Zmarszczyłem brwi na jego słowa, to wytłumaczenie zamiast mnie uspokoić, tylko bardziej mnie zdenerwowało. Wolałbym, żeby po prostu się zaczytał, niż gdyby coś przejmowało nad nim kontrolę. Westchnąłem cicho mimo wszystko ciesząc się, że nic mu nie jest. Jeszcze do niedawna byłem nieco na niego obrażony, ale teraz to nie miało znaczenia. Poza tym, nie potrafiłem się na niego długo złościć.
Objąłem go delikatnie ramieniem, a następnie pocałowałem go lekko w skroń. Widziałem, że był zmęczony i nie zamierzałem go już dłużej męczyć. Był cały i bezpieczny, to się w tej chwili liczyło.
- Już dobrze, teraz możesz odpocząć – wyszeptałem, zaczynając lekko gładzić jego ramię.
Chłopak wymruczał pod nosem coś, co brzmiało jak nie zgodzenie się z moimi słowami. Pewnie chciał jeszcze pozostać przez chwilę przytomnym i ze mną porozmawiać, co nie było dobrym pomysłem. Oczy zamykały mu się same i mówił tak, że ledwo dawało się go zrozumieć. W końcu chłopak przeniósł głowę na moją klatę piersiową i bardziej wtulił się w moje ciało. Uśmiechnąłem się na ten widok i przytuliłem go mocniej.
Skoro mój anioł sobie odpoczywał, na mnie spadł obowiązek opieki nad małym Yukim. Oparłem się wygodniej o drzewo, obserwując chłopczyka bawiącego się ze szczeniakiem. Dziecko próbowało nauczyć swojego małego czworonożnego przyjaciela aportowania, co niezbyt mu wychodziło. Psiak jedynie podążał wzrokiem za rzucanym patykiem, a kiedy ten upadał, patrzył na chłopca i jedynie merdał wesoło ogonkiem.
Po dłuższym czasie chłopiec potrzebował więcej uwagi. Ostrożnie przeniosłem Mikleo na koc, starając się go nie obudzić. Kiedy go położyłem na miękkim materiale, chłopak wymruczał coś pod nosem i delikatnie uchylił powieki. Wyszeptałem mu do ucha, by się tym nie przejmował się tym i dalej wypoczywał, więc chłopak na powrót zamknął oczy. Opatuliłem go kocem i pocałowałem go w lekko czubek głowy.
Mikleo obudził się dopiero późnym wieczorem, co kompletnie mi nie przeszkadzało. Przez ten czas udało mi się nakarmić i położyć nieznośną dwójkę spać. Teraz siedziałem przy wesoło płonącym ognisku i odpoczywałem po zajmowaniu dzieckiem przez cały dzień; już zapomniałem, jak bardzo energiczny i żywiołowy potrafi być ten dzieciak.
Uśmiechnąłem się ciepło do mojego zaspanego anioła, który podniósł się do siadu. Chłopak ziewnął szeroko i przeczesał swoje długie, splątane włosy. Po kilku godzinach snu wyglądał o wiele lepiej, niż rano. Wyciągnąłem w jego stronę rękę, a ten bez wahania przybliżył się do mnie i wtulił się w moje ciało. Zamknąłem go w szczelnym uścisku i ucałowałem jego skroń. Najwidoczniej zaspany Miki to Miki łaknący bliskości, nie, żebym na to narzekał.
- Czujesz się już lepiej? – spytałem łagodnie, opierając policzek o jego głowę.
- Trochę – przyznał niepewnie, mrużąc oczy. Tak zaspany i z poplątanymi kosmykami wyglądał naprawdę uroczo i rozkosznie. – Dam radę trzymać wartę przez dzisiejszą noc…
- Dzisiejszą noc odpoczywasz – przerwałem mu, niezbyt zadowolony z jego słów. Mógł zarzekać się, że jest aniołem i nie potrzebuje dużo snu, ale ja wiem swoje. Po, prawdopodobnie, całej nieprzespanej nocy chłopak ledwo dawał sobie radę za dnia i nie wetknie mi kitu, że wręcz przeciwnie.
- Jestem już wyspany – wymruczał, a zaraz po tym ziewnął, zakrywając przy tym usta dłonią. Na ten gest uniosłem brew w niedowierzaniu. – Tylko muszę się obudzić.
- Ależ oczywiście – uśmiechnąłem się do niego zadziornie, zaczynając bawić się końcówkami jego włosów. – Zdania jednak nie zmieniam.
Chłopak westchnął ciężko i wywrócił oczami, niespecjalnie zadowolony z moich słów. Mimo wszystko miałem nadzieję, że jednak mnie posłucha i będzie ten nocy odpoczywać, nie wartować. Nie chciałbym, aby podczas jutrzejszej powrotnej drogi zasnął w siodle i spadł z konia, jeszcze zrobiłby sobie krzywdę. Jeżeli będzie się stawiał, może użyję fuzji. Co prawda, już raz lekko mnie zbeształ, kiedy mu tym zagroziłem, ale wtedy przynajmniej poszedł spać. Może to zadziała i tym razem.
- Myślisz, że po pokonaniu złego pana powinniśmy zabrać się za tego pasterza? – spytałem cicho, przenosząc dłoń z końcówek jego kosmyków na jego dłoń i zacząłem kreślić na jej wierzchu małe kółeczka. Wcale nie podobała mi się ta myśl, ale czułem, że musiałem się nim zająć. Nadal nie pojmowałem, jak można zrobić coś tak strasznego, jak zabicie anioła, który jest czystym dobrem? Już pomijałem fakt że picie krwi jakiejkolwiek, anielskiej, ludzkiej, czy zwierzęcej, jest po prostu tak samo obrzydliwy, jak i przerażający.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz