Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu, kiedy odprowadzałem go spojrzeniem. Wiedziałem, że Mikleo potrzebuje dla siebie dużo czasu dla siebie i nie zamierzałem mu w tym przeszkadzać. Już wystarczająco się popisałem, nie wiedziałem, że byłem aż takim dupkiem. Nawet nie byłem – nadal jestem. Nawet jeżeli byłem pod wypływem zła, byłem świadomy swoich uczuć wobec niego, a mimo to perfidnie go zdradziłem. Nie zasługiwałem na niego, powinienem stłumić swoje uczucia. Kiedy tylko oczyścimy tego potwora, który jest powodem całej tej wojny, powinniśmy się rozejść, wszyscy. Lailah wróci do pilnowania miecza i oczekiwania na prawdziwego pasterza, Edna z Zaveidem wrócą do gór czy gdzie tam będą chcieli, a Mikleo i Yuki powinni być razem, beze mnie. Nie wiem, co po tym wszystkim zrobię bez swojego anioła, ale wiem jedno. Nigdy nie powinniśmy się spotkać ponownie, gdyby nie ja, Mikleo nigdy by nie cierpiał.
Siedziałem w ogrodzie pod jednym z większych drzew i czekałem na jakikolwiek znak ze strony Mikleo. To puste spojrzenie, które mi posłał chwilę przed odejściem, zaniepokoiło mnie. Takie straszne i pozbawione wyrazu tęczówki widziałem jedynie dwa razy w życiu; po spotkaniu heliona, który zabił jego rodziców, oraz teraz. Za pierwszym razem zniknął bez słowa i chciał zrobić największą głupotę w swoim życiu. Czy teraz postąpi podobnie? Poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku kiedy tylko pomyślałem, że może coś sobie zrobić. Chciałem nawet skontaktować się z nim telepatycznie, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili. Powiedział, że potrzebuje czasu, a ja musiałem jedynie mu zaufać.
W pewnym momencie poczułem, jak coś ociera się o moje nogi. Lucjusz definitywnie domagał się pieszczot, więc zacząłem mu je zapewniać. Całkowicie skupiłem się na głaskaniu jego drobnego ciałka, próbując nie myśleć o najgorszym. Ledwo zarejestrowałem to, że obok mnie siada księżniczka. Dobrze, że to chociaż była ona, a nie Zaveid. Albo Edna. Jakby nie patrzeć, mimo moich gorących zapewnień, zdradziłem go, dosłownie i w przenośni.
- Tutaj jesteś, spóźniłeś się na obiad – powiedziała wesoło, lekko drapiąc kota po brzuszku. – Szkoda, że nie widziałeś spotkania Lucjusza i Codi’ego, kociak pokazał pazurki… Hej, co się stało? – jej ton od razu się zmienił, kiedy zauważyła mój marny humor.
Westchnąłem ciężko, bojąc się spojrzeć jej w twarz. Po krótkiej chwili podjąłem decyzję, aby jej się zwierzyć. Jest moją przyjaciółką i wierzyłem, że coś mi doradzi. Albo wyleje na mnie kubeł zimnej wody, to też mi pomoże.
- Pewnie już się domyśliłaś, że mnie i Mikleo łączy coś więcej… - zacząłem powoli, lekko drapiąc mojego kociego przyjaciela za uchem.
- Tak, Zaveid nie potrafi być bardzo dyskretny – powiedziała ostrożnie, kładąc mi dłoń na ramieniu w geście pocieszenia. Ta irytująca gaduła pomogła mi chociaż raz.
Przeszedłem zatem do właściwej historii, tłumacząc jej wszystko. Podczas całego tego opowiadania nawet nie odważyłem się na nią spojrzeć. Bałem się, że zobaczę na jej twarzy wyraz odrazy, chociaż całkowicie na to zasługiwałem. Zawsze gardziłem zdradą i właśnie stałem się takim typem człowieka. Dupek to zbyt delikatne słowo mnie określające.
- Przede wszystkim, poczekaj i daj mu tyle czasu, ile potrzebuje. To nie jest łatwa sytuacja ani dla ciebie, ani dla niego – powiedziała ostrożnie, nadal trzymając dłoń na moim ramieniu. – Jestem przekonana, że cię kocha i rozumie, że nie byłeś wtedy w pełni sobą. Tylko musi sobie to wszystko poukładać.
- To, że byłem zły, nie jest żadnym wytłumaczeniem – burknąłem, nerwowo przeczesując dłonią włosy. – Skrzywdziłem go i nie zasługuję na wybaczenie. Nie powinniśmy…
- Ale kochasz go – przerwała mi, siadając przede mną i zmuszając mnie do spojrzenia na nią. – I żałujesz. To jest najważniejsze.
- To niczego nie zmienia – wymamrotałem, spuszczając wzrok.
- Zdradziłbyś go jeszcze raz? – jej pytanie mocno mnie zaskoczyło. Wpatrywałem się w nią przez kilka dobrych sekund, kompletnie nie rozumiejąc, dlaczego o to pyta.
- Nie, nigdy więcej, to był pierwszy i ostatni raz – powiedziałem w końcu zastanawiając się, o co jej chodzi.
- To też się liczy – powiedziała, kładąc mi dłonie na policzkach. – Daj mu czas, jestem przekonana, że wszystko się ułoży.
Nie podzielałem jej optymizmu. Obawiałem się, że kiedy tylko Mikleo wróci oznajmi, że nie nigdy nie powinniśmy być razem i po oczyszczeniu złego pana odchodzi. A ja nawet nie będę go próbował przekonywać, aby został. Mimo, że taka decyzja z jego strony złamałaby moje serce, uszanuję ją, ze względu na to, że go kocham.
Alisha zaproponowała mi posiłek, ale grzecznie odmówiłem; mój żołądek był tak mocno ściśnięty, że nie byłbym w stanie nic przełknąć. Poprosiłem ją także, aby nie mówiła o naszych problemach reszcie serafinów. Może i ufałem Lailah, ale Edna i Zaveid niekoniecznie muszą o tym wszystkim wiedzieć. Kiedy księżniczka odeszła, siedziałem jeszcze tam kilka godzin. W końcu udałem się do swojego pokoju z nadzieją, że mój anioł już będzie tam na mnie czekał, ale pokój był pusty. Zaniepokoiło mnie to, ale musiałem być cierpliwy, tak, jak doradzała mi przyjaciółka. Postanowiłem poczekać na niego i aby zabić czas, usiadłem na fotelu i zacząłem czytać książkę. Im dłużej mój przyjaciel się nie pojawiał, tym bardziej byłem poddenerwowany. Po dłuższym czasie przyłapałem się na tym, że nie czytać, a po prostu pusto wpatruję się w stronę. W końcu postanowiłem zamknąć na chwilę oczy nie za bardzo przejmując się tym, że zasypiam na niewygodnym fotelu. Jakimś cudem zapadłem w sen, który do najprzyjemniejszych i najspokojniejszych nie należał.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz