Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć to jednych z gorszych dni, mam pecha czy tylko towarzystwo, która mnie otacza to bezmózgie istoty? Najbardziej wkurzający w tym wszystkim był ten cholerny serafin powietrza, za to, co mi zrobił, jeszcze się zemszczę, to co mu zrobiłem, to nic obaj wiem, że to jeszcze nie koniec naszej gry, mam tylko nadzieję, że zdążę wrócić do swojej formy, nim ten idiota coś wymyśli.
Ponarzekałem już na człowieka z ptasim mózgiem teraz pora na drugą istotę, a mianowicie psa, ten cholerny mały kundel, ciągle na mnie szczekał lub mnie gonił, gdy wrócimy do zamku, napuszczę na niego kota, niech trochę go pogoni od razu będzie spokojniej. Tak sobie myślę, ten kot nie był takim złym pomysłem, można wykorzystać go jako broń przed psem, no przynajmniej dopóki jest małym głupim szczeniakiem, gorzej będzie, jeśli dorośnie, wtedy oboje możemy mieć problem.
Wynurzyłem łeb z wody. Chcąc, choć kilka chwil odpocząć od tego kundla, który na moje nieszczęście wciąż stał na brzegu, szczekając na mnie, gdy tylko mnie zobaczył. Co za irytujące stworzenie ile bym dał, aby się go pozbyć, nikt by za nim nie tęsknił. Yuki w końcu by zapomniał, teraz cieszy się nowym zwierzątkiem, wszystko jest pięknie i kolorowo niestety to, co piękne i kolorowe przemija prędzej czy później.
~ Wynoś się potworze - Burknąłem w myślach, poruszając swoim silnym ogonem, starając się odstraszyć potworka, który ani myślał sobie odpuścić, ujadał jak szalony. Czy to zwierzę będzie jeszcze gorsze, gdy dorośnie? Oby nie bo jeśli tak to na pewno nasze spokojne życie się zmieni. Pomyśleć, że kiedyś byliśmy sami tylko nasza dwójka, później pojawiła się Lailah, kot, Yuki, szczeniak i ta dwójka złośników. Przynajmniej po wszystkim pożegnamy się z serafinami, na głowie zostanie nam chłopiec i pies, kota nie biorę pod uwagę on świetnie sobie radzi sam i nie specjalnie potrzebuje opieki.
- Codi no chodź - Mały chłopiec przyszedł po tego potworka, zabierając go ze sobą do ogniska. Wreszcie nastała cisza i spokój mogłem pomyśleć nas swoim zwierzęcym życiem, nie robiłem teraz zupełnie nic, spałem, jadłem i niepotrzebnie się denerwowałem lub bałem. Bycie wydrą, to znaczy jej życie jest super, mógłbym taki zostać, nie obraziłbym się, mieszkałbym przy wodzie, grzał się na słoneczku, żyjąc jak król, co prawda brakowałoby mi bliskiego kontaktu z moim pasterzem, ale i dałoby się jakoś przeskoczyć, ta mikstura udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Zadowolony pływałem na pleckach, wpatrując się w niebo, wydry to zwierzęta nocne, za dnia oczywiście, że funkcjonują jednak rzadziej i mniej chętniej. Jestem doskonałym tego przykładem, robię wielkie soczyste nic i pierwszy raz w życiu dobrze mi z tym.
Przesiadywałem w wodzie do późna, nikt nie kazał mi z niej wyjść, a nawet jeśli by próbował, raczej bym nie posłuchał, jestem dzikim zwierzęciem oby już nie długo. Tak jestem świadom swoich myśli, raz chce zostać wydrą do końca życia, a później chcę być sobą, też tego nie rozumiem.
Wychodząc na brzeg, zauważyłem śpiące towarzystwo, widząc w tym swoją szansę, aby dopuścić się malutkich złośliwości, po cichu skradając się tak, aby nie usłyszał mnie szczeniak, który wyglądał na śpiącego. Rozejrzałem się. Upewniając, że wszyscy na pewno śpią, podszedłem do serafina powietrza, przyglądając się śladom, które mu pozostawiłem na twarzy, stanąłem na dwóch łapach, już mając w planach zrobić mu psikusa. Za tę tresurę przecież sobie zasłużył.
- Mikleo nie rób tego - Odwróciłem łeb w stronę przyjaciela. Zauważając, że nie śpi, co było lekkim szokiem, wydawało mi się, że spał najwidoczniej doszło do pomyłki jaka szkoda. Miało być bez żadnych świadków no, dopóki by ich nie obudził darciem.
~ Dlaczego to idealny moment - Mruknąłem, niezadowolony z rozkazu, który usłyszałem. Nie tak miało przecież być.
- Nie musisz wybudzać przy tym wszystkich - Burknąłem w myślach, kilka słów odpuszczając sobie tę zabawę, oboje wiemy, jak cudownie smakuje zemsta, to był idealny moment, reszta by się na mnie nie obraziła, tak myślę. Mimo wszystko skoro już zrezygnowałem, ostrożnie patrząc na potworka, szedłem w stronę przyjaciela, stając łapką na patyk, na moje nieszczęście szczeniak podniósł łeb, w pierwsze chwili nie wiedziałem co robić, kłaść się i udawać martwego czy raczej wiać.
Instynkt kazał mi pokazać kły, gdy to nie podziałało, zacząłem uciekać, ta zabawa w ganianego wcale mi się nie podobała, moje łapki były szybkie w wodzie nie na lądzie.
Ponarzekałem już na człowieka z ptasim mózgiem teraz pora na drugą istotę, a mianowicie psa, ten cholerny mały kundel, ciągle na mnie szczekał lub mnie gonił, gdy wrócimy do zamku, napuszczę na niego kota, niech trochę go pogoni od razu będzie spokojniej. Tak sobie myślę, ten kot nie był takim złym pomysłem, można wykorzystać go jako broń przed psem, no przynajmniej dopóki jest małym głupim szczeniakiem, gorzej będzie, jeśli dorośnie, wtedy oboje możemy mieć problem.
Wynurzyłem łeb z wody. Chcąc, choć kilka chwil odpocząć od tego kundla, który na moje nieszczęście wciąż stał na brzegu, szczekając na mnie, gdy tylko mnie zobaczył. Co za irytujące stworzenie ile bym dał, aby się go pozbyć, nikt by za nim nie tęsknił. Yuki w końcu by zapomniał, teraz cieszy się nowym zwierzątkiem, wszystko jest pięknie i kolorowo niestety to, co piękne i kolorowe przemija prędzej czy później.
~ Wynoś się potworze - Burknąłem w myślach, poruszając swoim silnym ogonem, starając się odstraszyć potworka, który ani myślał sobie odpuścić, ujadał jak szalony. Czy to zwierzę będzie jeszcze gorsze, gdy dorośnie? Oby nie bo jeśli tak to na pewno nasze spokojne życie się zmieni. Pomyśleć, że kiedyś byliśmy sami tylko nasza dwójka, później pojawiła się Lailah, kot, Yuki, szczeniak i ta dwójka złośników. Przynajmniej po wszystkim pożegnamy się z serafinami, na głowie zostanie nam chłopiec i pies, kota nie biorę pod uwagę on świetnie sobie radzi sam i nie specjalnie potrzebuje opieki.
- Codi no chodź - Mały chłopiec przyszedł po tego potworka, zabierając go ze sobą do ogniska. Wreszcie nastała cisza i spokój mogłem pomyśleć nas swoim zwierzęcym życiem, nie robiłem teraz zupełnie nic, spałem, jadłem i niepotrzebnie się denerwowałem lub bałem. Bycie wydrą, to znaczy jej życie jest super, mógłbym taki zostać, nie obraziłbym się, mieszkałbym przy wodzie, grzał się na słoneczku, żyjąc jak król, co prawda brakowałoby mi bliskiego kontaktu z moim pasterzem, ale i dałoby się jakoś przeskoczyć, ta mikstura udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Zadowolony pływałem na pleckach, wpatrując się w niebo, wydry to zwierzęta nocne, za dnia oczywiście, że funkcjonują jednak rzadziej i mniej chętniej. Jestem doskonałym tego przykładem, robię wielkie soczyste nic i pierwszy raz w życiu dobrze mi z tym.
Przesiadywałem w wodzie do późna, nikt nie kazał mi z niej wyjść, a nawet jeśli by próbował, raczej bym nie posłuchał, jestem dzikim zwierzęciem oby już nie długo. Tak jestem świadom swoich myśli, raz chce zostać wydrą do końca życia, a później chcę być sobą, też tego nie rozumiem.
Wychodząc na brzeg, zauważyłem śpiące towarzystwo, widząc w tym swoją szansę, aby dopuścić się malutkich złośliwości, po cichu skradając się tak, aby nie usłyszał mnie szczeniak, który wyglądał na śpiącego. Rozejrzałem się. Upewniając, że wszyscy na pewno śpią, podszedłem do serafina powietrza, przyglądając się śladom, które mu pozostawiłem na twarzy, stanąłem na dwóch łapach, już mając w planach zrobić mu psikusa. Za tę tresurę przecież sobie zasłużył.
- Mikleo nie rób tego - Odwróciłem łeb w stronę przyjaciela. Zauważając, że nie śpi, co było lekkim szokiem, wydawało mi się, że spał najwidoczniej doszło do pomyłki jaka szkoda. Miało być bez żadnych świadków no, dopóki by ich nie obudził darciem.
~ Dlaczego to idealny moment - Mruknąłem, niezadowolony z rozkazu, który usłyszałem. Nie tak miało przecież być.
- Nie musisz wybudzać przy tym wszystkich - Burknąłem w myślach, kilka słów odpuszczając sobie tę zabawę, oboje wiemy, jak cudownie smakuje zemsta, to był idealny moment, reszta by się na mnie nie obraziła, tak myślę. Mimo wszystko skoro już zrezygnowałem, ostrożnie patrząc na potworka, szedłem w stronę przyjaciela, stając łapką na patyk, na moje nieszczęście szczeniak podniósł łeb, w pierwsze chwili nie wiedziałem co robić, kłaść się i udawać martwego czy raczej wiać.
Instynkt kazał mi pokazać kły, gdy to nie podziałało, zacząłem uciekać, ta zabawa w ganianego wcale mi się nie podobała, moje łapki były szybkie w wodzie nie na lądzie.
~ Zabierz go - Panikując, wskoczyłem na przyjaciela, chcąc być jak najdalej psa, który na pewno chciał mi coś zrobić, jego zębiska na pewno coś by mi zrobiły. ~ Ten potwór chce mnie zabić - Wspiąłem się mu na głowę, starając się go nie drapać, co było trudne, gdy strach brał nade mną górę.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz