wtorek, 16 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Kiwnąłem głową na dźwięk jego słów, zauważając jego ekscytację, doskonale wiedząc co, to oznaczało, a mogło być tak spokojnie i cicho, gdyby nie ta kochana gaduła. Jego buzia mogłaby się nigdy nie zamykać, od razu przypomina mi się nasze pierwsze spotkanie po kilku latach rozłąki. Myślałem, że zakleję mu usta, i zdania nie zmieniam, Yuki grzecznie czytał sobie książkę, a ja słuchałem przyjaciela, który już rozmyślał, o tym, jak będzie tam wyglądało, mógłby troszeczkę wyluzować, za kilka godzin zobaczy to na własne oczy, nie musi się domyślać, chociaż może to namolne ludzkie zachowanie ekscytacja i ciekawość coś, czego nigdy nie rozumiałem, owszem zdarzało mi się z czegoś cieszyć, ale żeby aż tak? Raczej nie.
Ciche westchnięcie wydobyło się z moich ust, gdy ten głupek próbował zachęcić mnie do mówienia, najwidoczniej gadanie do mnie mu nie wystarczało, chciał konwersacji. Pytanie tylko, czy i ja jej chce? Może chociaż nie jestem pewien, wciąż czuję się oszukany, powiedziałem mu, co mnie męczy, a mimo to książki na oczy nie ujrzałem, co prawda nigdzie nie wspominał o tym, że mi ją odda, gdy porozmawiamy, ale jednak mimo to lekko zostałem oszukany. Ja czuję to w kościach.
- Ty naprawdę nie potrafisz się doczekać co? - Zapytałem w końcu, aby przestał biadolić, chociażby na kilka sekund, nie żeby mi to przeszkadzało, zazwyczaj sam chętnie z nim rozmawiam, jednakże ciężko mi mówić o czymś, czego na oczy nie widziałem, czytając zaledwie urywki informujące o starożytnych ruinach.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tak sobie myślę.. - I znów się zaczęło, mówił i mówił, rozbawiony w końcu zacząłem się z niego śmiać, co wywołało w nim zaskoczenie i niezrozumienie. - Co cię tak bawi? - Spytał w końcu, pusząc policzki, śmieję się z czegoś i nawet go nie poinformuję z czego? No niedopuszczalne.
- Nie z niczego przepraszam - Rzuciłem mu przepraszające spojrzenie nie chcąc, aby się na mnie zdenerwował, nie potrzebuję fochów z jego strony, co prawda wiem jak szybko udobruchać swojego pasterza, mimo to wolałbym nie drażnić się z nim bardziej niż to konieczne. Jeszcze będę miał na to nie jedną okazję.
Sorey mimo wszystko troszeczkę się pofukał na mnie kilka minut milczał, kręcił nosem, udawał, że mnie nie ma, aby koniec końców od obrazić się na mnie, nigdy nie potrafił się długo złościć, za co byłem mu bardzo wdzięczny, ciężko jest mi znieść go gadatliwego, ale jeszcze trudniej milczącego.
***
- Jesteśmy - Zadowolony Sorey zszedł z konia, prawie że podskakując z radości, co udzieliło się również Yukiemu, teraz to oboje najchętniej już by tam wbiegli, nie zwracając uwagę na późne godziny.
Westchnąłem cicho, widząc ich zachowanie, kładąc dłoń na czoło, pokręciłem głową, schodząc z konia, w czym pomogłem i chłopcu.
- Idziemy do środka? - Yuki nie ukrywał radości, ledwo potrafiąc ustać w miejscu, zauważyłem, że i nasz człowiek zachowuje się identycznie. A więc jednak Yuki brał przykład z pasterza, uczył się obserwując, mądre dziecko.
- Jeśli Miki nie będzie miał nic przeciwko - Mój przyjaciel odwrócił się w moją stronę, rzucając mi błagalne spojrzenie, Yuki zrobił to samo, bardzo chcąc zobaczyć, chociażby odrobinkę ruin.
- Jeśli bardzo musicie, to idźcie, przygotuje nam koce, w ciemnościach nie wiele możecie zobaczyć - Odparłem, nie mając powodu, aby ich trzymać, sam wolę wejść do ruin z samego rana, aby zwiedzić je od początku do końca, poza tym, gdy oni będą odkrywać drobne ciekawostki, znajdujące się w ruinach ja będę miał wystarczająco dużo czasu, aby przygotować wszystko do snu, i kto wie, może przeczytać kilka stron księgi, o ile ten mój złośliwy człowiek nie zechce mi jej zabrać, aby i mnie zmusić do drobnej ekspedycji.
- To nie idziesz z nami? - Sorey podszedł do mnie, kładąc dłonie na moich ramionach, patrząc na mnie z powagą wypisaną na twarzy.
- Nie, w porównaniu do was nie ekscytuje się tym miejscem, chcę je zwiedzić, ale z samego rana, jak już mówiłem w ciemnościach niewiele widać - Wyjaśniłem, co prawda byłem ciekawy tego miejsca w końcu to ruiny ognia i wody mogę wiele się dowiedzieć o innych takich jak ja, co nie oznaczało, że muszę wejść tam już teraz. - Uważajcie tylko na siebie, nie biegać, nie skakać i nie krzyczeć - Upomniałem ich obu, nie chcąc, aby coś sobie zrobili. - Gdyby coś się działo, wezwij mnie - Dodałem, czochrając włosy przyjaciela, mimo wszystko martwiąc się o ich zdrowie i bezpieczeństwo, pamiętając o tym, że jestem chyba jedyną dojrzałą i odpowiedzialną tutaj osobą.

<Sorey? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz