sobota, 6 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Bez słowa odszedłem stamtąd, wspomnienia wróciły tamten dzień, tamten wieczór już wtedy wiedziałem, że mnie zdradził, jego malinka na karku wszystko mi powiedziała, mimo to do końca aż do tej chwili wierzyłem naiwnie w to, że to tylko niewinna malinka wmawiałem to sobie, aby uspokoić samego siebie, w tamtych czasach było mi ciężko, znieść jego zachowania tłumaczyłem sobie wciąż, że to przejdzie i przeszło niosąc za sobą takie, a nie inne skutki. Może gdybym nie był taki uparty, nie zrobiłby mi tego. Co ja mówię, zdrada to zdrada bez znaczenia jest to dlaczego to zrobił, uchlał się i poszedł na bok od co cała sprawa wyjaśniona.
Byłem zły, skołowany i może nawet zraniony. Moja twarz była pusta, nie wykazując żadnych emocji, czułem się jak szmaciana lalka trochę wykorzystany trochę winny, nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, potrzebowałem czasu. Naprawdę wiele mu wybaczyłem każdy grzech, każdą krzywdę, uniesiony głos, tym razem było inaczej, musiałem pomyśleć nad tym, co zrobić z tym dalej, Ludzie zawsze byli i będą zdradliwi, tego nic nie zmieni, dlatego tak bardzo ich nienawidzę. Cholerne istoty krzywdzące siebie i innych świadomie czy nie to bez znaczenia.
Zamyślony minąłem bramy zamku, chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej stąd, ten spacer do miasta to najgłupszy pomysł, na jaki mogłem wpaść.
- Mikleo zaczekaj - Wchodząc na ogród, usłyszałem głos Soreya, nie zatrzymałem się, nie było takiej potrzeby, co mi powie? „To nie tak” lub „Nie byłem sobą"? Głupie gadanie, którego słuchać w tej chwili nie chcę.
Chwycił moją dłoń, zatrzymując mnie, patrząc przed siebie, westchnąłem cicho, odwracając głowę w jego stronę, aby rzucić mu puste spojrzenie, w moich oczach nie było nic, pusta widniała na twarzy, w oczach i sercu, nie wiedziałem do końca jak mam się czuć, poznałem smak miłości, nienawiści, zazdrości, ale czegoś takiego poznać nie chciałem, ból mieszany z żalem i nienawiścią do samego siebie. Gdybym tamtego dnia nie odszedł, nic by się nie wydarzyło, nigdy nie stałby się zły, a my nie zbliżylibyśmy się do siebie, tak byłoby znacznie lepiej. Anioł i człowiek to głupie. To wszystko od początku nie miało prawa bytu, my nigdy nie powinniśmy zrywać zakazanego owocu rosnącego wysoko na drzewie to kara za grzech.
Sorey coś mówił, nie wiedziałem tylko co mój, umysł nie rejestrował tego, co wychodziło z jego ust, nie chciał nawet rejestrować, nie chciał słuchać, nie teraz nie po tym wszystkim to cios, cios kolejny z rzędu, po którym muszę się pozbierać. Jestem aniołem, zniosę wiele, przetrwałem w końcu złego pasterza nic mnie nie złamie prawie nic, to bolesne uczucie w sercu może utrudnić mi wszystko, przemieniłem się w smoka, przez zło przejmujące nade mną kontrolę nie chcę znów tego przechodzić nie teraz kiedy wszystko miało się ułożyć.
Odwróciłem od niego wzrok, zabierając swoją dłoń, byłem zmęczony i nie chciałem z nim rozmawiać, powinien zrozumieć, że potrzebuję dłuższej chwili, aby ułożyć sobie to wszystko w głowie, aby nie żałować żadnych słów, które wypowiem.
- Miki - W jego głosie usłyszałem żal, czuł się winien tego, co zrobił, nic dziwnego nie był sobą, może gdybym nie kochał go, zniósłbym to inaczej, teraz jednak to nie było takie proste, chciałbym mu wybaczyć, jak robię to zawsze, gdy popełni błąd, dlaczego więc nie potrafię? To przez szok i zawód czasem mam wrażenie, że Edna miała racje, żadnemu człowiekowi nie powinno się ufać, bez znaczenia kim dla nas by nie był.
- Daj mi czas to za wiele dla mnie - Przyznałem, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem, nie chciałem na niego patrzeć ani z nim rozmawiać powinien mnie zrozumieć, sam nie czułby się najlepiej, gdyby został zdradzony i to w taki sposób, już wtedy myślałem, aby zakończyć to, człowiek powinien być z człowiekiem, anioł ma być aniołem, ma być obrońcą nie miłością, to wszystko jest straszne pomieszane, oboje trochę się w tym wszystkim pogubiliśmy i potrzebujemy chwili, aby poukładać sobie to w głowie. Przynajmniej tak myślę tej sprawy, nie da się zamieść pod dywan, nie chce się z nim kłócić i wypominać mu tej nocy nie chcę też jednak z nim rozmawiać, zrobię to, gdy poczuję gotowość, już raz z tego powodu kłóciliśmy się drugi raz, nie chcę tego powtarzać, to nie ma sensu złość i niekontrolowane emocje nic nie wniosą..
Musiałem odejść nad wodę tylko tam potrafiłem zbierać, musiałem pozbyć się tego okropnego poczucia winy, mimo że nie ja zdradziłem, podświadomie wiem, że też ponoszę tego winę, w porównaniu z nim nie sypiając z nikim innym.
Nawet gdy był pieprzonym dupkiem, nie zdradziłem go tym, różni się człowiek od anioła, my nie zdradzimy ludzie tak.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz