Rzuciłem wymowne spojrzenie przyjacielowi, mając nadzieję, że zrozumie, o co jestem zły, ten jednak uniósł jedną brew, wpatrując się we mnie, pusząc policzki.
- No przecież Yuki śpi, nie zrobiłem niczego złego - Burknął, a ja już wszystko wiedziałem. Poważnie myśli, że moim spojrzeniem chce mu dać do zrozumienia, że zachowuje się niestosownie? Naprawdę, zawsze wiedziałem, że całkowicie mnie nie rozumie, teraz po prostu jestem bardziej niż pewien tego.
- Nie głupku, nie o to mi chodzi - Westchnąłem ciężko, kręcąc głową. - Mieliście zwiedzać dwie godziny, spóźniliście się o pełne trzydzieści minut - Burknąłem, mieli się nie spóźnić, a jak zwykle zrobili swoje, nie mogę oka z nich spuścić, aby coś się nie stało, tym razem mieli farta, ale gdyby tak go nie mieli? Przecież chyba umarłbym tu ze strachu, gdybym był zmuszony czekać na nic jeszcze dłużej.
Sorey słysząc moje słowa, zaczął się nagle śmiać nie za głośno, aby nie obudzić chłopca, ale jednak, co go tak bawiło? Powiedziałem coś śmiesznego? Nie sądzę, zaraz dostanie mu się za takie zachowanie.
- Oj Miki przecież jesteśmy cali i zdrowi to tylko trzydzieści minut, gdyby coś się działo, wezwałbym cię - Wtulił się w moje ciał, uśmiechając się do mnie, mój wyraz twarzy jednak się nie zmieniał, byłem zły, może bardziej zmartwiony. Nie ważne na pewno więcej już samych ich nie puszcze t w ogóle nie był dobry pomysł, mogłem się tego spodziewać po przyjacielu z punktualnością miał od zawsze problemy.
Obrażony tak przynajmniej mi się wydaje, wziąłem książkę do ręki, mając na celu unikać kontaktu wzrokowego z chłopakiem, jeśli moje zamartwianie się nimi jest zabawne, to w porządku nie będę w ogóle się nimi przejmować, zobaczymy czy wtedy będzie dobrze .Nie ma przecież o co się martwić.
Sorey widząc moje zachowanie, postanowił zrobić mi na złość, zabrał moją księgę, kładąc za sobą, abym nie mógł jej dosięgnąć, uzyskując tym samym moją uwagę, złączył nasze usta w długim pocałunku, gdy tylko zbliżyłem się do niego z myślą o zabraniu książki, nie mogąc mu się oprzeć, odwzajemniłem gest, kładąc dłonie na jego ramionach. No dobra bądź co bądź jego usta i dłonie wślizgujące się pod moją koszulkę potrafią szybko mnie udobruchać, ja niewiele mi trzeba, abym przestał gniewać się na swojego ukochanego człowieka.
- Nie gniewaj się na mnie, przecież już jesteśmy cali i zdrowi - Wymruczał, kładąc mnie na kocu, zwisając nade mną.
- Masz szczęście, gdyby coś wam się stało, pożałowalibyście tego - Ostrzegłem, uśmiechając się delikatnie, wszystko przy nim odchodzi w cień, gdy jest przy mnie bezpieczny, mogę odetchnąć z ulgą, nic się im nie stało, tylko to się liczy.
Nasze usta na powrót złączyły się w pocałunku, Yuki spał co pozwalało nam na odrobinkę prywatności, której nie mogliśmy nie wykorzystać, ciesząc się z każdej chwili spędzonej razem, tak jakby miała być naszą ostatnią.
***
Wczesnym rankiem, gdy słońce leniwie wznosiło się ponad chmury, Yuki obudził się, wskakując na mnie wraz z psem, niezadowolony co za tym idzie, obolały otworzyłem oczy, Yuki widząc swój sukces, postanowił w ten sam sposób obudzić Soreya, który w ogóle nie wiedział, co się dzieje.
- Obiecałeś, że pójdziemy tam z samego rana - Burknął, chłopiec najwidoczniej za bardzo wziął sobie do serca słowa Soreya.
- Ach tak pamiętam, daj nam chwilę - Ziewnął, poprawiając dłonią swoje rozczochrane włosy. - Czemu tak wcześnie - Westchnął cicho, gdy chłopiec oddalił się z pieskiem na krótki spacer w pobliżu naszego wzroku.
- Gdybyś w nocy spał nie byłoby takiego problemu - Sorey pokazał mi język, gdy tylko usłyszał moje słowa.
- Nie będę mówił, kto mi w nim przeszkadzał - Złożył szybki pocałunek na moim karku, wstając z koca. Delikatnie rozbawiony pokręciłem głową, cóż może i byłem po części winien jego niewyspania się, ale sam chciał robić wszystko, byleby nie pójść spać ja go nie zmuszałem, biorąc tylko to, co zostało mi zaoferowane.
- Mikleo, Mikleo!! - Yuki krzycząc, biegł w naszą stronę, nie wiedząc, co się dzieje, podniosłem się szybko z koca gotowy do obrony. - Spójrz co dla ciebie mam - Chłopiec zatrzymał się przede mną, wyciągając za pleców piękne kwiaty lawendy, którą mi wręczył. - Pasuję do twoich oczu - Dumny z siebie uśmiechał się szeroko, nie ukrywając zadowolenia.
- Dziękuję, są piękne - Przyznałem, głaszcząc chłopca po głowie, dumny z siebie wrócił do spaceru z psem, już nie mogąc doczekać się zwiedzania ruin.
- Mam czuć się zazdrosny? - Na dźwięk słów przyjaciela uśmiechnąłem się delikatnie, kręcąc głową.
- A i owszem możesz już zacząć, rośnie ci niezwykła konkurencja - Rozbawiony podszedłem do mojego przyjaciela, sprzedając mu niewinnego pstryczka w nos. - Chodźmy, Yuki zaraz sam tam wejdzie, jeśli będziesz się tak guzdrać - Delikatne złośliwości na rozpoczęcie dnia w naszym wypadku jak najbardziej.
<Sorey? C:>
- Mikleo, Mikleo!! - Yuki krzycząc, biegł w naszą stronę, nie wiedząc, co się dzieje, podniosłem się szybko z koca gotowy do obrony. - Spójrz co dla ciebie mam - Chłopiec zatrzymał się przede mną, wyciągając za pleców piękne kwiaty lawendy, którą mi wręczył. - Pasuję do twoich oczu - Dumny z siebie uśmiechał się szeroko, nie ukrywając zadowolenia.
- Dziękuję, są piękne - Przyznałem, głaszcząc chłopca po głowie, dumny z siebie wrócił do spaceru z psem, już nie mogąc doczekać się zwiedzania ruin.
- Mam czuć się zazdrosny? - Na dźwięk słów przyjaciela uśmiechnąłem się delikatnie, kręcąc głową.
- A i owszem możesz już zacząć, rośnie ci niezwykła konkurencja - Rozbawiony podszedłem do mojego przyjaciela, sprzedając mu niewinnego pstryczka w nos. - Chodźmy, Yuki zaraz sam tam wejdzie, jeśli będziesz się tak guzdrać - Delikatne złośliwości na rozpoczęcie dnia w naszym wypadku jak najbardziej.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz