Rozbawiony spojrzałem na twarz tego mojego ukochanego człowieka, głaszcząc jego dłonie, które uniemożliwiały mi dalsze ubranie się, o wstaniu już nie wspominając.
- Nie mogę ci tego obiecać, jestem przecież okropnym aniołem z duszą diabła pragnący zemsty za wszelakie upokorzenia - Wypowiadając ów słowa, uśmiechnąłem się słodko, zauważając wypisane na twarzy przyjaciela oburzenie. - No już dobrze, już dobrze tylko sobie żartuję, nie będę cię gryzł, chyba że bardzo będziesz tego chciał, w końcu to też dobra gra wstępna - Wymruczałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Pod warunkiem, że byłoby to delikatne podgryzanie, a nie bolesne gryzienie - Usłyszałem gdy nasze usta przerwały pocałunek. Kiwnąłem głową, zgadzając się z nim, co tu dużo mówić zgodziłem się z przedmówcą, najważniejsze było zobaczenie jego przerażonej miny i podokuczanie mu troszeczkę wystarczająco zostałem upokorzony i musiałem się jakoś zrewanżować za to wszystko.
Zdjąłem w końcu jego dłonie, wstając z łóżka, aby w spokoju dopiąć swoją koszulę. Poprawiając swoje włosy, nie chcąc, aby ktoś coś podejrzewał, ten głupek Zaveid już i tak za dużo kłapie dziobem, nie potrzebujemy więcej upokorzenia przynajmniej nie przy księżniczce. Jeszcze tego nam brakuje wstydu przy tej damie.
- Muszę ściąć tę grzywkę - Westchnął ciężko, poprawiając swoje włosy, to fakt opadała mu na oczy i nie specjalnie chciała się układać, a to mogło być problematyczne przy codziennym funkcjonowaniu, nie mówiąc już nawet o walce.
- Mogę ci ją ściąć wieczorem - Zaproponowałem, odwracając się gotowy w jego stronę, widzą jego niepewny wyraz twarzy, przewróciłem oczami lekko tym urażony. - Kiedyś ścinałem sobie włosy, tyle to potrafię - Burknąłem, nie byłem może dobry w układaniu włosów, przy moich nie było w końcu dużo pracy, związać do góry i wystarczy, one same ładnie się układają, u niego te włosy to pomyłka w ogóle nie współpracują jak na złość. Ona ma swój własny świat jak jej właściciel.
- Zastanowię się - Ucieszyłem się na dźwięk tych słów, w końcu nie powiedział nie, ta też nie powiedział, jednak byłem dobrej myśli, w końcu byłem pewny swoich umiejętności, tego mu nie popsuje, już jego spokojna rozczochrana.
Sorey w końcu wstał, bardzo opornie mu to szło, tak jakby chciał, ale nie do końca mógł, chciałbym bardzo go zmotywować, jednak podziała to w drugą stronę, a na to pozwolić nie mogę, ktoś musi dopilnować, aby pasterz spotkał się z księżniczką i innymi wkurzającymi istotami wartymi uciszenia..
Koniec końców udało nam się dotrzeć do pokoju pani jeziora, byli tam wszyscy, tak jak było to mówione, z wielkim niezadowoleniem wszedłem do środka, widząc serafina powietrza, który szczerzył się na mój widok, Edna tylko złośliwie rzuciła „nasza łasiczka wróciła” nic nie mówiąc więcej. I dzięki jej bogu za to nie potrzebowałem, więcej uszczypliwości z jej strony wystarczył mi jeden problem, który ciągle przeszkadzał nam w rozmowie, rzucając jakieś teksty, które cóż nie były za bardzo na miejscu, chcąc nas upokorzyć.
- Wciąż gryziesz? Sorey ostałeś dziś już pogryziony? - Zaveid poruszył znacząco brwiami, czym zaczął mnie denerwować, Alisha spojrzała na pasterza, unosząc jedną brew, a on lekko się speszył, nie wiedząc co powiedzieć. - To ty nie wiesz? - Spytał, po chwili już chcąc coś głupiego chlapnąć.
- Dosyć tego - Warknąłem poirytowany, zakrywając mu dłonią usta, skutecznie go uciszając, zamrażając mu usta, aby nie mógł ich otworzyć, cały czas przeszkadza i utrudnia pracę, przynajmniej na chwile będzie cicho, gdy jego jadaczka nie może wypowiedzieć ani słowa. Nie musi, wszystkim dookoła mówić o tym, co robimy, nie jego sprawa i nie on powinien mówić coś takiego Alishy.
Wreszcie mogliśmy spokojnie wrócić do rozmowy, Zaveid nie mogąc nic mówić, milczał jak grób, a my rozmawialiśmy o tym, co począć dalej, wojna wygrana nie zgodziłbym się z Alishą, miałem przeczucie, że to była bitwa, bitwa, którą wygrali, ale wojna do niej dopiero dojdzie, zły pan powoli odkrywa wszystkie karty i czuje, że to wszystko, co przytrafiło się temu kraju to dopiero początek. Może być jeszcze gorzej, jestem tego wręcz pewny. Z tego powodu musi być czujna, to wszystko może wrócić z podwojoną siłą a wtedy będzie jeszcze gorzej.
Po rozmowie z księżniczką, z której wynikło wielkie nic, dziewczyna była pewna, że to koniec przynajmniej na razie a my mieliśmy odnaleźć złego pana, który wciąż był w pobliżu, chyba każde z nas to czuło, on nie odszedł, nie chciałem straszyć Alishy, dlatego milczałem, wystarczająco dużo zła jej się ostatnio przytrafiło, w odpowiednim momencie wszystkiego się dowie.
- Może przejdziemy się do miasta? - Zaproponowałem przyjacielowi, gdy nasze spotkanie się skończyło, odmroziłem gębę serafina, ostrzegając go przed kolejnym wybrykiem, mając już dość tych jaj, przegina i w końcu niech to zrozumie, nikogo to już nie bawi. Mógłby zmądrzeć stary idiota.
<Sorey? C:>
- Nie mogę ci tego obiecać, jestem przecież okropnym aniołem z duszą diabła pragnący zemsty za wszelakie upokorzenia - Wypowiadając ów słowa, uśmiechnąłem się słodko, zauważając wypisane na twarzy przyjaciela oburzenie. - No już dobrze, już dobrze tylko sobie żartuję, nie będę cię gryzł, chyba że bardzo będziesz tego chciał, w końcu to też dobra gra wstępna - Wymruczałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Pod warunkiem, że byłoby to delikatne podgryzanie, a nie bolesne gryzienie - Usłyszałem gdy nasze usta przerwały pocałunek. Kiwnąłem głową, zgadzając się z nim, co tu dużo mówić zgodziłem się z przedmówcą, najważniejsze było zobaczenie jego przerażonej miny i podokuczanie mu troszeczkę wystarczająco zostałem upokorzony i musiałem się jakoś zrewanżować za to wszystko.
Zdjąłem w końcu jego dłonie, wstając z łóżka, aby w spokoju dopiąć swoją koszulę. Poprawiając swoje włosy, nie chcąc, aby ktoś coś podejrzewał, ten głupek Zaveid już i tak za dużo kłapie dziobem, nie potrzebujemy więcej upokorzenia przynajmniej nie przy księżniczce. Jeszcze tego nam brakuje wstydu przy tej damie.
- Muszę ściąć tę grzywkę - Westchnął ciężko, poprawiając swoje włosy, to fakt opadała mu na oczy i nie specjalnie chciała się układać, a to mogło być problematyczne przy codziennym funkcjonowaniu, nie mówiąc już nawet o walce.
- Mogę ci ją ściąć wieczorem - Zaproponowałem, odwracając się gotowy w jego stronę, widzą jego niepewny wyraz twarzy, przewróciłem oczami lekko tym urażony. - Kiedyś ścinałem sobie włosy, tyle to potrafię - Burknąłem, nie byłem może dobry w układaniu włosów, przy moich nie było w końcu dużo pracy, związać do góry i wystarczy, one same ładnie się układają, u niego te włosy to pomyłka w ogóle nie współpracują jak na złość. Ona ma swój własny świat jak jej właściciel.
- Zastanowię się - Ucieszyłem się na dźwięk tych słów, w końcu nie powiedział nie, ta też nie powiedział, jednak byłem dobrej myśli, w końcu byłem pewny swoich umiejętności, tego mu nie popsuje, już jego spokojna rozczochrana.
Sorey w końcu wstał, bardzo opornie mu to szło, tak jakby chciał, ale nie do końca mógł, chciałbym bardzo go zmotywować, jednak podziała to w drugą stronę, a na to pozwolić nie mogę, ktoś musi dopilnować, aby pasterz spotkał się z księżniczką i innymi wkurzającymi istotami wartymi uciszenia..
Koniec końców udało nam się dotrzeć do pokoju pani jeziora, byli tam wszyscy, tak jak było to mówione, z wielkim niezadowoleniem wszedłem do środka, widząc serafina powietrza, który szczerzył się na mój widok, Edna tylko złośliwie rzuciła „nasza łasiczka wróciła” nic nie mówiąc więcej. I dzięki jej bogu za to nie potrzebowałem, więcej uszczypliwości z jej strony wystarczył mi jeden problem, który ciągle przeszkadzał nam w rozmowie, rzucając jakieś teksty, które cóż nie były za bardzo na miejscu, chcąc nas upokorzyć.
- Wciąż gryziesz? Sorey ostałeś dziś już pogryziony? - Zaveid poruszył znacząco brwiami, czym zaczął mnie denerwować, Alisha spojrzała na pasterza, unosząc jedną brew, a on lekko się speszył, nie wiedząc co powiedzieć. - To ty nie wiesz? - Spytał, po chwili już chcąc coś głupiego chlapnąć.
- Dosyć tego - Warknąłem poirytowany, zakrywając mu dłonią usta, skutecznie go uciszając, zamrażając mu usta, aby nie mógł ich otworzyć, cały czas przeszkadza i utrudnia pracę, przynajmniej na chwile będzie cicho, gdy jego jadaczka nie może wypowiedzieć ani słowa. Nie musi, wszystkim dookoła mówić o tym, co robimy, nie jego sprawa i nie on powinien mówić coś takiego Alishy.
Wreszcie mogliśmy spokojnie wrócić do rozmowy, Zaveid nie mogąc nic mówić, milczał jak grób, a my rozmawialiśmy o tym, co począć dalej, wojna wygrana nie zgodziłbym się z Alishą, miałem przeczucie, że to była bitwa, bitwa, którą wygrali, ale wojna do niej dopiero dojdzie, zły pan powoli odkrywa wszystkie karty i czuje, że to wszystko, co przytrafiło się temu kraju to dopiero początek. Może być jeszcze gorzej, jestem tego wręcz pewny. Z tego powodu musi być czujna, to wszystko może wrócić z podwojoną siłą a wtedy będzie jeszcze gorzej.
Po rozmowie z księżniczką, z której wynikło wielkie nic, dziewczyna była pewna, że to koniec przynajmniej na razie a my mieliśmy odnaleźć złego pana, który wciąż był w pobliżu, chyba każde z nas to czuło, on nie odszedł, nie chciałem straszyć Alishy, dlatego milczałem, wystarczająco dużo zła jej się ostatnio przytrafiło, w odpowiednim momencie wszystkiego się dowie.
- Może przejdziemy się do miasta? - Zaproponowałem przyjacielowi, gdy nasze spotkanie się skończyło, odmroziłem gębę serafina, ostrzegając go przed kolejnym wybrykiem, mając już dość tych jaj, przegina i w końcu niech to zrozumie, nikogo to już nie bawi. Mógłby zmądrzeć stary idiota.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz