Zmarszczyłem brwi na jego słowa. Mikleo jeszcze nigdy nie pozwolił nazwać siebie uroczym. Skąd ta jego nagła zmiana zdania? Nadal się boi, że tak po prostu od niego odejdę do jakiegoś randomowego faceta z ulicy i po prostu takim pozwalaniem na wszystko chce mnie do siebie przekonać? Rozumiałem jego obawy, w końcu już raz go zdradziłem, ale teraz byłem już w pełni sobą i w życiu nie popełnię tego samego błędu. Miałem przy swoim boku najbardziej pięknego i kochanego anioła i za żadne skarby świata go nie opuszczę.
Jedną z dłoni przeniosłem na jego biodro przysuwając jego ciało bliżej siebie, a drugą położyłem na zarumienionym policzku. Przybliżyłem swoje usta do tych jego, by następnie złączyć je w delikatnym pocałunku. Musiałem wybić mu tę zazdrość z głowy.
- Jesteś przeuroczy – wymruczałem cicho, kiedy tylko oderwałem się od niego. – I nie bój się, jestem tylko i wyłącznie twój.
Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie, ale w jego oczach mogłem dostrzec zwątpienie. Jeszcze wczoraj to on mnie pocieszał i zapewniał, że mnie kocha i wybaczył mi ten straszny czyn, jakim była zdrada. Teraz wygląda na to, że rolę się odwróciły i teraz to ja będę musiał zrobić, aby przekonać go do siebie.
Wziąłem go na ręce i bez problemu przeniosłem na łóżko, a następnie zawisnąłem nad nim. W mojej przydużej na niego koszuli, tymi rozprószonymi na poduszce włosami oraz przyjemnie zaróżowionymi policzkami wyglądał jeszcze śliczniej. Przechyliłem delikatnie głowę i zagryzłem wargę, udając zastanowienie.
- I co ja mam zrobić, abyś przestał być zazdrosny… - wymamrotałem, nie spiesząc się z odpinaniem guzików koszuli.
- Nie wiem, będziesz musiał coś wymyślić – odparł jedynie, wsuwając swoje długie, smukłe palce w moje włosy. Zamruczałem z aprobatą, takie pieszczenie głowy było naprawdę przyjemne.
- Kocham cię – wymruczałem, zbliżając usta do jego szyi. – Jesteś cudowny i należę tylko do ciebie.
- To mi się podoba – wyszeptał zadowolony, uśmiechając się do mnie delikatnie. Kiedy moje wargi w końcu dotknęły jego szyi, z jego gardła wydobyło się głośne westchnięcie.
Swój cel mogłem uznać za spełniony, mój anioł wreszcie wyrzucił choć na chwilę z głowy nieprzyjemne myśli o czarnowłosym chłopaku. Może nie pozbyłem się jeszcze tej zazdrości z niego, ale liczyłem, że po jutrzejszej krótkiej, acz stanowczej rozmowie z Aleksandrem przestanie się nim przejmować całkowicie. Nie planowałem poświęcać czarnowłosemu dużo czasu: może im bardziej będę oziębły, tym większa szansa na to, że w końcu mnie sobie odpuści…
Resztę popołudnia spędziliśmy razem. W międzyczasie oczywiście chłopak zdążył wcisnąć we mnie dość spory obiad, który zjadłem cały, z czego był niezwykle zadowolony. Dopiero wczesnym wieczorem do naszego pokoju wbiegł Yuki z bardzo ważnym zapytaniem odnośnie książki o niebieskich ruinach, którą bardzo dawno temu mu dałem. Na szczęście byliśmy już w pełni ogarnięci, chociaż jak dla mnie mój anioł mógł uczynić moją koszulę stałym elementem swojej codziennej garderoby, przecież to wcale nie musiało wyglądać źle. Z niewinnego pytania chłopca wywiązała się mała dyskusja pomiędzy całą naszą trójką. Cicho była jedynie Lailah, która weszła do pokoju po kilkunastu sekundach od przybycia chłopca; siedziała sobie w fotelu i trzymała na kolanach lekko poddenerwowanego kota, podczas kiedy pies drzemał sobie na kolanach dziecka.
W końcu przyszedł czas na odpoczynek. O dziwo, byłem wyjątkowo spokojny i nie stresowałem się tak bardzo jutrzejszym spotkaniem. Miałem jasny i prosty plan, ten chłopak musiał zniknąć z naszego życia, bo inaczej nigdy nie zaznamy spokoju. Dlatego też zasnąłem bardzo szybko wtulony w drobne ciało przyjaciela.
Inaczej było z Mikleo. Chłopak kręcił się niespokojnie w nocy, wybudzając przy tym mnie. Oczywiście kiedy tylko tak się stało uspokajał się i mówił, bym szedł spać dalej. Naprawdę przejmował się tym spotkaniem.
Zdecydowałem się wstać dopiero, jak poczułem promienie słoneczne na moich powiekach. Od razu zauważyłem, że Mikleo był niespecjalnie wyspany i zadowolony z rozpoczęcia dzisiejszego dnia.
- Załatwimy to szybko – wymruczałem, po czym pocałowałem go w kark. Wydawał się być lekko zestresowany oraz niezadowolony, ale całkowicie go rozumiałem. Uważałem, że to nawet dobrze, że będzie przy mnie podczas tej rozmowy: będzie świadkiem mojego definitywnego końca „znajomości” pomiędzy mną, a tamtym chłopakiem i może to go uspokoi.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz