Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, a łagodny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, ubrałem jego koszule, aby wypuścić kota, była pod ręką, kiedy to moja znajdowała się zbyt daleko. Poza tym pachniała moim przyjacielem, co wypełniało mnie radością, po wczorajszej nocy czułem się zdecydowanie lepiej, mogłem być pewien, że wszystko znów wraca do normalności, obu nam spadł kamień z serca, można było na dobre zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
- Więc chcesz od dziś paradować bez koszuli? - Spytałem, wtulony w jego ciało, mogę z ręką na sercu przyznać, że brakowało mi tych jakże ludzkich pieszczot.
- Jeśli zaczniesz nosić tę koszule, nie widzę problemu - Stwierdził, uśmiechając się szeroko, czym muszę przyznać, rozbawił mnie, on chyba zapominał, że mamy pod opieką dziecko nie mówiąc już nawet o dwóch dosyć złośliwych Serafinach, które tylko czekają na odpowiedni moment by nam zajęć za skórę.
- Nie wiesz, co mówisz - Byłem pewien, że nie wziął tych dwóch spraw pod uwagę, gdybyśmy byli sami, to co innego w przypadku towarzystwa lepiej by było, aby chodził jednak ubrany.
Jest wczesny poranek, dlatego mogę mu wybaczyć to niedopatrzenie, powinien jeszcze trochę sobie pospać, wspominałem wczoraj, że musimy wstać wczesnym rankiem, ale nie aż tak są pewne granice zdrowego rozsądku.
- Doskonale wiem, podobasz mi się w niej - Przyznał, drażniąc opuszkami palców moje nagie udo. Rozbawiony przewróciłem go na plecy, aby znajdować się nad nim, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Zaveid będzie przeszczęśliwy, mogąc nam z tego powodu podokuczać - Przypominałem mu o Serafinie, lekko rozbawiony układając swoją głowę na jego klatce.
- A właśnie, będzie trzeba przeprowadzać z nim rozmowę na temat Yuki'ego. - Gdy zaczął ten temat, od razu przypominało mi się, co ten głupek powiedział, temu biednemu dziecku, jak on tak mógł? Yuki nie zasłużył sobie na takie żarty, tym bardziej że bierze wszystko zdecydowanie zbyt poważnie.
- Zdecydowanie tak, ale nie teraz. Prześpij się jeszcze troszeczkę, jest zdecydowanie za wcześnie - Wyszeptałem wygodnie na nim ułożony, nie ma nawet mowy, aby teraz miał zejść, jest mi tu bardzo wygodnie i tego nie ukrywam.
Mojemu przyjacielowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, przytulił mnie jedynie mocniej, do siebie korzystając jeszcze z możliwości spokojnego snu.
***
Zbudzony ciepłym promieniem słonecznym głaszczącym moje policzka zakryłem dłonią twarz, potrzebując kilka chwil, aby dojść do siebie, przecierając dłonią twarz, nie miałem ochoty jeszcze wstać, szczerze powiedziawszy, wolałbym dziś cały dzień przeleżeć w łóżku, wtulony w ciało mojego przyjaciela, niestety doskonale wiem, że tak nie można, Yuki szybko by o sobie przypominał, obiecaliśmy mu przecież, że i dziś z nami potrenuje, nie można go zawieść.
Wstałem ostrożnie z Soreya, aby go nie obudzić, niech śpi jeszcze z godzinę nic się nie stanie, jeśli trening będzie troszeczkę później.
Podszedłem spokojnie do okna, aby przyjrzeć się otoczeniu, które się za nim znajdowało, dłonią uwalniając włosy, które opadły na moje plecy sięgając mi już do pasa, może gdybym odrobinę je skrócił... Nie, raczej nie później bym tego żałował.
Bawiłem się włosami, zajmując tym samym swoje dłonie, w ciszy obserwując otoczenie.
Czując jednak dłonie owijające się wokół mojego pasa, puściłem swoje włosy, odwracając się w stronę mojego ukochanego człowieka, bez słowa łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz uroczo w tej koszuli? - Chwycił w dłoń moje włosy, które owinął wokół palca, uśmiechając się szeroko.
- Nie uroczo a cudownie - Poprawiłem go, kładąc dłonie na jego nagiej klatce piersiowej. - Skoro już wstałeś, ubierz się i doprowadź do porządku, ja w tym czasie pójdę po śniadanie, musisz coś zjeść przed treningiem - Przyznałem, odpinając guziki z jego koszuli, aby mu ją oddać, sam musiałem założyć swoje ubrania i związać włosy nim wyszedłbym po coś do jedzenia, nie pójdę prosić Alishe o jedzenie w jego koszuli, nikt nie musi wiedzieć, co robimy, gdy jesteśmy sami, chociaż podejrzewam, że i tak każdy to wie.
<Sorey? C:
- Więc chcesz od dziś paradować bez koszuli? - Spytałem, wtulony w jego ciało, mogę z ręką na sercu przyznać, że brakowało mi tych jakże ludzkich pieszczot.
- Jeśli zaczniesz nosić tę koszule, nie widzę problemu - Stwierdził, uśmiechając się szeroko, czym muszę przyznać, rozbawił mnie, on chyba zapominał, że mamy pod opieką dziecko nie mówiąc już nawet o dwóch dosyć złośliwych Serafinach, które tylko czekają na odpowiedni moment by nam zajęć za skórę.
- Nie wiesz, co mówisz - Byłem pewien, że nie wziął tych dwóch spraw pod uwagę, gdybyśmy byli sami, to co innego w przypadku towarzystwa lepiej by było, aby chodził jednak ubrany.
Jest wczesny poranek, dlatego mogę mu wybaczyć to niedopatrzenie, powinien jeszcze trochę sobie pospać, wspominałem wczoraj, że musimy wstać wczesnym rankiem, ale nie aż tak są pewne granice zdrowego rozsądku.
- Doskonale wiem, podobasz mi się w niej - Przyznał, drażniąc opuszkami palców moje nagie udo. Rozbawiony przewróciłem go na plecy, aby znajdować się nad nim, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Zaveid będzie przeszczęśliwy, mogąc nam z tego powodu podokuczać - Przypominałem mu o Serafinie, lekko rozbawiony układając swoją głowę na jego klatce.
- A właśnie, będzie trzeba przeprowadzać z nim rozmowę na temat Yuki'ego. - Gdy zaczął ten temat, od razu przypominało mi się, co ten głupek powiedział, temu biednemu dziecku, jak on tak mógł? Yuki nie zasłużył sobie na takie żarty, tym bardziej że bierze wszystko zdecydowanie zbyt poważnie.
- Zdecydowanie tak, ale nie teraz. Prześpij się jeszcze troszeczkę, jest zdecydowanie za wcześnie - Wyszeptałem wygodnie na nim ułożony, nie ma nawet mowy, aby teraz miał zejść, jest mi tu bardzo wygodnie i tego nie ukrywam.
Mojemu przyjacielowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, przytulił mnie jedynie mocniej, do siebie korzystając jeszcze z możliwości spokojnego snu.
***
Zbudzony ciepłym promieniem słonecznym głaszczącym moje policzka zakryłem dłonią twarz, potrzebując kilka chwil, aby dojść do siebie, przecierając dłonią twarz, nie miałem ochoty jeszcze wstać, szczerze powiedziawszy, wolałbym dziś cały dzień przeleżeć w łóżku, wtulony w ciało mojego przyjaciela, niestety doskonale wiem, że tak nie można, Yuki szybko by o sobie przypominał, obiecaliśmy mu przecież, że i dziś z nami potrenuje, nie można go zawieść.
Wstałem ostrożnie z Soreya, aby go nie obudzić, niech śpi jeszcze z godzinę nic się nie stanie, jeśli trening będzie troszeczkę później.
Podszedłem spokojnie do okna, aby przyjrzeć się otoczeniu, które się za nim znajdowało, dłonią uwalniając włosy, które opadły na moje plecy sięgając mi już do pasa, może gdybym odrobinę je skrócił... Nie, raczej nie później bym tego żałował.
Bawiłem się włosami, zajmując tym samym swoje dłonie, w ciszy obserwując otoczenie.
Czując jednak dłonie owijające się wokół mojego pasa, puściłem swoje włosy, odwracając się w stronę mojego ukochanego człowieka, bez słowa łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz uroczo w tej koszuli? - Chwycił w dłoń moje włosy, które owinął wokół palca, uśmiechając się szeroko.
- Nie uroczo a cudownie - Poprawiłem go, kładąc dłonie na jego nagiej klatce piersiowej. - Skoro już wstałeś, ubierz się i doprowadź do porządku, ja w tym czasie pójdę po śniadanie, musisz coś zjeść przed treningiem - Przyznałem, odpinając guziki z jego koszuli, aby mu ją oddać, sam musiałem założyć swoje ubrania i związać włosy nim wyszedłbym po coś do jedzenia, nie pójdę prosić Alishe o jedzenie w jego koszuli, nikt nie musi wiedzieć, co robimy, gdy jesteśmy sami, chociaż podejrzewam, że i tak każdy to wie.
<Sorey? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz