wtorek, 23 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

Naprawdę się bałem, w moim śnie byłem sam, zupełnie sam wtedy właśnie pojawił się i on człowiek, którego twarzy nigdy nie zapomnę, ten obrzydliwy uśmiech i krew na jego rękach, pragnął mojej śmierci, czego nie ukrywał. Nagle poznając ukrytą przeszłość aniołów, doznaję nowych emocji, sam nie wiem, czy to dobrze, czy też źle, poznawanie emocji ludzkich pozwoli mi bardziej zrozumieć, co czasem czuję mój przyjaciel, z drugiej strony nie chce więcej śnić o pasterzu, to kosztuje mnie zbyt wiele.
Westchnąłem cicho, kręcąc przecząco głową, nie chciałem mówić o tym śnie, Sorey sam miał kiedyś problemy z koszmarami, nie chce, aby moje koszmary dopadły i jego muszę się wyciszyć i wszystko będzie dobrze, nic się nie dzieje, nikt mnie nie zabije. Dlaczego więc aż tak się boje? To straszne bać się własnego snu, który nigdy nie powinien mnie ruszyć, nie jestem człowiekiem, muszę być silny, zwykły koszmar nie powinien tak na mnie zadziałać, czasem żałuję poznania wielu emocji ludzkich, sam zaczynam zachowywać się jak człowiek, a to nie jest dla mnie dobre, miło jest poznać radość, miłość, nawet smutek i ból strach jednak to najgorsze uczucie, które wręcz paraliżowało ciało.
Zamykając powieki, odetchnąłem cicho, trwaliśmy w ciszy, nie chciałem rozmawiać, a Sorey nie zmuszał mnie do tego, za co byłem mu strasznie wdzięczny, potrzebując czasu, aby wszystko ułożyć sobie w głowie.
Po dosyć sporym okresie czasowym byłem już całkowicie wyciszony, spokojnie zbierając myśli, odsuwając się od przyjaciela. Byłem dorosłą istotą, jakiś głupi koszmar nie powinien mnie ruszyć, muszę wziąć się w garść, na co dzień czuje i widzę wielkie zło, nie mogę bać się zwykłego snu to głupie, a ja muszę wbić sobie to do tego tępego łba. Gdyby to jednak było takie proste, jak sobie myślę, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze, ciężko jest czasem być aniołem, żyjącym na ziemi wśród ludzi nie rozumiejąc ich uczuć, gdybym tylko lepiej je rozumiał, na pewno nie czułbym się aż tak źle, nadszedł czas, aby nauczyć się odróżniać emocje nie pomoże mi to w moim problemie, ale dzięki temu łatwej będzie mi postrzegać rzeczywistość.
Otworzyłem powoli oczy, odwracając głowę w stronę ruin, wpatrywałem się tępo w miejsce, w którym wcześniej był pasterz, miałem nieodparte wrażenie, że koszmar, który dziś mi się przyśnił był prawdą, a więc to w taki sposób Sorey postrzegał koszmary, świat realny a koszmar nie ma różnicy, wyglądając identycznie, z łatwością można się pomylić.
- Miki nie patrz tam - Usłyszałem, odruchowo odwracając głowę w stronę chłopaka.
Byłem już spokojniejszy a mimo to wciąż delikatnie przerażony, ten mrok panujący do koła w żadnym wypadku mi nie pomagał, blask księżyca rzucał odrobinę światła na ziemię, lecz zbyt mało, abym czuł się bezpiecznie. Musiałem więc zgodzić się na rozpalenie ogniska nie spuszczając wzroku z przyjaciela, upewniając się, że zaraz nie zniknie. To nie jest tak, że mu nie ufam, raczej nie ufam sam sobie, w tej chwili mam problemy ze zrozumieniem tego, co się wydarzyło, wciąż śpię czy już nie te myśli krążyły mi po głowie, przebijając się przez koszmar, który dziś mi się przyśnił.
- Proszę - Sorey podał mi gorący napój, który spokojnie wziąłem do rąk, moje ciało już nie drżało, a umysł wyciszył się, potrzebowałem spokoju, aby wszystko sobie przemyśleć, dopiero teraz doszło do mnie coś bardzo ważnego, w mig wyjąłem księgę, którą tak namiętnie czytałem, pilnując jak oka w głowie, aby otworzyć jedną ze stron.
Mój przyjaciel lekko zaskoczony przyglądał mi się uważnie, chyba myślał, że chce czytać książkę, a raczej odratowane strony w książce, nic z tych rzeczy chciałem jedynie znaleźć jedną ze stron opisujących ruiny, było tam coś o klątwie, nie podejrzewałem, że mój koszmar był skutkiem ubocznym klątwy nic z tych rzeczy, chciałem raczej dowiedzieć się skąd ten koszmar i głosy, które słyszałem w ruinach, będąc sam. Nic jednak znaleźć nie mogłem, książka była zbyt zniszczona, aby wyczytać z niej coś jeszcze, a więc to był koszmar, musiałem się z tym w końcu pogodzić, pierwszy raz w życiu zaznałem ludzkiego strachu spowodowanego snem.
Odłożyłem książkę na bok, biorąc łyk gorącego napoju, uspokojony zbierałem myśli, kryjąc w sobie kolejne uczucia, nie potrafiłem, a i jednocześnie nie chciałem rozmawiać o swoich słabościach, to zbyt ludzkie anioły nie powinny ich mieć, muszą być silne bez względu na to, co się z nimi dzieje.
Spojrzałem na twarz przyjaciela, zauważając zmartwienie na jego twarzy, niepotrzebnie przecież muszę sobie radzić w każdej sytuacji, nawet jeśli sytuacja mnie przeraża.
Położyłem się spokojnie na kocu bez słowa, po przebudzeniu się z koszmaru nie mówiłem zbyt wiele, nie wiedziałem nawet, co miałbym powiedzieć, czułem się żałośnie, a jednocześnie nieswojo, nie umiałem wyprzeć z pamięci twarzy tego człowieka, starając się zamknąć oczy, znów go widziałem.
- Może jednak spróbujesz ze mną porozmawiać? Poczujesz się lepiej, sam kiedyś mi to powiedziałeś - W milczeniu przyglądałem się chłopakowi, wracając do pozycji siedzącej, starając się znów upić chociaż trochę ciepłego napoju, nie miałem na niego ochoty, jednak nie chciałem martwić przyjaciela jeszcze bardziej, dlatego grzecznie piłem.
- Pasterz nawiedził mnie w śnie, pragnąc krwi, nie było was tu, jego zakrwawione dłonie zbliżały się do mnie, nie mogłem nic zrobić ból, który czułem we śnie, był bardzo ludzki, nie rozumiem tego.. - Mówiłem spokojnie, wpatrując się w napój, opowiadając mu wszystko, co słyszałem i widziałem, nie chciałem być zbyt wylewny, a jednak gdy już zacząłem mówić, nie potrafiłem skończyć, pierwszy raz otwierając się całkowicie, przed kimś zaskakując tym przyjaciela, jak i siebie samego.
- I jak lepiej się czujesz? - Spytał, łagodnie się uśmiechając, głaszcząc moje włosy. Pokiwałem twierdząco głową, choć ciężko było się przyznać przed kimś, jak i przed sobą samym, że zwykła rozmowa potrafi tak uspokoić. - Mój głupiutki aniołku mówiłem ci już kiedyś, jeśli coś jest, nie tak powiedz mi to, zawsze ci pomogę, jak tylko będę mógł - Uśmiechnął się szeroko, w duchu zrobiłem to samo, ciesząc się z obecności tak ważnej dla mnie osoby, gdyby nie on naprawdę nie wiem, co bym zrobił w takiej chwili.
Sorey przytulił mnie mocno, a ja czując jego bliskości. Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze, choć w duchu bałem się kolejnego takiego koszmaru.
- Oboje wiemy, że nie potrafię - Szepnąłem, wtulony w jego ciało znalazłem spokój i poczucie bezpieczeństwa, którego tak potrzebowałem..

<Sorey? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz