Otworzyłem zaskoczony oczy, czując, jak ktoś całkiem przyjemnie gryzie moją dolną wargę. Kiedy zauważyłem tak dobrze znaną mi twarz Mikleo pomyślałem, że nadal śnię. I to był bardzo przyjemny oraz realistyczny sen. Dlatego wpatrywałem się jeszcze przez kilka dobrych sekund w piękną, bladą twarz mojego przyjaciela zdając sobie sprawę, że jego dłoń na moim policzku jest jak najbardziej prawdziwa.
- Dzień dobry – chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Mikleo! – natychmiast poderwałem się do pionu i wręcz rzuciłem się na niego, popychając go na materac. Kątem oka Zauważyłem, jak Lucjusz zeskakuje z łóżka, ale zaraz o nim zapomniałem. Teraz miałem coś ważniejszego do roboty.
Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Mikleo z chęcią odwzajemnił gest, jednocześnie wsuwając swoje chłodne, smukłe dłonie pod moją koszulkę i delikatnie badał nimi moje ciało, na co niespecjalnie narzekałem. W tej pozycji spędziliśmy kilka dobrych minut nim w końcu odsunęliśmy się od siebie, ciężko dysząc. Oparłem swoje czoło o to jego i położyłem dłoń na jego policzku, ciesząc się tym drobnym dotykiem. Niby tylko dwa dni, ale o dwa dni za dużo.
- Wróciłeś – wymruczałem, po czym delikatnie pocałowałem go w kącik ust.
- Mówiłem, że niepotrzebnie się martwisz – powiedział cicho, delikatnie przesuwając dłoń wzdłuż mojego kręgosłupa. To wystarczyło, by moje ciało zadrżało z przyjemności pod wpływem jego dotyku. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, ale zaraz spoważniałem.
- Jak się czujesz? – spytałem, odsuwając się od niego.
Usłyszałem, jak chłopak wzdycha ciężko i podnosi się do siadu. Spojrzałem na niego niepewnie zastanawiając się, czy ta dwudniowa przemiana będzie miała jakieś efekty uboczne. Jeszcze wczoraj był bardzo chętny na głaskanie po główce czy drapanie pod bródką, co lekko mnie wtedy zaniepokoiło, ale nie zamierzałem odmawiać mu tej przyjemności. W sumie, na taki efekt uboczny bym nie narzekał, gorzej z gryzieniem.
- Czuję się świetnie – wymruczał, popychając mnie na poduszki i siadając na mnie okrakiem. Najwidoczniej i dla niego te dwa dni trwały wystarczająco długo. – A czemu pytasz?
- Tak po prostu – powiedziałem niewinnie, kiedy chłopak nachylił się nade mną. Z chęcią bym mu się poddał, ale muszę najpierw dowiedzieć się, czy będę musiał przyzwyczaić się do nowych, bardziej zwierzęcych nawyków ze strony mojego uroczego anioła. – Nie masz może apetytu na mięso? Albo może chcesz, aby cię po główce pogłaskać? – gdy o to spytałem, specjalnie wsunąłem palce w jego kosmyki, zaczynając lekko masować tył jego głowy.
- Nie i nie – dodał, po czym lekko ucałował moją szyję. – Boisz się, że cię ugryzę?
- Troszeczkę – przyznałem i to był mój błąd, bo zaraz poczułem nie tylko usta, ale i zęby. To już drugi raz, kiedy mnie gryzie w tak krótkim odstępie czasu. To nie jest normalne biorąc pod uwagę, że wcześniej tak często tego nie robił. Właśnie spełniły się moje najgorsze obawy.
- Rany, Sorey, żartuję, wszystko ze mną w porządku – powiedział z rozbawieniem, kiedy zauważył strach na mojej twarzy.
Kiedy tylko jego słowa do mnie dotarły, oburzyłem się. Okrutnik. Martwię się o niego i przy okazji o siebie samego, a ten sobie ze mnie żartuje. Napuszyłem policzki i odwróciłem od niego wzrok, ponieważ to był jedyny sposób, w jaki mogłem okazać swój foch. Chłopak siedział na mnie i skutecznie uniemożliwiał jakiś większy ruch z mojej strony.
Nie zostawiał mnie jednak w spokoju. Ponownie powrócił ustami do mojej szyi. Oczywiście starałem się nie dać przekupić i twardo trzymałem przy swoim oburzeniu. Dopiero kiedy chłopak podwinął moją koszulkę i zaczął delikatnie pieścić pocałunkami mój brzuch nie wytrzymałem i dałem się ponieść chwili. Według mnie, i tak długo wytrzymałem.
Najgorsze po tym wszystkim było to, że nie mogliśmy leniwie leżeć w łóżku. Trzeba było wstać, stawić czoło Zaveidowi i obmyśleć wspólnie, co zrobić dalej. I tak długo się sobą nacieszyliśmy, był już późny ranek. Leniwie przeciągnąłem się na łóżku przyglądając się, jak Mikleo zakłada na swoje nagie ramiona koszulę. Naprawdę nie miałem ochoty ruszać się z tego łóżka mimo świadomości, że wszyscy na nas czekali w pokoju Lailah i Yuki’ego; pani jeziora niedawno mnie o tym poinformowała, przesyłając mi swoją myśl.
- Ubieraj się, chyba miałeś odwiedzić księżniczkę – powiedział zaczepnie anioł, zaczynając zapinać guziki.
- Po pierwsze, mieliśmy, wszyscy – zacząłem leniwie, przysuwając się do niego i oplatając go ramionami w pasie uniemożliwiając mu dokończenie się ubierania. – Po drugie, nie chce mi się.
- Właśnie widzę – powiedział lekko rozbawiony, czochrając moje włosy i powodując jeszcze większy bałagan na mojej głowie. Muszę w końcu je skrócić, albo chociaż grzywkę, bo to robi się coraz bardziej denerwujące.
- Już nigdy mnie nie strasz z tym gryzieniem – burknąłem, na powrót naburmuszony za jego wcześniejszy gest. Wystarczająco mnie pogryzł, kiedy był pod postacią wydry i podziękuję za więcej.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz