środa, 3 czerwca 2020

Od Mikleo CD Soreya

O nie, tergo było naprawdę za wiele, co on sobie do cholery wyobraża? Czy ja mu przypominam zwierzę? Może i na moje nieszczęście wyglądam jak wydra, ale wciąż jestem tą samą anielską istotą, która połamie mu kości, gdy tylko wróci do swojej postaci. I jeszcze Sorey on też pożałuje tego śmiechu, tu nie ma nic zabawnego w męczeniu zwierząt obu dam lekcję i to taką, którą zapamiętają do końca życia.
Stanąłem na tylnych łapkach, unosząc głowę do góry, przyglądając się mojemu jedzeniu, najpierw nie mogłem jeść przez psa, a teraz nie mogę jeść, bo ten idiota się pomylił i ma mnie za psa? Jaka normalna wydra żyjąca na wolności zrobiłaby coś takiego? On się z osłami na łby pozamieniał.
Poirytowany i głodny wyciągnąłem łapkę do góry, co miało mi pomóc dosięgnąć moją własność, nie byłem głupi, wiedziałem, że to nic mi nie da, miało to na celu odwrócić uwagę Serafina, który zaczął się śmiać z moich poczynań, na to właśnie czekałem chwila nie uwagi wystarczyła.
~ Wybacz mi przyjacielu - Pomyślałem o biednym koniu, wbijając mu pazurki w ciało, zwierzę wystraszone zaczęło się wierzgać, tylnymi kopytami uderzając Zaveida, mężczyzna upadł, zwijając się w bólu, wypuszczając męsko z ręki, widząc w tym swoją szansę. Zeskoczyłem, z którego konia Sorey musiał uspokoić. Idąc po swoją własność, niestety Serafin nie miał zamiaru mi odpuścić, najwidoczniej kopniak był za lekki, bo szybko gnida się pozbierała.
- Ty dzikusie - Syknął zły, podnosząc mięso, uderzając mnie otwartą ręką. O nie, nie dość, że mnie upokarza, to jeszcze bije? Pokazałem mu zęby, ostrzegając go, gdy drugi raz podniósł rękę, co nie specjalnie go przekonało.
Nie wytrzymałem, gdy drugi raz dostałem, słysząc te okropne słowa. - Jeszcze cię wytresuje dzikusie - Wstał z ziemi, patrząc na mnie z wyższością. Nie wytrzymałem i zaatakowałem go, wbijając swoje pazurki w jego ciało, tym razem to ja sprawiłem mu krzywdę, gryzą i drapiąc bez opamiętania.
Poskutkowało, Zaveid wypuścił obolały mięso z ręki, zrzucając mnie z twarzy, na której się znalazłem, aby użreć go w nos. Co niestety spowodowało bolesny kontakt z ziemią.
Co za głupek w tej postaci mogę doznać poważnych obrażeń. Czy on w ogóle myśli? Jeszcze mi tego brakuje, tak jakbym nie miał wystarczająco problemów na tę chwilę. Może i nie było aż tak wysoko, jak by się wydawało, jednakże jestem małym stworzeniem, dla mnie każda wysokość jest niebezpieczna.
- Miki nic ci nie jest? - Zmartwiony Sorey podszedł do mnie, podnosząc z ziemi, przyglądając mi się uważnie z każdej strony, trochę mnie to speszyło, jestem zwierzęciem to upokarzające, dla tego przyglądanie mi się jest peszące.
~ Na szczęście nie - Odparłem, mimo wszystko moje ciało było obolałe, dosyć mocno przywaliłem o tę ziemię. ~ Zabije go, gdy będę już sobą - Dodałem, bez ostrzeżenia gryząc dłoń przyjaciela, który chciał mnie dotknąć.
- Za co to? - Oburzony odsunął dłoń, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
~ Za bycie gamoniem, śmiałeś się, gdy on mnie upokarzał, zasłużyłeś sobie - Musiał również dostać swoją karę za to, co zrobił. Co on sobie wyobraża? Dwóch gamoni jeden się cieszy, drugi mnie męczy niech ja im... Nasikam do butów, gdy będą spać wszystko zwale na psa, mnie nikt nie będzie podejrzewał, jestem tylko małą niewinną wydrą.
Byłem obrażony na tę dwójkę, byłem głodny i poirytowany. Nie dadzą mi spokoju, chce już być w zamku, może tam będę miał spokój, od głupiego serafina z mózgiem ptaka, złośliwej panny, która ostatnio mówi znacznie mniej, głupiego kundla i głąba śmiejącego się zemnie w tak żałosnym momencie upokarzania mnie.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz