Zwykle nie zwracałem za bardzo uwagi na niewidzialność Mikleo: był dla mnie widoczny i to mi najzupełniej wystarczało. Owszem, czasem odczuwałem smutek z tego powodu, jak na przykład w pierwszych chwilach znajomości z Alishą, ale jakoś szybko przestałem się tym przejmować.
Inaczej sprawy zaczęły się mieć, kiedy zacząłem darzyć go głębszym uczuciem niż tylko przyjaźń. Chciałem, by ludzie byli w stanie widzieć anioła, którego kocham. Chciałem wreszcie przestać powstrzymywać się od niemówienia do niego, kiedy w pobliżu są inni ludzie. Ile bym dał, aby tak po prostu złapać go za dłoń i normalnie przejść się z nim po ulicach miasta. Czemu ludzie nie mogą wreszcie przejrzeć na oczy?
I jeszcze ten brutalnie przerwany pocałunek. Rozumiałem, że chciał oszczędzić mi wstydu przed innymi ludźmi, ale podczas takiego pocałunku niespecjalnie przejmowałem się innymi, to było bardzo przyjemne. Lekko naburmuszony ruszyłem za przyjacielem, po tym wszystkim najchętniej wróciłbym wraz z nim do sypialni, ale skoro chciał zwiedzić targ, tak i też zrobimy.
Jak z początku byłem niezadowolony, tak z czasem mój humor uległ znacznej poprawie: głównymi czynnikami tej zmiany nastroju było podekscytowanie Mikleo oraz sam temat cel naszej małej ekspedycji, w końcu uwielbiałem ruiny. Bawiło mnie także zniecierpliwione wypisane na twarzy mojego anioła, kiedy pokazywał mi księgi, które chciał obejrzeć. Sam nie mógł wziąć ich do rąk nie wzbudzając tym samym szoku u sprzedawców: lewitujące książki nie są czymś codziennym.
Mimo, że nie wziąłem ze sobą sakiewki z pieniędzmi, nie wróciliśmy do zamku z pustymi rękami. Handlarze byli wobec mnie bardzo mili i z chęcią dyskutowali na temat książek, które interesowały mnie i niewidzialnego dla nich anioła. Pomimo moich odmów, niektórzy z nich nawet podarowali mi te księgi w prezencie, pomimo moich odmów. W ten sposób wróciliśmy do pokoju z trzema księgami i czterema mapami, które wręcz zostały wciśnięte do moich rąk.
Mikleo był bardzo zadowolony z ksiąg, ale trochę mniej z map. Uważał, że jedynie, dokąd mogą prowadzić, to do mojej zguby. Usłyszawszy jego wypowiedź, jedynie parsknąłem śmiechem. Podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu, kładąc podbródek na jego ramieniu.
- Nie uważasz, że troszeczkę przesadzasz? – spytałem rozbawiony, po czym delikatnie podgryzłem płatek jego ucha.
- Pamiętasz eliksir? – przypomniał mi, a ja od razu uśmiechnąłem się na wspomnienie uroczej, wkurzonej na wszystko i wszystkich wyderki. – Nie jesteś ulubieńcem wszystkich ludzi.
- Przecież to było wystawione i każdy mógł to kupić. Nie każdy, kto daje mi prezent chce mnie zabić – powiedziałem, wbijając mu palce w żebra. Nim chłopak zdążył mi oddać, od razu rozłożyłem jedną z map. – To chyba jest całkiem blisko, dzień drogi konno. Co myślisz?
- Myślę, że czas na trening, nie możesz spocząć na laurach – odparł, odwracając się przodem do mnie i sprzedając mi pstryczka w nos.
Naturalnym porządkiem rzeczy było to, że mu oddałem. Takie drobne złośliwości kierowane doprowadziły do małego siłowania. Oczywiście, bez problemu wygrywałem i z pewnością byłbym górą, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem. Finalnie to ja leżałem na ziemi, a Mikleo zwisał nade mną. Mimo wygranej, nie wydawał się zadowolony.
- Nie powinieneś dać mi wygrać – burknął, pusząc policzki.
- Ależ nie dałem, jesteś po prostu silny – uśmiechnąłem się niewinnie, wsuwając dłonie pod jego koszulę.
Chłopak prychnął cicho, ale na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Przybliżył swoje usta do moich i złączył je w namiętnym pocałunku. Czując, jak powoli zaczynam rozpinać guziki jego koszuli, od razu się odsunął się ode mnie i złapał za jeden z moich nadgarstków, dając mi tym samym znak, abym przestał. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiałem, o co mu chodziło. Zrobiłem coś nie tak?
- Trening czeka – wymruczał słodko, a ja jęknąłem z niezadowolenia.
- Nie może poczekać jeszcze trochę? – poprosiłem ładnie, ponownie przenosząc swoje dłonie na jego nagie ciało. – Przecież nic się nie stanie, jak poćwiczymy troszkę później – dodałem, zaczynając delikatnie jeździć dłońmi po jego przyjemnie chłodnej skórze. W tym momencie w ogóle się nie przejmowałem ćwiczeniami, miałem teraz wielką ochotę na coś innego. A może raczej na kogoś. I nawet nie przeszkadzał mi fakt, że leżałem na podłodze.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz