wtorek, 23 czerwca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Te ruiny wpłynęły na jego psychikę bardziej niż podejrzewałem, i to nie w ten pozytywny sposób. Przybyliśmy tutaj w celu odprężenia się i spędzenia trochę więcej czasu z Yukim, by wrócić wypoczęci i zacząć trenować jeszcze ciężej, niż dotychczas. Zamiast tego wrócimy jeszcze bardziej zestresowani oraz z myślą krążącą zawsze z tyłu głowy, że gdzieś tam czyha na nasze życie coś o wiele, wiele gorszego niż władca nieczystości. Mikleo miał prawo być przerażony, sam czułem się bardzo nieswojo z tą myślą. W końcu, kto byłby spokojny wiedząc, że gdzieś tam jest potwór, który na ciebie poluje i łaknie twojej krwi?
Ucałowałem czubek jego głowy, chcąc go chociaż troszkę pocieszyć.
- Ale dzisiaj ci się udało, i jestem z ciebie bardzo dumny – wyszeptałem, uśmiechając się do niego ciepło. Chłopak niepewnie odwzajemnił gest, co znacznie mnie uspokoiło. – Spróbujesz się jeszcze troszkę przespać? Do świtu zostało jeszcze parę godzin.
- Nie chcę – wymamrotał, mocniej się wtulając w moje ciało.
Doskonale rozumiałem i to uczucie: strach przed powtórzeniem się koszmaru. Sam, po wybudzeniu się z przerażającego snu, nie chciałem iść spać z powrotem. Nawet nie bałem się, że jak zamknę oczy, ten koszmar się powtórzy, tylko że ujrzę jego znacznie gorszą kontynuację. Obecność Mikleo zawsze pomagała mi się uspokoić, ale nie zawsze byłem na tyle spokojny, aby zasnąć.
- Spokojnie, nie zmuszam cię do niczego – uspokoiłem go, delikatnie gładząc wierzch jego dłoni.
Chłopak nic nie odpowiedział, a jedynie westchnął ciężko i trochę bardziej wtulił się w moje ciało, co nawet nie sądziłem, że było możliwe. Tak wtuleni w siebie spędziliśmy kilka długich minut, nic już nie mówiąc. Czułem, że Mikleo potrzebował tej chwili milczenia bardziej, niż bezsensownego mówienia. Najwyraźniej moja obecność wystarczała mu na tyle, by się uspokoić. Szkoda, że nie mogłem mu pomóc w bardziej efektywny sposób. Moja bliskość to było jedyne, co mogłem mu zaoferować w takiej sytuacji.
W pewnym momencie wychwyciłem, że oddech chłopaka stał się spokojny i regularny. Zerknąłem na niego i zauważyłem, że mimo swoich wcześniejszych słów, zasnął. Najwidoczniej zmęczenie wzięło nad nim górę. Z jednej strony to dobrze, miałem nadzieję, że chociaż uda mu się choć troszkę wypocząć przed podróżą powrotną. Z drugiej, bardzo się o niego martwiłem i chciałem wierzyć w to, że już więcej nie będzie dręczony koszmarami. Jednak miałem nieprzyjemne wrażenie, że tak się nie stanie.
Nakryłem nas obu kocem, w końcu noce bywały chłodne i nie chciałem, aby chłopak zmarznął. Oparłem policzek o jego głowę i westchnąłem cicho. Postanowiłem, że zrezygnuję ze snu i będę trzymał wartę przez resztę nocy. Wczoraj dużo spałem, więc powinienem dać sobie radę. Poza tym, odeśpię to, jak wrócę do zamku. Najważniejsze było zapewnienie poczucia bezpieczeństwa oraz komfortu mojemu aniołowi.
Tym razem to ja czuwałem nad snem przyjaciela. Kiedy tylko chłopak drżał lub nerwowo poruszał się przez sen, przytulałem go trochę mocniej i szeptałem uspokajające regułki. Takie proste gesty działały i sen chłopaka pozostawał spokojny. Sam czasem przysypiałem, ale zaraz gwałtownie podnosiłem głowę. Nie mogłem sobie pozwolić choćby na chwilę nieuwagi.
Miałem bardzo dużo czasu na przemyślenia i moje myśli krążyły wokół złego pasterza i historii o nim. Kiedy nad tym dłużej myślałem, tym bardziej miałem nadzieję, że to jedynie zwykła legenda. Albo, że tego potwora nie ma wśród nas, że już ktoś się nim zajął. Nie wyobrażam sobie, abym dał radę sam takiemu złu, ale stawiłbym mu czoło i zrobiłbym wszystko, aby nie pozwolić mu dotknąć mojego anioła. Finalnie postanowiłem zapytać o niego Lailah, była najstarszą osobą, którą znałem. Może ona coś o nim wiedziała, bo wracać do ruin, by zdobyć o nim informacje, nie zamierzałem, a przynajmniej nie z Mikleo.
Wraz ze wschodem słońca wstał Yuki wraz ze szczeniakiem. Uznałem to za dobry znak; skoro dziecko się obudziło, można było się zbierać. Chciałem odjechać stąd jak najszybciej, im dalej od tych przeklętych ruin, tym lepiej. Liczyłem także, że Mikleo się poprawi, jeżeli się stąd oddalimy. Już miałem budzić delikatnie mojego anioła, ale ten obudził się sam. Rozglądał się niepewnie po otoczeniu, aż jego spojrzenie zatrzymało się na wejściu do ruin. Od razu przykułem jego uwagę, całując go delikatnie w czubek nosa.
- Czujesz się lepiej? – spytałem, kiedy jego wzrok wylądował na mnie. Chłopak zmarszczył brwi, po czym niepewnie pokiwał głową.
- Nie spałeś całą noc – stwierdził, obdarzając mnie krytycznym spojrzeniem. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie, a następne złożyłem na jego policzku delikatny pocałunek.
- Wyśpię się w zamku – wymruczałem, czochrając jego włosy. – Zbieramy się i jedziemy, dobrze?

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz