Patrzyłem na mojego człowieka w milczeniu, zastanawiając się nad jego pytaniem, nie do końca wiedząc jakiej odpowiedzi mu udzielić. Z jednej strony chciałem udzielić mu pozytywnej odpowiedzi, z drugiej jednak nie byłem przekonany co do tego, jeśli nadal będzie tak mało jadł, nie nabierze sił, a bez siły nie osiągnie celu i może zginąć na polu bitwy.
- Zobaczymy, jak będziesz jutro się czuł - Przyznałem, zgodnie z prawdą, przyglądając mu się uważnie, zjadł tyle, co prawie nic, czym bardzo mnie martwił, nie starałem się go, jednak zmuszasz do jedzenia, kontrolując jedynie jego treningi.
Sorey westchnął cicho, opadając na łóżku, wpatrując się w sufit, moja odpowiedź go nie zadowoliła, nie to chciał usłyszeć, niestety nie będę mówił mu tego, co usłyszeć by chciał, bo nie na tym to polega.
- Zaveid na opowiadał Yukim dziwnych historii - Zacząłem, zmieniając temat, schylając się do kota, który przyszedł chwilę się po miziać, idąc do swojego właściciela.
- Co masz na myśli? - Uniósł głowę, przyglądając mi się z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Wmówił Yukiemu, że już go nie chcemy i dlatego nie spędzamy z nim czasu, nie wspominając już o historii porzucenia go, ponoć chętny go oddać tak przynajmniej twierdził płaczący chłopiec - Przypominałem sobie rozmowę z chłopcem, gdy mój człowiek spał. Z tego powodu chciałem zrobić krzywdę temu głupiemu serafinowi, jednakże na to też przyjdzie pora.
- Żartujesz? - Usłyszałem irytację w głosie przyjaciela, najwidoczniej ruszyło go to tak samo, jak mnie.
Pokiwałem przecząco głową, co prawda nie chciałem mu o tym mówić, dopóki nie dojdzie do siebie, zmieniłem jednak zdanie, zdając sobie sprawę z wagi sytuacji. Jeśli Yuki przyjdzie z płaczem, Sorey powinien wiedzieć, z jakiego powodu chłopiec wpada w histerię.
- Idiota - W tym samym momencie powiedzieliśmy to samo, faktycznie oboje tak samo nie znosimy tego głupka.
- Pora spać - Dodałem, w końcu idąc do łóżka, poganiając chłopaka, oczywiście dzieciak ponarzekał, że nie chce jeszcze spać, że to, że tamto czym lekko mnie ruszył, spiorunowałem go swoim spojrzeniem, nie chcąc z nim dyskutować na ten temat, chcę trenować? To niech zamilknie i z łaski swojej pójdzie grzecznie spać, bo zaraz mnie zdenerwuje, a chyba nie chce mnie niepotrzebnie denerwować.
Następnego dnia obudziłem się jako pierwszy, wczesnym rankiem po cichu wstając z łóżka, aby nie zbudzić Soreya. Chcąc, aby spał jak najdłużej tylko mógł, nikt nie zmuszał go do wczesnego wstania z łóżka, niech śpi puki może, niedługo może nie móc zmrużyć oka przez nawet kilkanaście dni co podczas wojny będzie czymś naturalnym.
Wyszedłem z pokoju, wychodząc na ogród, po drodze spotykając Lailah, z którą zamieniłem kilka słów, aby w spokoju odejść, by spędzić kilka chwil sam na sam ze sobą. Czasem i takie samotne spędzanie czasu może być bardzo przyjemne, gdy nic ani nikt ci nie przeszkadza.
Nadszedł jednak czas powrotu, musiałem zobaczyć co z moim przyjacielem, jednocześnie postanowiłem przynieść mu śniadanie, mając zamiaru podejść do niego jak do dziecka, może w taki sposób przemowie mu do rozsądku.
- Dzień dobry - Odparłem, otwierając drzwi, zauważając siedzącego na łóżku chłopaka.
- Cześć - Zaspany przetarł oczy, odwracając głowę w moją stronę. - Idziemy trenować? - Spytał, z nadzieją w głosie, na co uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ależ oczywiście, bo wiesz, razem z Lailah chcemy dziś z tobą trenować..- Podszedłem do niego z jedzeniem, stawiając je na szafce nocnej. - Najpierw jednak musisz doprowadzić się do porządku, spójrz jak wyglądasz, zjedz śniadanie, a dopiero potem pójdziemy trenować. No, chyba że nie chcesz, wtedy zostaniemy w pokoju, a ty jeszcze trochę odpoczniesz - Widziałem jak go podejść, czasem miałem wrażenie, że rozmawiam z dzieckiem, proste słowa pomagały mi czasem go podejść, miałem tylko nadzieję, że i tym razem mi się uda. Jeśli nie zje, nie będzie żadnego treningu.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz