Kiwnąłem delikatnie głową, odwracając się w stronę posągu. Wiem, na pewno bardzo ich wystraszyłem, jestem niemądrym stworzeniem, ale patrząc na posąg czułem, że muszę się czegoś więcej o nim dowiedzieć, bez względu na to, jak wściekły jest mój przyjaciel.
- Pasterz ciemności - Wypowiadając te słowa, odwróciłem głowę w stronę tekstu zapisanego na ścianie. - Pochłonięty złem uwięził anioły, wykorzystując ich moce w złych celach, pragnąc życia wiecznego, poddał się chciwości, zabijając anioła, którego krew dała mu wieczne życie, do dziś krąży po ziemi, szukając swoich ofiar - Przeczytałem, pismo znajdujące się na ścianach rozczytać mógłby tylko anioł, specjalny szyfr, którego człowiek nie jest w stanie zrozumieć.
- Mówisz o złym panie? - Pokiwałem przecząco głową, dając znać przyjacielowi, że to nie on.
- Pasterz ciemności narodził się duże wcześniej, to on otworzył bramę złu, wpuszczając je na ziemię, pan nieszczęścia jest tylko pionkiem w jego grze - Wyjaśniłem, nigdzie nie zapisano czy pasterz jeszcze żyje miałem jednak przeczucie, że gdzieś się ukrywać, życie wieczne nie pozwalało mu na śmierć a jedynie ponowne odrodzenie pod inną postacią.
- Chodźmy stąd - Yuki szarpnął mnie za rękę, patrząc na mnie błagalnie, westchnąłem cicho, wciąż jeszcze nie dowiedziałem się wszystkiego na temat pasterza, nie miałem jednak wyjścia, Yuki bardzo chciał stąd wyjść, a i sam Sorey nie wyglądał, jakby chciał przebywać tu dłużej niż to koniecznie.
- No dobrze - Kiwnąłem głową, ulegając jak zwykle zresztą.
Ponownie wróciliśmy do początków riun, to jednak nie koniecznie mnie interesowało, nie było tu już nic co chciałbym zobaczyć, histerię o pasterzach i aniołach znałem z historii dziadka i księgi, tamtej historii nie było nawet w książce, co naprawdę mnie zaciekawiło, ktoś ewidentnie nie chciał, aby prawda została odkryta.
- Mikleo znalazłeś coś o Serafinach wody? - Mały Yuki przerwał moje rozmyślanie, tym razem zerkając na mnie co jakiś czas, raz zdarzyło mi się odlecieć bez przesady, drugi raz tego nie zrobię.
- Nie, nic ciekawego naprawdę - Skłamałem, jak miałem powiedzieć małemu dziecku o tym, co działo się z takimi jak my? Był za mały, aby poznać prawdę.
Chłopiec uwierzył mi, nie dociekając prawdy, Sorey jednak od razu wychwycił moje kłamstwo, a ja widziałem, że już mi nie odpuści, cóż później z nim porozmawiam, nie chce robić tego przy chłopcu.
Wróciliśmy do zwiedzania, tym razem jednak nie odchodziłem już nigdzie, zmęczony stałem przy jednej ze ścian, patrząc przed siebie, najchętniej wróciłbym jeszcze do tamtego pomieszczenia, pragnąc dowiedzieć się jeszcze więcej, wiedziałem jednak, że to niemożliwe nie teraz nie przy nich, może jeszcze kiedyś kto to wie.
- Co takiego tam wyczytałeś? - Słysząc głos przyjaciela, westchnąłem cicho, wyszliśmy z ruin, postanawiając odpocząć, każdy z nas na swój sposób był zmęczony, dlatego należał nam się odpoczynek, w końcu już jutro wracamy, nie możemy zbyt długo tu zagościć, zły pan nie będzie na nas czekał, zaatakuję w najgorszym momencie, gdy nie będziemy się tego spodziewać.
Yuki nie mając ochoty spać, biegał z psem nieopodal nas, ciesząc się każdą chwilą, pozwalając nam tym samym na spokojną rozmowę.
- Dowiedziałem się... - Zacząłem, opowiadając przyjacielowi o tym, co działo się z aniołami, dlaczego teraz ich nie ma, powiedziałem o wojnie, którą obaj przeżyliśmy, Sorey słysząc o tych zapiskach, był tak samo zaskoczony, jak ja a może bardziej, na końcu powiedziałem mu o mocach, jakie posiadały anioły, sam nie miałem o nich zielonego pojęcia może gdybym za dziecka interesował się tym bardziej, teraz nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem.
- Twoja krew daje nieśmiertelność? - W jego ustach brzmiało to zupełnie inaczej, mówił to z ukazywaniem uczuć zaskoczenia i przerażenia, kiedy ja nawet nie wiedziałem, jakie miałbym użyć, szok już minął, a ja mówiłem wszystko tak spokojnie, jak gdyby wcale mnie to nie obchodziło, co nie było prawdą oczywiście, że obchodziło w końcu to moi przodkowie po prostu uczucia i ich okazywanie to wciąż moja słaba strona.
- Nie powiedziałem, że moja, powiedziałem moich przodków może moja wcale nie - Trochę już zmęczony tymi rozmowami i zwiedzaniem ruin oparłem głowę na ramieniu przyjaciela, zamykając oczy, które nieprzyjemnie szczypały ze zmęczenia. - Przepraszam za zgubienie się - Szepnąłem cicho, nie chcąc, aby się gniewał, przypominając sobie, że jeszcze za to go nie przeprosiłem, a przecież wypadało to zrobić, biorąc pod uwagę, ile strachu musiał się najeść, z powodu mojego odłączenia się. - Nie chciałem cię straszyć, tam w środku coś mnie wołało. Czułem, jak gdybym tracił kontrolę nad całym ciałem i umysłem - Mruknąłem, wolałem się wytłumaczyć, chociaż nie brzmiało to, jak gdybym odczuwał skruchę, ze zmęczenia mówiąc co myślę, ledwo utrzymując kontakt z przyjacielem, usilnie starając się z nim rozmawiać, aby nie zasnąć.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz