Cieszyłem się z powrotu do zamku, jednocześnie czując nieprzyjemną zazdrość przy Alishy, tylko ona wzbudzała we mnie to straszne uczucie, od razu wiadomo komu, nie wolno ufać. Księżniczka jest piękną kobietą i chociaż wiem, że nie mam o co się martwić, jednakże jakoś jej nie ufam i zdania nie zmienię.
Obrażony siedziałem na ramionach przyjaciela, pragnąc już tylko położyć się na łóżku, byłem zmęczony, nic nierobienie też męczy.
- Długo będziesz na mnie obrażony? - Spytał, sprzedając mi pstryczka w nos.
~ Tak długo, jak będę musiał i chciał - Burknąłem, poruszając niezadowolony noskiem, gryząc go nie za mocno, ale odczuwalnie w płatek uszny lekko poirytowany. Niech nawet nie zaczyna, bo jeszcze coś mu zrobię, wciąż jestem zazdrosny, bez względu na to, czy to jego przyjaciółka, czy nie, mam to gdzieś wkurza mnie to i nie będę tego ukrywać.
Sorey otworzył drzwi z pokoju, w którym znajdował się kot, zadowolony zeskoczył z łóżka, podchodząc do swojego pana, ocierając się o jego nogi, z zaciekawieniem wpatrując się w górę. Oboje mierzyliśmy się wzrokiem, gdy pasterze kucnął, głaszcząc kota. Powoli, lecz niepewnie zszedłem na ziemię, siedząc blisko przyjaciela w razie czego gotowy do ucieczki, Lucjusz podszedł do mnie, zbliżając swój pyszczek do mnie, nie ruszałem się, przyglądając kotu, który z zaciekawieniem chodził w koło zaciekawiony, a jednocześnie zaskoczony obecnością nowego zwierzaka.
- Chyba cię polubił - Rozbawiony Sorey pogłaskał naszą dwójkę po łebkach, kot zamruczał zadowolony, gdy ja prychnąłem cicho.
~ Przynajmniej jeden - Rozciągnąłem się leniwie, biegnąc do łóżka, na które wskoczyłem, rozkładając się na jego miękkim materacu.
- Idę wsiąść kąpiel bądźcie grzeczni - Zwrócił się i do mnie i do kota znikając za drzwiami łazienki.
~ Nie utop się - Rzuciłem, wtulając się w poduszkę, wysuwając towarzystwo kota, który położył się obok mnie, nie przeszkadzał mi specjalnie, dlatego nawet nie reagowałem na jego obecność, zdecydowanie wolałem kota od psa..
Sorey długo nie wracał, co lekko mnie zaniepokoiło, podniosłem łeb do góry, się wpatrując w drzwi, które w końcu się otworzyły.
~ Nic ci nie jest? - Spytałem, podnosząc się do siadu, stając na dwóch łapkach, przyglądając mu się uważnie.
- Nie, czemu? - Spytał, podchodząc do łóżka, na którym usiadł, widząc w tym swoją okazję, wskoczyłem mu na kolana, tuląc się do jego klatki.
~ Długo cię nie było. Myślałem, że coś ci się stało - Zauważyłem, na co zaśmiał się cicho, głaszcząc mnie po łebku. Kładąc się na łóżku, zmęczony.
- Tak szybki się mnie nie pozbędziesz - Rozbawiony wtulił twarz w poduszkę, nakrywając się kocem.
Prychnąłem cicho, nic już nie mówiąc, wtulony w jego ciało zapadłem w sen, nie mając nic lepszego do roboty.
***
Obudziłem się wczesnym porankiem, przecierając dłońmi twarz, dopiero po kilku chwilach zaczynając kojarzyć fakty, wróciłem, wreszcie wróciłem byłem sobą. Zadowolony chciałem obudzić, od razu przyjaciela powstrzymałem się, jednak dając mu spokojnie wypocząć, siadając na brzegu łóżka, głaszcząc po łebku kota, który podszedł do mnie, pragnąc czułości. Faktem było to, że za nim nie przepadałem, jednakże on w porównaniu do psa nie był irytujący, wręcz przeciwnie zauważam wreszcie, że jest strasznie uroczy.
Głaskałem zwierzaka, odwracając się w stronę przyjaciela, kładąc mu dłoń na policzku, uśmiechając się delikatnie, przyglądając się jego twarzy, delikatnie całując jego usta, podgryzając trochę mocniej jego dolną wargę, aby go zbudzić, co prawda chciałem dać mu wypocząć, jednak szybko znudziło mi się siedzenie, zbyt długo byłem, wydrą pragnę uwagi i nie będę tego krył, jednocześnie chcąc trochę podrażnić przyjaciela, znając jego obawy dotyczące moich dzikich zachowań, które mógłby mi zostać po przemianie.
<Sorey? C:>
Obrażony siedziałem na ramionach przyjaciela, pragnąc już tylko położyć się na łóżku, byłem zmęczony, nic nierobienie też męczy.
- Długo będziesz na mnie obrażony? - Spytał, sprzedając mi pstryczka w nos.
~ Tak długo, jak będę musiał i chciał - Burknąłem, poruszając niezadowolony noskiem, gryząc go nie za mocno, ale odczuwalnie w płatek uszny lekko poirytowany. Niech nawet nie zaczyna, bo jeszcze coś mu zrobię, wciąż jestem zazdrosny, bez względu na to, czy to jego przyjaciółka, czy nie, mam to gdzieś wkurza mnie to i nie będę tego ukrywać.
Sorey otworzył drzwi z pokoju, w którym znajdował się kot, zadowolony zeskoczył z łóżka, podchodząc do swojego pana, ocierając się o jego nogi, z zaciekawieniem wpatrując się w górę. Oboje mierzyliśmy się wzrokiem, gdy pasterze kucnął, głaszcząc kota. Powoli, lecz niepewnie zszedłem na ziemię, siedząc blisko przyjaciela w razie czego gotowy do ucieczki, Lucjusz podszedł do mnie, zbliżając swój pyszczek do mnie, nie ruszałem się, przyglądając kotu, który z zaciekawieniem chodził w koło zaciekawiony, a jednocześnie zaskoczony obecnością nowego zwierzaka.
- Chyba cię polubił - Rozbawiony Sorey pogłaskał naszą dwójkę po łebkach, kot zamruczał zadowolony, gdy ja prychnąłem cicho.
~ Przynajmniej jeden - Rozciągnąłem się leniwie, biegnąc do łóżka, na które wskoczyłem, rozkładając się na jego miękkim materacu.
- Idę wsiąść kąpiel bądźcie grzeczni - Zwrócił się i do mnie i do kota znikając za drzwiami łazienki.
~ Nie utop się - Rzuciłem, wtulając się w poduszkę, wysuwając towarzystwo kota, który położył się obok mnie, nie przeszkadzał mi specjalnie, dlatego nawet nie reagowałem na jego obecność, zdecydowanie wolałem kota od psa..
Sorey długo nie wracał, co lekko mnie zaniepokoiło, podniosłem łeb do góry, się wpatrując w drzwi, które w końcu się otworzyły.
~ Nic ci nie jest? - Spytałem, podnosząc się do siadu, stając na dwóch łapkach, przyglądając mu się uważnie.
- Nie, czemu? - Spytał, podchodząc do łóżka, na którym usiadł, widząc w tym swoją okazję, wskoczyłem mu na kolana, tuląc się do jego klatki.
~ Długo cię nie było. Myślałem, że coś ci się stało - Zauważyłem, na co zaśmiał się cicho, głaszcząc mnie po łebku. Kładąc się na łóżku, zmęczony.
- Tak szybki się mnie nie pozbędziesz - Rozbawiony wtulił twarz w poduszkę, nakrywając się kocem.
Prychnąłem cicho, nic już nie mówiąc, wtulony w jego ciało zapadłem w sen, nie mając nic lepszego do roboty.
***
Obudziłem się wczesnym porankiem, przecierając dłońmi twarz, dopiero po kilku chwilach zaczynając kojarzyć fakty, wróciłem, wreszcie wróciłem byłem sobą. Zadowolony chciałem obudzić, od razu przyjaciela powstrzymałem się, jednak dając mu spokojnie wypocząć, siadając na brzegu łóżka, głaszcząc po łebku kota, który podszedł do mnie, pragnąc czułości. Faktem było to, że za nim nie przepadałem, jednakże on w porównaniu do psa nie był irytujący, wręcz przeciwnie zauważam wreszcie, że jest strasznie uroczy.
Głaskałem zwierzaka, odwracając się w stronę przyjaciela, kładąc mu dłoń na policzku, uśmiechając się delikatnie, przyglądając się jego twarzy, delikatnie całując jego usta, podgryzając trochę mocniej jego dolną wargę, aby go zbudzić, co prawda chciałem dać mu wypocząć, jednak szybko znudziło mi się siedzenie, zbyt długo byłem, wydrą pragnę uwagi i nie będę tego krył, jednocześnie chcąc trochę podrażnić przyjaciela, znając jego obawy dotyczące moich dzikich zachowań, które mógłby mi zostać po przemianie.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz