wtorek, 2 czerwca 2020

Od Yuri'ego CD Victor

Patrzyłem z lekkim niedowierzaniem w stronę mężczyzny, martwiąc się że przesadzi z treningiem i może się to potem źle skończyć dla jego ciała. Dlatego w mojej intencji było przekonanie go do odpuszczenia sobie dalszych ćwiczeń i to by powrócił do komnaty, aby mógł na spokojnie odpocząć. Wolałbym uniknąć jego zrzędzenia, jeśli będzie przemęczony i ledwo będzie mógł ustać na nogach. W końcu wiadomo, że używając mocy jego zasób energii znacznie ubywa, biorąc też pod wagę, że nie potrafi jeszcze wszystkiego kontrolować na takim poziomie, aby szybko się nie przemęczyć. Dlatego też musiałem dopilnować, że będzie sobie robił przerwy, nawet jeśli zabiorą mu cenny czas, jaki mógłby poświęcić na trening.
- Panie mój, myślę że powinieneś na chwilę odpocząć, a potem wznowić trening - oznajmiłem spokojnie, wpatrując się w mężczyznę, który na moje słowa skrzywił się delikatnie, wciąż nie wyraźnie chcąc kontynuować ćwiczenia, pomimo tego, że widać było po nim wyraźne zmęczenie.
- Muszę chyba odmówić... - zaczął, jednak ja zmarszczyłem brwi niezadowolony, podpierając się o swoje boki.
- Nie przyjmuję sprzeciwu - odparłem stanowczo, po czym podszedłem do niego, czekając aż podniesie na mnie swój wzrok. - Naprawdę podziwiam twój zapał, jednak nic ci to nie da jeśli będziesz zmęczony - odetchnąłem cicho, mając nadzieję, że moje słowa do niego dotrą.
- Yuri - mruknął niezadowolony, jednak w tym momencie mało mnie obchodziło czego chciał na mnie użyć, bylebym zmienił swoje stanowisko.
- Książę - odpowiedziałem, po czym chwyciłem go mocno za ramię ciągnąć go przy tym do góry. Miałem zamiar go osobiście odprowadzić do jego komnaty i dopilnować, że faktycznie w niej zostanie i odpocznie.
Bez słowa ruszyłem wraz z mężczyzną w stronę rezydencji. Czułem w dalszym ciągu opór z jego strony, ale ze względu na to, że jego ciało było zmęczone, to łatwo mi się go prowadziło i nie musiałem używać nie wiadomo ile siły.
- Zostanę z tobą - dodałem, kiedy już znaleźliśmy się w jego komnacie, a on usiadł na brzegu łóżka, wzdychając przy tym ciężko. Widząc jednak jego niezbyt szczęśliwą minę, postanowiłem podejść do niego i ująć dłońmi jego twarz.
- Naprawdę dałeś dzisiaj z siebie wszystko i jestem z ciebie bardzo dumny - uśmiechnąłem się do niego łagodnie, kciukiem gładząc jego policzek. - Jednak pamiętaj żebyś się za bardzo nie przeforsował. Mimo wszystko masz mnie po mojej stronie i w razie czego nie zawaham się stanąć za tobą murem, rozumiesz mój Książę?
Jasnowłosy spojrzał na mnie swoimi nieziemsko błękitnymi oczami, po czym potrząsnął delikatnie głową, dając mi do zrozumienia, że dotarły do niego moje słowa. Uśmiechnąłem się na to nieco szerzej i poprawiłem czule grzywkę, która zawsze opadała na jego lewe oko, po czym odsunąłem się od mężczyzny, który przecież miał koniec końców odpocząć.
Victor jeszcze przez chwilę wpatrywał się we mnie z dość nieczytelnym wyrazem twarzy, po czym położył się na boku i z cichym westchnięciem wtulił twarz w poduszkę.
- Obudź mnie gdzieś za trzydzieści minut – oznajmił stanowczo, a ja pokiwałem delikatnie głową.
- Oczywiście, mój Książę – odparłem po czym postanowiłem usiąść w krześle, które akurat stało przy oknie. Skoro Victor odpoczywał, to ja mogłem też sobie pozwolić na chwilę relaksu. Oczywiście nie będę spał tylko raczej poświęcę ten czas na podziwianie tego co dzieje się za oknem. Dawno już nie miałem okazji by na spokojnie przejść się do lasu, lub chociażby wymknąć się w nocy by polatać. Kiedy byliśmy w zamku to jakoś udawało mi się znaleźć czas na te rzeczy poza tym często też chodziłem na spacery do lasu by móc pozbierać zioła. Mimo to jestem świadomy, że jak wrócimy to wiele może się zmienić i na samą myśl o tym, na moich ustach pojawia się nieco smutny uśmiech. Mam wrażenie, że niektóre rzeczy dzieją się zbyt szybko, a ja sam nie dopilnowałem, żeby te sprawy potoczyły się trochę inaczej.
Trochę zamyślony, uniosłem wzrok na słońce, które dzisiejszego dnia świeciło trochę słabo, ale w sumie nic nowego, biorąc pod uwagę że w ostatnich dniach pogoda zbytnio nie dopisywała. Mimo to i tak lubiłem czasem popatrzeć na tą rozjarzoną gwiazdę, która niemiłosiernie potrafiła porazić w oczy zwykłego śmiertelnika. To jednocześnie przypominało mi o kontroli jaką sprawuję nad tą potężną gwiazdą, bez której życie na tej planecie raczej nie byłoby możliwe.
Strażnik Słońca i Dobra… Czasem się zastanawiam czemu akurat ja zostałem przydzielony akurat do tego. Trochę to śmieszne, gdyż żyję już naprawdę długo i  dopiero teraz snuję nad tym refleksje. No cóż czasem przychodzi w życiu taki czas, że zastanawiasz się nad tym co zrobiłeś źle, a co dobrze.
Z cichym westchnięciem odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem w stronę śpiącego Victora. Wciąż miałem w sobie wiele wątpliwości i sprzeczności, ale wiedziałem że chcę pozostać przy jego boku.

Trzydzieści minut później

- Książę, pora wstawać i kontynuować trening zgodnie z twoim życzeniem – stanąłem obok łóżka, mężczyzny, który dopiero po chwili zaczął się niespokojnie wiercić, powoli wybudzając się ze swojej drzemki.
- Już, już – mruknął pod nosem i z cichym ziewnięciem podniósł się do siadu.
- Tak sobie pomyślałem i uznałem, że może mógłbym pomóc w twoim treningu – odparłem, kiedy to Victor wracał myślami do rzeczywistości, a jego oczy jak i myśli stawały się coraz bardziej skupione.
- To znaczy?
- To znaczy, że mógłbyś użyć swoich mocy na mnie lub nawet możemy przeprowadzić mały sparing – wyjaśniłem z pogodnym uśmiechem na ustach. W sumie to dawno nie walczyłem i wypadałoby trochę rozruszać kości, w końcu nie wiadomo czego możemy oczekiwać po powrocie do domu.

<Victor? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz