Wziąłem głęboki wdech i zacisnąłem dłonie w pięści, próbując za wszelką cenę zachować spokój. Nie spodziewałem się, że chłopak będzie aż tak natarczywy oraz tak głupi. Dawałem mu jasno i wyraźnie znać, że nie jestem i nie byłem nigdy zainteresowany, więc dlaczego za wszelką cenę próbował mnie do siebie przekonać? I jeszcze mówił tak obrzydliwe rzeczy. Podczas naszej kilkudniowej „przerwy” z Mikleo próbowałem sobie przypomnieć tamtą feralną noc, albo chociaż powody, które mną kierowały, ale nie udało mi się i tamte wspomnienia nadal są zatarte.
Przyznam, że miałem zupełnie inne zdanie, kiedy spotkałem Aleksandra po raz drugi w swoim życiu, a pierwszy raz „świadomie”: wydawał mi się miły, tylko po prostu zagubiony i oszukany przez moje gorsze wcielenie. Po tym, z jaką pogardą mówił o moim aniele i po propozycji, jaką mi złożył, całkowicie zmieniam o nim zmianę.
Poczułem chłodny oraz przyjemny dotyk Mikleo na jednej z moim zaciśniętych dłoni. Od razu odczułem ulgę, ale i równocześnie strach o mojego przyjaciela. Był tuż obok i musiał słuchać tych wszystkich okropnych rzeczy.
- Nic dla mnie nie znaczysz – powiedziałem ozięble, czując powoli powiększającą się irytację. Poświęciłem temu spotkaniu więcej czasu, niż z początku zakładałem i wcale nie byłem z tego zadowolony. – Skończyłem to spotkanie. Nie próbuj się ze mną więcej kontaktować.
Chciałem się odwrócić i wrócić do zamku. Moja cierpliwość była już na granicy wyczerpania, poza tym powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia, a przygotowanie do walki ze złym panem było o wiele ważniejsze, niż dalsze prowadzenie tej bezsensownej konwersacji.
Myślałem, że już miałem spokój ze strony Aleksandra, ale najwidoczniej się myliłem. Kiedy tylko się odwróciłem, poczułem jego zaciskające się palce na moim przedramieniu i na powrót stałem twarzą w twarz z moim dawnym kochankiem. Syknąłem cicho z bólu, uchwyt był naprawdę silny i to wcale bym się nie zdziwił, gdyby później na mojej skórze pojawiły się siniaki z tego powodu.
- Nie zamierzam z ciebie zrezygnować – warknął, niebezpiecznie blisko zbliżając swoją twarz do mojej.
Wyrwałem się z jego uścisku i od razu się od niego odsunąłem. Jego zaborczość coraz bardziej mnie irytowała oraz niepokoiła. Czemu nie może zrozumieć prostego „nie”? Już jaśniej i prościej nie mogę się wysłowić.
Chwilę po tym chłopak krzyknął głośno z bólu, patrząc ze strachem oraz niedowierzaniem na swoją zamarzniętą dłoń – tę samą, która mnie dotknął. Również byłem zszokowany, ale w znacznie mniejszym stopniu niż poszkodowany. Spojrzałem na mojego przyjaciela wiedząc, że to on był sprawcą tego całego zdarzenia. Mikleo wydawał się bardzo dumny ze swojego czynu, ja niekoniecznie. Rozumiem, że gest ze strony czarnowłosego mógł go zdenerwować, ale używanie mocy z zawiści było niepotrzebne.
- Miki, proszę… - powiedziałem cicho, wzdychając ciężko. Muszę przyznać, że czarnowłosy trochę zasługiwał na to, ale przecież był człowiekiem i coś mogło mu się stać. Nieważne, jak wielkim burakiem by nie był, nie chciałem, aby stała mu się krzywda.
Mikleo rzucił mi smutne spojrzenie, ale finalnie spełnił moją prośbę. Niebieskowłosy machnął ręką, a woda zmieniła swój stan skupienia ze stałego na ciekły. Aleksander patrzył w szoku to na swoją rękę, to na mnie, a następnie zaczął odchodzić, rzucając mi nienawistne spojrzenie. Miałem nieprzyjemne wrażenie, że to jeszcze nie koniec niespodzianek związanych z tym typem.
- Gdybym wiedział, że to wystarczy, od razu bym go tak potraktował – usłyszałem uszczypliwy ton Mikleo.
- Czujesz się lepiej? – spytałem, podchodząc do niego i kładąc dłoń na jego policzku. Nie byłem specjalnie dumny z jego czynu, ale jeżeli to poprawiło jego humor oraz polepszyło samopoczucie, mogłem mu odpuścić i nie poruszać tematu nieodpowiedniego używania mocy.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz