowiązek brać na siebie wszystko to, czego twoje ciało nie byłoby w stanie przetrwać, ja sobie jakoś z tą miksturą poradzę, z tobą mogliby być znacznie gorzej, nie przejmuj się, już niedługo będę sobą - Pocieszałem go, nie chcąc, aby mi się tu załamywał, nie było ku temu powodów, prędzej czy później znów będę sobą tylko trzeba troszkę poczekać.
- A jeśli nie? - Gdybym mógł palną bym go w łeb za te strasznie negatywne myśli, a już myślałem, że tylko ja jestem dziwny i widzę wszędzie tylko te złe wyjścia.
~ A jeśli nie to do końca życia będę wkurzającą wydrą - Żartowałem, starając się rozbawić przyjaciela. Nie wyszło mi, jego twarz posmutniała jeszcze bardziej, co za głupiutkie dziecko. Wskoczyłem na jego ramię, przytulając się do przyjaciela. ~ Nie myśl o tym, już wszystko będzie dobrze - Dodałem, kurczę to ja jestem więziony w ciele wydry, a pocieszam Soreya, któremu nic się nie stało. Wiem, że ma wielkie poczucie winy, ale to nic nie da, jego poczucie winy nie pomoże mi wrócić do swojego poprzedniego wyglądu.
Sorey westchnął cicho, głaszcząc mnie po łebku, zadowolony przymknąłem oczu, kurczę takie pieszczoty były strasznie przyjemnie nigdy nie myślałem, że zwykle głaskanie przynieść może tyle radości.
- Mimo wszystko przepraszam, powinienem... - Nie skończył, czując moje zęby na dłoni, nie ugryzłem, trzymałem w zębach jego palca. Chcąc, aby na mnie spojrzał.
~ Przestań się obwiniać walne ci, za to gdy tylko będę miał okazję - Ostrzegłem, wtulając się w jego dłoń, pragnąc więcej pieszczot, nawet nie mając zamiaru tego ukrywać, trochę zachowując się jak zwierzę, wciąż pamiętając, kim jestem, przecież to tylko chwilowa przemiana, wrócę do siebie, na pewno wrócę, wierzę w to, jak w nic innego na tym chorym świecie.
Teraz jednak gdy byłem jeszcze zwierzakiem, pozwoliłem sobie na drobne czułości, rozumiejąc czemu, tak bardzo podoba się to kotu, który zawsze głośno mruczy, gdy podrapię się go za uszkiem lub pod bródką.
- Nie za dobrze ci? - Spytał rozbawiony, gdy rozwaliłem mu się na rękach, wyciągając łapki do góry, w tym momencie ani on, ani ja nie specjalnie zwracaliśmy uwagę na to, co działo się wokół nas, spędzając wspólnie miło czas.
~ Mogłoby być mi jeszcze lepiej, ale pozostańmy przy tym, co mam - Ziewnąłem cicho zmęczony, dzień to najlepszy moment na sen w nocy zdecydowanie wolę łobuzować, aby w dzień odsypiać te wszystkie męczące noce.
Podniosłem się w końcu z jego rąk, wskakując na grzbiet konia, aby wygodnie się na nim ułożyć. Dziś mamy zjawić się u księżniczki, trochę mnie to martwi, obym w najbliższych dniach wrócił do siebie. Jak miałbym go bronić pod postacią zwierzęcia? Mało przydatna zemnie teraz istota, nie nadaje się tak naprawdę do niczego. Mogę tylko ładnie wyglądać to też ciężka praca oczywiście, że tak ktoś w końcu musi wyglądać ładnie, dla uciechy oka. Jednak to nie daje nikomu prawa mówić do mnie „słodki” czy „uroczy” zabije za to.
~ Obuć mnie, gdy będziemy na miejscu - Poprosiłem, chowając pyszczek w łapkach i tak nikomu w niczym nie pomogę, mogę więc odpocząć. po ciężkim nic nie robieniu, zajmując całego konia ale to ich problem nie mój.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz