Patrzyłem z lekkim niedowierzaniem w stronę mężczyzny,
martwiąc się że przesadzi z treningiem i może się to potem źle skończyć dla
jego ciała. Dlatego w mojej intencji było przekonanie go do odpuszczenia sobie
dalszych ćwiczeń i to by powrócił do komnaty, aby mógł na spokojnie odpocząć.
Wolałbym uniknąć jego zrzędzenia, jeśli będzie przemęczony i ledwo będzie mógł
ustać na nogach. W końcu wiadomo, że używając mocy jego zasób energii znacznie
ubywa, biorąc też pod wagę, że nie potrafi jeszcze wszystkiego kontrolować na
takim poziomie, aby szybko się nie przemęczyć. Dlatego też musiałem dopilnować,
że będzie sobie robił przerwy, nawet jeśli zabiorą mu cenny czas, jaki mógłby
poświęcić na trening.
- Panie mój, myślę że powinieneś na chwilę odpocząć, a potem
wznowić trening - oznajmiłem spokojnie, wpatrując się w mężczyznę, który na
moje słowa skrzywił się delikatnie, wciąż nie wyraźnie chcąc kontynuować
ćwiczenia, pomimo tego, że widać było po nim wyraźne zmęczenie.
- Muszę chyba odmówić... - zaczął, jednak ja zmarszczyłem
brwi niezadowolony, podpierając się o swoje boki.
- Nie przyjmuję sprzeciwu - odparłem stanowczo, po czym
podszedłem do niego, czekając aż podniesie na mnie swój wzrok. - Naprawdę
podziwiam twój zapał, jednak nic ci to nie da jeśli będziesz zmęczony -
odetchnąłem cicho, mając nadzieję, że moje słowa do niego dotrą.
- Yuri - mruknął niezadowolony, jednak w tym momencie mało
mnie obchodziło czego chciał na mnie użyć, bylebym zmienił swoje stanowisko.
- Książę - odpowiedziałem, po czym chwyciłem go mocno za
ramię ciągnąć go przy tym do góry. Miałem zamiar go osobiście odprowadzić do
jego komnaty i dopilnować, że faktycznie w niej zostanie i odpocznie.
Bez słowa ruszyłem wraz z mężczyzną w stronę rezydencji.
Czułem w dalszym ciągu opór z jego strony, ale ze względu na to, że jego ciało
było zmęczone, to łatwo mi się go prowadziło i nie musiałem używać nie wiadomo
ile siły.
- Zostanę z tobą - dodałem, kiedy już znaleźliśmy się w jego
komnacie, a on usiadł na brzegu łóżka, wzdychając przy tym ciężko. Widząc
jednak jego niezbyt szczęśliwą minę, postanowiłem podejść do niego i ująć
dłońmi jego twarz.
- Naprawdę dałeś dzisiaj z siebie wszystko i jestem z ciebie
bardzo dumny - uśmiechnąłem się do niego łagodnie, kciukiem gładząc jego
policzek. - Jednak pamiętaj żebyś się za bardzo nie przeforsował. Mimo wszystko
masz mnie po mojej stronie i w razie czego nie zawaham się stanąć za tobą
murem, rozumiesz mój Książę?
Jasnowłosy spojrzał na mnie swoimi nieziemsko błękitnymi
oczami, po czym potrząsnął delikatnie głową, dając mi do zrozumienia, że
dotarły do niego moje słowa. Uśmiechnąłem się na to nieco szerzej i poprawiłem czule
grzywkę, która zawsze opadała na jego lewe oko, po czym odsunąłem się od
mężczyzny, który przecież miał koniec końców odpocząć.
Victor jeszcze przez chwilę wpatrywał się we mnie z dość
nieczytelnym wyrazem twarzy, po czym położył się na boku i z cichym
westchnięciem wtulił twarz w poduszkę.
- Obudź mnie gdzieś za trzydzieści minut – oznajmił
stanowczo, a ja pokiwałem delikatnie głową.
- Oczywiście, mój Książę – odparłem po czym postanowiłem
usiąść w krześle, które akurat stało przy oknie. Skoro Victor odpoczywał, to ja
mogłem też sobie pozwolić na chwilę relaksu. Oczywiście nie będę spał tylko
raczej poświęcę ten czas na podziwianie tego co dzieje się za oknem. Dawno już
nie miałem okazji by na spokojnie przejść się do lasu, lub chociażby wymknąć
się w nocy by polatać. Kiedy byliśmy w zamku to jakoś udawało mi się znaleźć czas
na te rzeczy poza tym często też chodziłem na spacery do lasu by móc pozbierać
zioła. Mimo to jestem świadomy, że jak wrócimy to wiele może się zmienić i na
samą myśl o tym, na moich ustach pojawia się nieco smutny uśmiech. Mam
wrażenie, że niektóre rzeczy dzieją się zbyt szybko, a ja sam nie dopilnowałem,
żeby te sprawy potoczyły się trochę inaczej.
Trochę zamyślony, uniosłem wzrok na słońce, które
dzisiejszego dnia świeciło trochę słabo, ale w sumie nic nowego, biorąc pod
uwagę że w ostatnich dniach pogoda zbytnio nie dopisywała. Mimo to i tak
lubiłem czasem popatrzeć na tą rozjarzoną gwiazdę, która niemiłosiernie potrafiła
porazić w oczy zwykłego śmiertelnika. To jednocześnie przypominało mi o
kontroli jaką sprawuję nad tą potężną gwiazdą, bez której życie na tej planecie
raczej nie byłoby możliwe.
Strażnik Słońca i Dobra… Czasem się zastanawiam czemu akurat
ja zostałem przydzielony akurat do tego. Trochę to śmieszne, gdyż żyję już
naprawdę długo i dopiero teraz snuję nad
tym refleksje. No cóż czasem przychodzi w życiu taki czas, że zastanawiasz się
nad tym co zrobiłeś źle, a co dobrze.
Z cichym westchnięciem odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem
w stronę śpiącego Victora. Wciąż miałem w sobie wiele wątpliwości i
sprzeczności, ale wiedziałem że chcę pozostać przy jego boku.
Trzydzieści minut później
- Książę, pora wstawać i kontynuować trening zgodnie z twoim
życzeniem – stanąłem obok łóżka, mężczyzny, który dopiero po chwili zaczął się
niespokojnie wiercić, powoli wybudzając się ze swojej drzemki.
- Już, już – mruknął pod nosem i z cichym ziewnięciem
podniósł się do siadu.
- Tak sobie pomyślałem i uznałem, że może mógłbym pomóc w
twoim treningu – odparłem, kiedy to Victor wracał myślami do rzeczywistości, a
jego oczy jak i myśli stawały się coraz bardziej skupione.
- To znaczy?
- To znaczy, że mógłbyś użyć swoich mocy na mnie lub nawet
możemy przeprowadzić mały sparing – wyjaśniłem z pogodnym uśmiechem na ustach.
W sumie to dawno nie walczyłem i wypadałoby trochę rozruszać kości, w końcu nie
wiadomo czego możemy oczekiwać po powrocie do domu.
<Victor? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz