czwartek, 21 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Wino? O tej porze i po takim obiedzie? A on się po czymś takim nie pochoruje później? Trochę się tak obawiałem, że tak by było. A ja jednak miałem ochotę na miły wieczór, podczas którego będziemy tylko on, ja, i być może łóżko, kanapa, a nawet i blat czy podłoga, wszystko to zależało od naszej wyobraźni i miejsca. Jednak jeżeli w tej chwili wypije mnóstwo wina, a znając jego to wypije go naprawdę dużo, to coś czułem, że wieczór skończyłby się w łazience. I to wcale nie w balii, w której moglibyśmy się kochać. 
– Wino może być, jednakże proponuję, by jeszcze chwilę poczekać. Niech w brzuchu ci się ułoży, co, skarbie? Pochłonąłeś w tej chwili sporo naleśników, obawiam się, że opróżnienie butelki nie skończyłoby się dobrze dla ciebie – odezwałem się łagodnie, dostrzegając na jego twarzy zawód. Cóż mogę powiedzieć, działam tylko i wyłącznie z myślą o nim. 
– Ale ja chcę teraz wypić wino – burknął cichutko, bardzo niezadowolony z mojej odpowiedzi. 
– Więc wypijemy za chwilę. Chodź tu do mnie – poprosiłem i wyciągnąłem ręce w jego stronę, na co mój mąż od razu ruszył w moją stronę, wtulając się w moje ciało. Jaki chłodny... Nie było go dla mnie zbyt przyjemne uczucie, ale cieszyłem się, że mój mąż jest taki chłodny, oznaczało to, że był zdrowy jak ryba. – Kocham cię – odezwałem się łagodnie, gładząc jego plecy spokojnie, odprężająco, chcąc mu teraz trochę pokazać tę moją łagodniejszą stronę, dopóki sam jestem spokojny i mogę się nią pochwalić. 
– Ja ciebie też – powiedział, opierając policzek o moją klatkę piersiową. – I nigdy nie chcę cię tracić – dodał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. On zdecydowanie nie ma pojęcia, co mówi. 
– Coś mi się wydaje, że czasem miałeś takie myśli i chciałeś, abym zniknął. Albo tak dopiero będzie, kiedy znów nad sobą nie zapanuję – powiedziałem łagodnie, nie przestając tego rytmicznego głaskania. 
– Nigdy tak sobie nie pomyślałem. I nie pomyślę. Kocham cię i dla ciebie zrobiłbym wszystko, byleby tylko cię nie stracić – obiecał, co było trochę przerażające biorąc pod uwagę, ile do stracenia miał on. Przecież jakie to prawdopodobieństwo było, że Bóg odbierze mu jego nieśmiertelność i uczyni go na powrót człowiekiem? Już teraz przecież zabrał mu skrzydła, i moce tak dla niego ważne. Dalej jest Serafinem, więc jest silniejszy i ważniejszy od takich zwyczajnych aniołów, ale to nie byłoby takie straszne. Natomiast człowieczeństwo... Ile na niego by czekało niebezpieczeństwa? Wszelkie choroby od zbyt niskiej temperatury, zbyt wysokiej temperatury, a to jakieś zarazki, a to głód, a to alergie, a to starość i wszystkie te dsi n schorzenia, aż w końcu... przecież to minęłoby mi za szybko. Na takie poświęcenie nie mógłbym mu pozwolić. 
– W takim razie na mocy naszego paktu zabraniam ci się tak poświęcać – rozkazałem, nie mogąc dopuścić do takiego scenariusza. I to ja zrobię wszystko, by się tak nie stało. Skoro mamy mieć przed sobą całą wieczność, to mu tę wieczność zapewnię, choćby za cenę własnego życia, gdyż ono takie ważne i wartościowe jak jego nie jest.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie spieszyłem się z ogarnianiem się w łazience, starając się po przyjemnym wieczorze wyglądać idealnie. Zresztą, skoro ten wuj jego ma mnie widzieć, muszę prezentować się najlepiej, jak to tylko możliwe, by go wkurzyć jeszcze bardziej. Domyślałem się, że na pewno mnie słyszał, czy jednak mi to przeszkadzało? Wyjątkowo, nie. Nie będę ukrywał, że nie przepadam za jego wujem, toleruję go, owszem, ale nie lubię. Jednak, jeżeli coś go irytuje, będę robić to coraz chętniej, i może nawet częściej, i to tylko po to, by zrobić mu na złość. 
Po tym, jak doprowadziłem siebie do stanu jak najbardziej idealnego, ruszyłem na poszukiwania kuchni. Na szczęście dosyć szybko znalazłem kuchnię, pomimo tego, że nigdy tu nie byłem. Każda rezydencja ma jednak do siebie ten układ bardzo podobny, więc mniej więcej wiedziałem, gdzie się kierować. Byłem trochę zaskoczony, kiedy to w środku pomieszczenia był tylko i wyłącznie Haru. 
– A twój wuj gdzie? – zapytałem, podchodząc do Haru i rozglądając się po blatach, a kiedy się upewniłem, że są one czyste, usiadłem na jednym z nich, nie przejmując się niczym. 
– Chyba obraził się, kiedy mu powiedziałem o remoncie, i o tym, co chcę zrobić z tą rezydencją. I też miał nam za złe, że byliśmy głośni – odpowiedział, coś tam smażąc na patelni. Chyba jajko. Może zatem robi omlet? Albo jajecznicę? Albo jajko sadzone? Albo... cóż, coś na pewno z jajkiem. 
– W takim razie powinniśmy tu przyjeżdżać tylko po to, by się kochać – powiedziałem, od razu zauważając na jego twarzy zaskoczenie, ale i uśmiech. 
– Nie przeszkadza ci ta uwaga? – spytał zaskoczony, bardziej skupiając się na tym, co robi, a nie na mnie. A to mi się nie podobało. Rozumiem, że przygotowuje nam tutaj dobre śniadanie, ale ja też jestem ważny. Mógłby chociaż na mnie zerkać. 
– Nie. Czemu by miała? Nie lubię go, więc jeżeli coś go irytuje, z chęcią to będę powtarzał. Mogę być nawet głośniejszy – odparłem zadziornie, stopą drażniąc jego łydkę i powoli przejeżdżając nią do góry. 
– Tego się nie spodziewałem. Naprawdę więc musimy tu częściej przyjeżdżać – uśmiechnął się ładnie, ale dalej mnie ignorował. Niech na mnie spojrzy tymi swoimi cudnymi oczami, które to przyprawiają mnie o dreszcze na plecach. 
– No chyba, że będą tu robotnicy. I nie będziesz mi poświęcał uwagi. Wtedy mogę już nie być taki chętny – dodałem, niezadowolony odsuwając swoją nogę. 
Haru po tych słowach odstawił patelnię na bok i dopiero wtedy odwrócił się w moją stronę, opierając ręce o blat, na którym siedziałem. 
– Jeszcze ci mało mojej atencji? – spytał, rzucając mi to swoje przeszywające, dzikie spojrzenie. Oj, uwielbiałem je. 
– Oczywiście, że tak. Jest dla mnie jak słońce, bez niej umieram – odpowiedziałem i nogami oplotłem go wokół pasa, przyciągając do siebie. 
– Aż tak tego potrzebujesz? – zapytał, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. 
– Oczywiście. Lubię, kiedy mnie podziwiasz. Kiedy rzucasz mi to swoje spojrzenie, świdrujące, dzikie, wygłodniałe. Trochę tak, jakbym był twoją ofiarą... jest w tym coś bardzo mnie podniecającego – wyznałem, zarzucając ręce na jego kark i delikatnie zagryzając dolną wargę. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony uśmiechnąłem się na widok takiej ilości naleśników, przecież jak ja to zjem, to chyba się zasłodzę cóż, jednak mogę poradzić, kocham słodkości i zawsze chętnie je jem…
I pomyśleć, że kiedyś nie miałem takich słabości, wszystko zmieniło się, odkąd zacząłem jeść z mężem, te pyszności nie wiem, czy byłbym w stanie teraz przestać się nimi zajadać, to znaczy, gdybym musiał, to bym przestał, skoro jednak nie muszę to i robić tego nie będę.
– Dziękuję, takiej dawki słodkości mi potrzeba – Przyznałem, zabierając od niego pełen talerz słodkości.
– A może coś jeszcze jest ci potrzebne? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, podchodząc bliżej, aby zetrzeć z moich warg czekoladę, którą miałem przyjemność się wybrudzić.
– Na twoje szczęście nie potrzebuję za wiele do szczęścia i właśnie dlatego ten posiłek na dziś mi wystarczy – Zapewniłem, biorąc do ust kolejny kawałek pysznego naleśnika.
– Cóż, a może masz ochotę na coś innego? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie.
– To zależy, co kryje się za tym zdaniem – Oczywiście doskonale wiedziałem, co się pod nim kryje, kto jednak zabroni mi z nim trochę się podrażnić? On to lubi, ja to lubię, a więc w czym problem? No właśnie w niczym.
– Oj Miki, Miki tylko jedno ci w głowie – Widziałem, jak kręci głową z niedowierzaniem, opierając się o blat kuchenny.
– Słucham? Ja przecież nie mam niczego złego na myśli, to chyba tobie coś siedzi w głowie, skoro sugerujesz, że tylko jedno mi w głowie – Stwierdziłem, pusząc swoje policzki, oczywiście, robiąc to tylko dla zasady, bo w końcu to zawsze wychodziło mi bardzo dobrze
– Oczywiście, bo wcale nie chodziło ci o seks. A tak swoją drogą mało ci po wczorajszym? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, zakładając dłonie na pierś.
Nad odpowiedzią nie musiałem zastanawiać się wcale aż tak długo doskonale, wiedząc, co chce mu powiedzieć.
– No wiesz cię zawsze mi mało, a więc chyba i tego mi mało – Stwierdziłem, odsuwając od siebie w połowie pusty talerz, nie mając już siły na jedzenie. Oczywiście ja to wszystko zjem, natomiast nie zjem tego od razu już teraz, w końcu nikt mnie też do tego nie zmusza, dobrze jednak, że nie piekłem ciasta, te naleśniki zdecydowanie mi wystarczą.
– Yhm, mówisz tak, póki jesteś w stanie chodzić – Musiał dorzucić swoje dwa słowa, aby postawić na swoim, wiedząc lepiej, co prawda miał trochę racji w końcu, póki umiem chodzić i siedzieć to mogę kochać się z dniem co chwilę, bo w końcu obaj to lubimy i obaj nie narzekamy.
– Prawdopodobnie tak jest – Zgodziłem się z nim, podnosząc z krzesła, aby odstawić talerz z naleśnikami na blacie, zakrywając go miską, nie chcąc, aby nasze zwierzaki miały przyjemność skonsumować mój posiłek. – Dziękuję, wyszło ci naprawdę bardzo dobrze, będę miał jeszcze co jeść na obiad lub kolację – Podziękowałem, całując go w policzek, uśmiechając się do niego ciepło. – Co ty na to, abyśmy w tej chwili napili się odrobiny wina? – Zapytałem, zmieniając całkowicie temat, po słodkim, mając ochotę na odrobinę gorzkiego, a co lepsze jest od procentów? No tak właściwie nic, tym bardziej że przecież ma dziś wolne, dzieci nie ma, a to oznacza, że możemy bez większych problemów napić się, nie przejmując konsekwencjami naszych czynów.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Wysłuchałem go bardzo uważnie, kiwając przy tym głową, zrobienie z rezydencji swojego rodzaju hotelu to naprawdę doskonały pomysł jest to dużo miejsca i tak jak słusznie zauważył mój mąż, można trochę nad tym miejscem popracować, a zyski mogą być spore, problemem będzie jedynie wujek, nad którym będę musiał trochę popracować, aby nie zrobił niczego głupiego i aby nie niczego nam nie popsuł, bo w innym wypadku może pożegnać się z mieszkania w tym miejscu.
– No tak, ta wiedza również może nam się bardzo przydać – Zgodziłem się z nim, wiedząc, że w tej sprawie na pewno się nie myli, i to właśnie dlatego pytam go o zdanie, aby wiedzieć, co powinienem zrobić.
Daisuke kiwnął głową, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– To może tym zajmiemy się później, a teraz może jakieś śniadanie? – Zaproponował, a skoro to powiedział, to jasne, że był już głodny i chciał coś zjeść, a skoro chciał coś zjeść, to ja jako jego mąż umiejący tym bardziej gotować. Musiałem mu coś przygotować, to znaczy nie musiałem, ja chciałem robić to dla mojego męża, którego kochałem i dla którego chciałem wykonywać takie zadania.
– Oczywiście zaraz nam coś pysznego przygotuję – Obiecałem, całując jego mięciutkie, pyszniutkie i takie słodziutkie usta, które kochałem całować i kosztować każdego kolejnego dnia. – Masz jakieś szczególne prośby? – Dopytałem, ciekaw czy jest chętny może, chętny na zjedzenie czegoś konkretnego.
– Niekoniecznie, sądząc po tym, jak mało jest tu produktów do zjedzenia i tak na niewiele mogę liczyć – Stwierdził, a z tym akurat musiałem się zgodzić tym bardziej że zakupy nie były robione, a więc niewiele mam do zaoferowania. Mam, chociaż nadzieję, że będę w stanie, cokolwiek zrobić nam dziś na śniadanie.
– Postaram się zrobić coś dobrego – Zapewniłem, musząc najlepiej jednak umyć się i przebrać nim zabiorę się do pracy.
– W to nie wątpię – Uśmiechnął się do mnie łagodnie, zakładając górną część garderoby na swoje ciało, zajmując się sobą, gdy ja zajmowałem się sobą, musząc jakoś wyglądać, nie czując się zbyt bardzo swobodnie, kiedy wuj tu był.
Przebrany i czysty ruszyłem do kuchni, aby przygotować nam posiłek, pozostawiając męża w łazience.
Daisuke zajmowało to znacznie więcej czasu, niż mi co jednak wcale mi nie przeszkadzało.
Zamyślony w kuchni spotkałem wuja, który z kubkiem herbaty stał przy oknie, wpatrując się w otoczenie, zanim się znajdujące.
– Jesteście strasznie głośno – Mruknął, gdy tylko mnie usłyszał, oczywiście muszą sobie trochę ponarzekać.
– Jesteśmy u siebie, możemy robić co chcemy – Stwierdziłem, nie specjalnie się nim, przejmując, jeśli mu się nie podoba niech, stąd odejdzie, ja siłą go tu trzymać nie będę.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, wyglądając na bardzo złego, nie tego się po mnie spodziewając.
– Nie oznacza, że musicie być tak głośno – Bąknął, zachowując się jak obrażone dziecko.
– Może i tak – Wzruszyłem ramionami, podchodząc do blatu. – Chciałbym cię tylko poinformować, że planujemy tę rezydencję odświeżyć, przyda mu się remont – Wyjaśniłem, chcąc przygotować go psychicznie na pewnego rodzaju zmiany.
– Remont? Chcecie się tu przeprowadzić?
– Nie, raczej nie bardziej myślimy o tym, aby zrobić z tego miejsca hotel, do którego będą mogli przyjeżdżać gościa – Wyjaśniłem, widząc to niezadowolenie, które malowało się na jego twarzy.
– Nie podoba mi się ten pomysł, nie chcę, aby obcy ludzie chodzili po mojej rezydencji – Mruknął, uważaj, obserwując, co robię w kuchni.
– Ta rezydencja nie należy już do ciebie… – Krótka i szczera odpowiedź nic więcej mówić chyba nie musiałem.
– No tak, teraz należy do twojego męża, pożal się Boże – Syknął, całym złem tego świata, obarczając mojego męża.
– Mylisz się, rezydencja należy do mnie, i to ja zdecydowałem, że będzie ona przeznaczona na hotel, a ty albo to zaakceptujesz, albo zostaniesz, stąd wyrzucony – Byłem stanowczy, a mój wujek obrażony, ale w ogóle mnie to nie obchodziło, niech robi, co chce, ja decyzję już podjąłem.
Mężczyzna opuścił kuchnię, trzaskając drzwiami, czym zupełnie się nie przejąłem, zajmując przygotowaniem śniadania, które przecież obiecałem mojemu mężowi.

<Paniczu C:>

środa, 20 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego słowa uśmiechnąłem się łagodnie ciesząc się, że mu smakowały. Trochę je robiłem w ciemno, staram się nie jeść ani nawet nie próbować jedzenia w obawie przed uzależnieniem się od niego. Z ludzkich potrzeb jedynie zaspokojenie pożądania i bliskość mojego męża jest u mnie zauważalne, i na tym chciałem poprzestać. Tyle mi wystarczy, a to i tak całkiem sporo, bo przez to jestem cierniem dla mojego męża, którego cały czas krzywdzę, a on w ogóle się wydaje tego nie zauważać. 
– Za chwilę przyjdzie kolejna porcja. Jak ci mało słodko, posmaruj sobie kremem czekoladowym – podpowiedziałem, skupiając się na smażeniu kolejnych nie chcąc, by naleśniki były spalone. Tak właściwie to dalej nie rozumiałem, po co Mikleo tutaj ze mną przychodził. Mógł sobie leżeć, i odpoczywać, a ja bym tu wszystko zrobił. No ale skoro tak bardzo chciał, już niechaj tutaj sobie będzie. 
– Z chęcią, ale już jest go tak mało... – Mikleo westchnął ciężko, jakby bał się zużyć tej resztki, czego nie rozumiałem. Skoro jest, to czemu nie korzysta? Przecież zawsze można dokupić, i to nawet zamierzałem jutro zrobić. 
– Jedz śmiało, będę jutro na zakupach, to dokupię. Zresztą, lepiej zjeść niż oszczędzać, żeby się zmarnowało – pouczyłem go i pocałowałem w czubek głowy. 
– Idziesz jutro na zakupy? Mogę pójść z tobą? – zaproponował, podekscytowany na samą tę myśl. 
– No nie wiem, czy tak sobie po prostu będziesz mógł. Chciałem to zrobić rano, byśmy mieli dużo czasu dla siebie, i też nie mogę pozwolić, byś poznał moje miejsce zaopatrywania się w ten czekoladowy krem. Wtedy pójdzie na niego cała moja wypłata – westchnąłem ciężko, oczywiście tylko sobie żartując, ale też tak nie do końca. Doskonale wiedziałem, jaką mój mąż ma słabość do tej słodkości, i gdyby mógł, to by to pochłaniał, dopóki by się nie pochorował. A jak by wyzdrowiał, znów by zaczęło się od początku. 
– Więc zamknę oczy i nie będę podglądał – obiecał, już znacznie chętniej chwytając za słoiczek już nie taki pełen słodkości. 
– To jeszcze muszę to przemyśleć. Na razie są naleśniki i skupić się muszę na nich, nie chcę ci ich przypalić – odpowiedziałem, jeszcze musząc rozważyć wszelkie za i przeciw. Trochę nie chciałem, by udawał się do miasta ze mną. Nie chciałem, by ci wszyscy ludzie zwracali na niego swoją uwagę, a tak może być. Nie mam aż tak podzielnej uwagi, by skupiać się na zakupach i na tym, by trzymać te kanalie z dala od mojego męża. A czy on będzie potrafił im odmówić? Znaczy, na pewno będzie im odmawiał, ale czy będzie na tyle stanowczy? W to trochę wątpiłem, nigdy nie potrafił taki być, dlatego będę musiał go chronić. – Proszę bardzo, to już wszystkie, mam nadzieję, że zaspokoi to twoje zapotrzebowanie na słodkość – powiedziałem, odwracając się w jego stronę z pełnym talerzem. Jak to pochłonie i będzie mu mało, to ja nie wiem, co takiego mógłbym mu jeszcze zrobić, by ten głód zaspokoić. Wtedy faktycznie jakiś wypiek musiałby wejść w grę, a ja w wypieki to za bardzo nie potrafię... coś tam bym jednak spróbował. Dla niego wszystko, dosłownie i w przenośni. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy obudziłem się rano, moim oczom ukazał się oczywiście jeszcze śpiący mąż, którego oddech był spokojny i głęboki. Uśmiechnąłem się łagodnie na jego widok, przez chwilę przyglądając się jego twarzy, której to rysy jakieś takie ostrzejsze się wydawały. W końcu zaczął tracić tak zwane dziecięce rysy, najwyższa pora na to, w końcu już ponad trzydziestkę ma na karku, chociaż dalej patrząc na niego nie powiedziałbym, że ma aż tyle. Dwadzieścia pięć maksymalnie, a to już i tak mocno naciągane. Też chcę tak dobrze wyglądać w jego wieku. 
Nie chcąc go budzić powolutku się podniosłem z łóżka, chwytając za swoje ubrania i poszedłem do łazienki. Musiałem się w końcu ogarnąć, i to jeszcze tym, co mam, a mam niewiele. I jak mam być piękny, kiedy nie mam ku temu warunków? Umyłem twarz, ułożyłem włosy, i zabrałem się za ubranie się, z czego to ostatnie było najgorsze, i najdłuższe, a to wszystko ze względu na gorset wiązany od tyłu. Nałożenie go nie było niemożliwe, ale było trudne, i męczące.
– Może pomóc? – usłyszałem za sobą głos mojego męża. Uniosłem głowę i dostrzegłem go stojącego w drzwiach, ubranego jedynie w luźne spodnie. 
– Byłoby mi bardzo miło. Dzień dobry – odpowiedziałem, pozwalając mu na pomoc mi. 
– Dzień dobry, chociaż byłby lepszy, gdybym obudził się z tobą przy boku – powiedział, podchodząc do mnie i zabierając się za sznurowanie gorsetu. 
– Nie chciałem cię budzić. Troszkę możesz ciaśniej, jest zdecydowanie za luźno – pouczyłem go i zobaczyłem, jak jego odbicie marszczy brwi. 
– Ciaśniej? A będziesz miał jak oddychać? – mruknął, trochę się poprawiając. 
– Będę, nie bój się – uspokoiłem go, cierpliwie stojąc w miejscu. 
– Nie lubię takich gorsetów. I trudno się je zakładać i trudno się je zdejmuje – mamrotał sobie pod nosem, trochę już mało cierpliwie. 
– Ale zobacz, jak moja talia wspaniale wygląda. I dzięki temu także moje pośladki wyglądają lepiej – zwróciłem uwagę, zadziornie się uśmiechając. 
– Owszem, uwypuklone są, jednak ten gorset zabiera mi dostęp do twojego cudownego ciała – Haru westchnął ciężko, w końcu się odsuwając. – Gotowe. Ale nie wiem, czy nie jest za ciasno...
– Jest bardzo dobrze, dziękuję – odparłem, uspokajając go i następnie odwróciłem się w jego stronę, by go pocałować w policzek. – Śniadanie, karmimy Kodę i wracamy? 
– Pewnie, jeszcze pogadam z wujem o remoncie... Tak właściwie, masz jakiś pomysł na to miejsce? – zapytał, jeszcze się upewniając, czy na pewno z tym gorsetem wszystko w porządku. Co on się dzisiaj tak tego uczepił? 
– Cóż, ze względu na wielkość oraz lokalizację przeznaczyłbym je na swego rodzaju hotel, z własnego doświadczenia wiem, że chętnych byłoby sporo, osoby z wyższych stancji bardziej wolałyby spędzać noce tutaj, a nie w jakiejś zatęchłej gospodzie. Wspominałeś wczoraj jednak o przyjeżdżaniu tutaj z dzieckiem, więc możemy przeznaczyć jedno skrzydło dla gości, a reszta rezydencji dla nas. Miejsca tu sporo, goście byliby i tak na jedną noc, dwie... I sad, sad jest ogromny, więc bym się nim zainteresował, doprowadził do porządku. Niedaleko jest moja winnica, więc zrezygnowałbym ze współpracy z innymi dostawcami i pobierał owoce stąd, resztę by się sprzedało, albo spróbowałbym też może jakiś alkohol z nich robić... jakieś likiery może...? Nie jest to bardzo popularne, ale może my to zmienimy. Na pewno więcej będę w stanie ci powiedzieć, jak więcej się dowiem o tym miejscu, jak na razie nawet nie wiem, ile jest tu pokoi, i jakie tu są pokoje. Także jest to tylko moja sugestia, nie musisz się mnie słuchać, zrób, co ty chcesz, a ja ci pomogę we wszystkim, finansach, planowaniu... czego tylko będziesz ode mnie potrzebować – wyznałem, uśmiechając się łagodnie. Zdawałem sobie sprawę, że nie ma on doświadczenia w takich sprawach, dlatego tu jestem, by mu pomóc. Jak dobrze to rozplanujemy, no to mój mąż będzie miał pokaźne źródło dochodów, i te pieniądze będą faktycznie jego. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Zmienić temat na ten mniej męczący? Czyli Sorey uważa, że jego temat jest męczący? Ja bym tak nie powiedział, uważam, że tematy tak ważne, jak te, które w tej chwili poruszamy, są konieczne, abyśmy żyli ze sobą w zgodzie, szczęściu i zrozumieniu.
Może i temat jest trudny, ale ważny do przepracowania tak samo dla niego, jak i dla mnie, niektóre błędy trzeba naprawić, a niektóre błędy po prostu rozwiązywać nie tylko siłą, ale i rozmową, bo to w końcu ona jest najważniejsza.
– Nie wiem, dlaczego sądzisz, że twój temat jest męczący, natomiast coś czuję, że nie będziesz chciał mi tego wyjaśnić, dlatego dam ci czas na przemyślenie tego, co powiedziałeś i faktycznie zajmijmy się naleśnikami – Odpowiedziałem, podchodząc bliżej, aby wspólnie rozpocząć przygotowywanie naleśników, na które tak bardzo miałem dziś ochotę.
– Doskonale wiesz, dlaczego, jestem demonem, a bycie demonem wcale nie jest takie proste tym bardziej, jak u boku ma się pięknego anioła, którego się kocha, a nie próbuję wykorzystać i zniszczyć, choć czasem trudno jest mi oprzeć się pokusie wykorzystania cię – Stwierdziłem, przez chwilę, patrząc na mnie jak na swoją ofiarę, którą można wykorzystać i posiąść, chociaż w tym wypadku on już i tak posiadł mnie dawno temu i mimo jego demonicznego ja nic się nie zmieniło.
– Lubię, kiedy próbujesz mnie wykorzystać tym bardziej, gdy dnia następnego nie umiem chodzić – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego zadziornie, mieszając w misce ciasto potrzebne mi do upieczenia naleśników.
– Co za mała wiecznie niewyżyta owieczka – Pokręcił z niedowierzaniem głową, przyglądając mi się uważnie, zabierając ode mnie przygotowane już ciasto, które postanowił piec, aby przygotować mi naleśniki.
– Spójrz na to pod innym kątem, dzięki temu, że mam ochotę często to i ty masz większą szansę na zaspokojenie się. A to wszystko dlatego, że nie jestem w stanie zaspokoić cię w stu procentach, mimo że bardzo bym tego chciał – Przyznałem, uważnie, obserwując co robi, przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co mógłbym zrobić, aby chociaż raz w pełni go zaspokoić, ależ to wszystko się zmieniło kiedyś, gdy on był człowiekiem, zaspokajał mnie, ale nie zawsze w stu procentach, za co pretensji do niego nie miałem, pasowało mi to, w końcu był tylko człowiekiem, kiedy stał się aniołem, obaj byliśmy w stanie się zaspokajać, a teraz to ja jestem tym słabszym, który pada, nim mój mąż jest w stanie, całkowicie się zaspokoić…
– Ostatnim razem naprawdę długo wytrzymałeś, a ja wiem już jak się tobą zająć, abyś był w stanie dłużej działać – Stwierdził, skupiony na pracy, chcąc, jak zawsze włożyć całe serce w przygotowanie dla mnie posiłku.
I pomyśleć, że demony serca nie mają jak dobrze, że ten jeden jedyny jest wyjątkiem, dzięki temu jest w stanie mnie kochać i dzięki czemu ja mogę wciąż kochać go.
– Jak dobrze, że mam tak fantastycznego męża, który wie, co ze mną zrobić, abym był w stanie go zaspokoić – Rozbawiony oparłem się na blat, patrząc na pracę, którą wykonywał.
– Ktoś w końcu musi być w stanie zadbać o nas obu, a teraz proszę, pierwszy jest już gotowy smacznego. – Widząc gotowy naleśnik, zabrałem od niego talerz, odruchowo oblizując usta.
– Dziękuję – Nie czekając ani minuty dłużej zabrałem się za jedzenie naprawdę pysznego naleśnika. – Pyszne – Dodałem, zadowolony tak dobrego przygotowanego przez męża posiłku.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Zdecydowanie zgadzało się, że w rezydencji zamieszkanej przez nas na co dzień jest cieplej dla niego samego, bali też fabrycznie jest dużo większa, a jeśli chodzi o porządek, to coś wujowi raczej nie spieszy się do sprzątania, najwidoczniej dobrze żyje mu się tak jak jest, szkoda tylko, że tym samym zaniedbuje rezydencja.
– Cóż, to prawda ta rezydencja nie nadaje się w ogóle do mieszkania, chyba porozmawiam z wujkiem o remoncie tego miejsca, a jeśli będzie się stawiał, pokaże mu, że nie ma tu dla niego miejsca – Stwierdziłem, rozglądając się po pomieszczeniu, które wyglądało naprawdę słabo, całe to miejsce jest brudne, zaniedbane potrzebny jest tu nowy porządek, a jeśli wuj tego nie zrozumie, szybko go stąd wyrzucę i tak zdaję sobie sprawę z tego, że to podłe, ale jeśli nie będzie chciał współpracować, nie będę miał innego wyjścia.
– Chcesz wyrzucić wujka z rezydencji? – Zapytały zdziwiony moimi słowami, których w sumie prędzej czy później i tak powinien się spodziewać.
Bo jeśli będziemy chcieli przyjeżdżać do tej rezydencji na przykład z naszymi dziećmi, to miejsce będzie musiało być przygotowane na takie przyjazdy, to właśnie dlatego muszę zastanowić się nad remontem tego miejsca.
– Jeśli nie będę miał wyjścia, wtedy będę musiał wyprosić go z tej rezydencji, chciałbym, aby było tu przytulnie, ciepło bezpiecznie i co najważniejsze, żebyśmy mogli w przyszłości przyjechać tu z naszym dzieckiem – Wyjaśniłem, biorąc do ręki gąbkę, aby umyć jego ciało, które zostało znacznie bardziej ubrudzone od tego mojego.
– Cieszę się, że podjąłeś taką decyzję – Odpowiedział, dając mi się spokojnie doprowadzić do porządku, aby znów był śliczny i pachnący.
Po doprowadzeniu do porządku ciała mojego męża mogłem zająć się swoim, które również musiałem umyć, abyśmy mogli wspólnie wrócić do łóżka.
Podczas kąpieli trochę jeszcze rozmawialiśmy, doprowadzając swoje ciała do porządku.
Po kąpieli oczywiście mogliśmy opuścić łazienkę, wracając do łóżka, które jeszcze przed położeniem się musiałem szybko doprowadzić do porządku, abyśmy mogli położyć się w czyste i pachnącej pościeli.
Mój panicz, gdy tylko położył się do łóżka, wtulił się w moje ciało zmęczony tym jakże przyjemnym, ale jednocześnie męczące zbliżeniem.
Mając go w swoich ramionach, zacząłem delikatnie głaskać po głowie, odprowadzając go do krainy snów, chcąc, aby spokojnie wypoczął, bo zasługuje właśnie na to.
Daisuke spał ja, natomiast nie bardzo miałem na to ochotę, nasłuchując, co dzieje się w rezydencji. A tak dokładnie co mój wuj robi.
Widząc, że nie jest zadowolony z naszej obecności, tutaj nie dziwiłem się z wydawanych odgłosów, no cóż, ta rezydencja nie należy do niego, a więc niewiele ma do powiedzenia i niech uważa, bo jeszcze może stracić ostatnią szansę na mieszkanie tutaj.
Myślałem trochę o wujku i rezydencji, która jak się okazało, należała do mnie, nie jestem pewien, czy mój mąż dobrze zrobił, przepisując ją na mnie, ja nie znam się na tych wszystkich rzeczach. Wiem tylko, że rezydencja musi zostać odnowiona, co jednak dalej można z nią zrobić? Nie wiem, może warto posłuchać mojego męża, który jest w tym temacie bardziej obeznany i wie, co powinienem zrobić.
Rozmyślałem i rozmyślałem, a i tak do niczego konkretnego nie doszedłem, jedynie, zasypiając chyba przemęczony ostatnimi dniami.

<Paniczu? C:>

wtorek, 19 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Trochę nie rozumiałem w tym wszystkim mojego męża, przecież dzisiaj trochę mnie dla siebie mieć będzie. Nie musimy się z niczym spieszyć, on mógł sobie odpocząć, wyciągnąć się, uspokoić oddech, a ja bym mu przez ten jeden dzień trochę usługiwał, albo może lepsze słowo to rozpieszczał. Kto w końcu nie chce, by wokół niego wszystko było robione, a samemu nic nie robić? Ja tam nie narzekałbym, gdybym nie musiał się martwić o pieniądze. To byłoby znaczne ułatwienie nam życia. Miałbym więcej czasu dla rodziny, na dom... no, ale niestety fak dobrze nie ma, chociaż dalej uważać będę, że mój mąż nie zasługuje na takie przyziemne życie, przyziemne problemy. On powinien mieć wszystko, co najlepsze, kocham się nie przejmować, pływać w luksusach... kiedyś mu coś takiego takiego zapewnię, na razie wszystko co robię, to zabieram jego zmartwienia finansowe. 
– Jeśli tego chcesz, możemy tak zrobić, ale na pewno nie chcesz sobie poleżeć? Zrobiłbym coś słodkiego do picia, ty byś się rozluźnił, może dokończył tę książkę... zrobiłbyś sobie dzień tylko dla siebie – zaproponowałem, kiedy odsunął się od moich ust. 
– Jestem pewien, że chcę spędzić z tobą więcej czasu – odparł, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Głupiutki aniołek. Sam krzywdzi siebie tym, że się ode mnie uzależnia. 
– Czy już ci mówiłem, że za dużo czasu spędzasz ze mną i powinieneś sobie znaleźć jakiegoś przyjaciela? – zapytałem, gładząc jego już na całe szczęście chłodny policzek. 
– Coś tam wspominałeś, ale mam ciebie i nikogo innego nie potrzebuję – wyznał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. Albo jest głupszy, niż początkowo zakładałem, albo jest za bardzo zapatrzony we mnie. I jedno i drugie nie jest optymistycznym scenariuszem. 
– Właśnie, że potrzebujesz. Zastanów się nad tym, póki nie jest za późno – odpowiedziałem, idąc do kuchni, a Mikleo oczywiście ruszył posłusznie za mną. 
– Jak na razie dobrze mi tym – wyznał, ale ja tak nie do końca mu uwierzyłem. 
– Oczywiście, ani razu nie byłeś na mnie zły, i nie miałeś mnie dosyć. Może gdybym był idealnym mężem, uwierzyłbym to, ale znam trochę siebie, trochę swoje demoniczne zapędy i doskonale wiem, że jestem... Trudny. I nieodpowiedni dla ciebie – wyznałem, po kolei wyjmując z szafek potrzebne składniki. Trzeba by się już wkrótce przejść do miasta, zrobić zakupy... może zrobiłbym to jutro rano, jak mój mąż będzie sobie smacznie spać? Szybkie zakupy i powrót. Myślę, że to byłoby w porządku. 
– To, że jesteś tego świadom, już bardzo dobrze o tobie świadczy – stwierdził bardzo miło, oczywiście jak zawsze znajdując we mnie tylko te pozytywne cechy i wymówki. Zresztą, nie tylko we mnie. W każdym znajdzie coś dobrego, albo powód, dla którego zachowuje się tak, a nie inaczej. I ja mam go puścić samego do miasta, do pracy na przykład? Przecież on by sobie rady nie dał. Zaraz zostałby zjedzony żywcem przez te kanalie. 
– To na nic mi się zdaje, skoro nie potrafię nad sobą panować – mruknąłem, wyciągając miski. – Skupmy się już ja tych naleśnikach, bardzo proszę. One są znacznie mniej męczącym tematem, a chciałbym, by wyszły dla ciebie perfekcyjnie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Miły dodatek... o to chodziło. By ten dodatek był przyjemny, chociaż i tak mogło być lepiej. Mogłem wytrzymać dłużej, dzięki czemu mój mąż lepiej by się czuł, byłby bardziej zaspokojony... Ale może w końcu uda mi się osiągnąć taką wytrzymałość, by spełnić jego wszelkie oczekiwania. Najbliższa pełnia na pewno to zweryfikuje. To też chyba będzie ostatnia pełnia, którą to spędzę z nim w tej postaci, przynajmniej przez jakiś czas. I jak później będą wyglądać pełnie, kiedy będę kobietą, kiedy będę w ciąży, kiedy będą dzieci...? Jak tak teraz o tym myślę, to jest to przeszkodą, o której nie pomyślałem. Jeżeli będzie potrzebował seksu w tym czasie, zawsze może go dostać, ale nie ode mnie.
– Następnym razem postaram się, by ten miły dodatek trwał dłużej. Chcę, żebyś zawsze był w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – obiecałem, stawiając sobie nowy cel, który zbliży mnie do tego głównego celu, jakim jest jego szczęście. 
– Zawsze jestem w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – zapewnił mnie, na co uniosłem jedną brew. 
– I nie masz ochoty na więcej? – spytałem, przejeżdżając palcem po zarysowaniach jego mięśni. Mój panie, jego ciało jest cudowne. Idealne. Zbyt idealne. Myślałem, że moje już jest idealne, ale w porównaniu z nim... przecież ja jak patyk wyglądam. A później dziwi się, że nie wierzę mu, kiedy mówi, że wyglądam dobrze. Ewidentnie za mało patrzy w lustro. 
– Na takiego słodkiego panicza zawsze będą mieć ochotę – wymruczał, przyciągając mnie do siebie, by ucałować moje usta. 
– To musisz o kimś innym mówić, bo ja słodki nie jestem – burknąłem, pusząc policzki czując, jak stają się one czerwone. Co za głuptak. 
– Nie? To kto tak słodko pachnie? I smakuje? Bo nie ja – odpowiedział, szczerząc się głupio, by zaraz pogryźć płatek mojego ucha. 
– Chyba musisz mieć jakiś problem ze zmysłami, bo ja wcale nie pachnę słodko. Ani nie smakuję – wymamrotałem, także niezadowolony z jego słów. Jak będę kobietą może mi mówić, że jestem słodki. Wtedy to się będzie zgadzać. 
– Mhm... moja brzoskwinka słodziutka – wyszeptał mi wprost do ucha, a zaczął całować moją skórę, począwszy od ucha, przechodząc przez szyję i skończywszy na obojczykach. Jego gorące usta stykające się z moją chłodną skórą to było coś niesamowitego. – To co, może kąpiel i sen? – zaproponował, gładząc mój policzek. 
– Nie pogardziłbym – przyznałem, mimo wszystko czując zmęczenie. 
Mój mąż uśmiechnął się szeroko, a następnie podniósł się z łóżka, biorąc mnie na ręce tak, jakbym ważył absolutnie nic, i zaniósł do łazienki, a tam chwilowo usadził mnie na stołeczku, podczas kiedy on przygotowywał nam kąpiel. Za dużo kosmetyków tutaj nie było, tak więc i kąpiel dosyć skromna była, ale dla mnie liczyło się to, że był obok mnie Haru. No i że woda była ciepła. Musiałem się mocno wygrzać, jakoś ta rezydencja ciepła nie była. Jeżeli mamy tu przyjeżdżać od czasu do czasu, remont musi być, bo inaczej tu zamarznę. Chyba, że ten jego ród od zawsze żył w takich warunkach i taka specyfikacja tego budynku jest, by było tu chłodniej, bo oni wszyscy tacy rozgrzani...
– Jednak najlepiej to jest u mnie – przyznałem, starając się jakoś tak ułożyć nogi, by je sobie wyciągnąć. A co ma Haru powiedzieć, który przecież nieco dłuższy jest. – I cieplej, i balia większa, i jakoś tak ładniej pachnie, no i nie ma żadnych zgorzkniałych starców w pobliżu – dodałem, opierając głowę o tę jego cudowną klatkę piersiową. Jak tak teraz sobie myślę, to chyba trochę dzisiaj musieliśmy wkurzyć jego wuja naszym zbliżeniem, bo ja za bardzo cicho być nie potrafiłem... cóż, w końcu jesteśmy u siebie, czym mam się przejmować? 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Chciałem mu odpowiedzieć, coś w stylu dałbym sobie radę, natomiast nie miałem na to siły, a udawanie, że jest inaczej, nie miało najmniejszego sensu, byłem zmęczony i takie właśnie były fakty.
Miałem ochotę nawet otworzyć usta, aby mi coś powiedzieć, ale siły na to nie miałem, zmęczenie wygrało, a ja w ramionach ukochanego męża zasnął, myśląc tylko o jego bliskości i bezpieczeństwu, jakie był w stanie mi zaoferować.
Spanie przy jego boku było bardzo przyjemne i mogłoby trwać wieki, gdyby nie to, że sen nie chce tyle trwać, ale to może i dobrze, bo straciłbym całe życie na sen zamiast czasu z ukochanym mężem.

Wyspany otworzyłem oczy, mając przy swoim boku męża, który przez cały ten czas trwał przy mnie, trzymając w swoich silnych ramionach.
– Wyspała się moja mała owieczka? – Zapytał, gdy tylko zobaczył moje otwierające się powoli oczy, które od razu zwróciły się w stronę mojego męża, którego tak bardzo lubiły obserwować.
– Tak, wyspałem się – Przyznałem, wtulając mocniej w jego ciało, tak bardzo ciesząc się, że mam go przy sobie.
– A jak tam twoje plecy? – Pytał dalej, mimowolnie, zaczynając mnie po nich głaskać, wywołując na moim ciele przyjemne dreszcze.
– Już nie bolą – Przyznałem, mówiąc prawdę i tylko prawdę naprawdę, nie odczuwając już dyskomfortu moich pleców.
– Jesteś pewien? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, najwidoczniej nie do końca mi na ten temat nie ufając.
– Tak – Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku dłonie chętnie, kładąc na jego klatkę piersiową, aby poczuć jego cudne mięśnie.
– Skoro tak mówisz, ufam ci, a teraz może masz na coś ochotę? – Dopytał, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, pozwalając mu na dalszą rozmowę.
– Mam, oj, tak mam – Stwierdziłem, uśmiechając się zadziornie do męża, aby po chwili podnieść się do siadu, rozciągając swoje mieście. – Chciałbym zjeść coś słodkiego, najlepiej ciasto, oj, tak upiekę, a za chwilę jakieś ciasto – Stwierdziłem, mając ochotę właśnie na coś słodkiego, a to, że troszkę się z nim podrażnię to tylko słodki dodatek do rozpoczęcia dnia, który i mu nigdy nie przeszkadzał.
– Coś słodkiego? Hym, w takim razie może, zanim zrobisz jakieś ciasto, które później będziesz musiał zjeść sam, to może przygotuję ci naleśniki na słodko? – Zaproponował, co w sumie nie było taki głupim pomysłem, bo jeśli faktycznie upiekę ciasto, będę musiał jeść go sam, a z tym mogę sobie nie poradzić nawet mimo szczerych chęci.
– A może, zamiast przygotować mi naleśniki sam, zrobimy to razem? Co ty na to? – Zaproponowałem, chcąc zrobić z nim coś wspólnie, bo w sumie, czemu by nie? Będziemy mieli okazję spędzić więcej czasu razem na zwykłych domowych obowiązkach, których w sumie on no nie musi wykonywać, ale jeśli już chce, to chciałbym robić z nim je razem.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią, kiwając przy tym łagodnie swoją głową.
– A nie wolisz może, sobie odpocząć? – Zaproponował, obserwując mnie bardzo uważnie.
– Nie, zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas z tobą na odpoczynek jeszcze przyjdzie czas – Odpowiedziałem, zbliżając się do jego ciała, całując delikatnie jego usta, których smak tak bardzo kochałem i za którym zawsze tęsknię, nawet jeśli mam je przy sobie.
Uzależniłem się i chociaż wiem, że to chore nie chcę tego zmieniać, kocham go i kochać już nigdy nie przestanę…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Jego słowa szczerze mnie rozbawiły, póki jest piękny i mamy dla siebie czas tak? No to w sumie faktycznie trzeba korzystać, bo kto wie, co może wydarzyć się później, a przyjemnym zbliżeniem ja nigdy nie pogardzę.
Zadowolony uchwyciłem jego dłonie, ciągnąc do siebie, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, przewracając go na plecy.
– Takiej propozycji po prostu nie można się oprzeć – Wyszeptałem między pocałunkami, starając się jak najlepiej zająć jego ciałem, które kochałem nad życie.
Całe jego ciało było dla mnie jak marzenie, które spełniłem, gdy tylko Daisuke zechciał zostać moim mężem teraz całkowicie, należąc już tylko do mnie…
Jakie szczęście mnie dopadło, mam kogoś, kogo kocham i dla kogo zrobię wszystko, mimo że nigdy bym wcześniej nawet o tym nie pomyślał.
Skupiając się na ciele mojego męża, przestałem myśleć, zaczynając działać.
Najpierw bardzo delikatnie pieściłem jego klatkę piersiową, dbając o najmniejszy szczegół jego skóry, nie chcąc niczego pominąć.
Mój panicz nie ukrywał zadowolenie z wykonywanej przeze mnie pracy, chociaż widać było po nim, że bardzo unikać pokazywania zadowolenia chciał. No cóż, nie przy mnie, ja lubię na niego patrzeć, gdy jest podniecony i chętny do zabawy, bo im bardziej on miał ochotę do zabawy, tym bardziej i ja ją miałem.
Moje piękne stworzenie, aż chce się go całować.
Nie byłem dziś zbyt delikatny, biorąc to, na co miałem ochotę, zresztą mój mąż nie wyglądał na niezadowolonego, podobało mu się tym bardziej, gdy jęczał moje imie, nakręcając mnie tym jeszcze bardziej, dając mi to, czego od niego oczekiwałem.
Ku mojemu zdziwieniu mój mąż był dziś dłużej w stanie kochać się ze mną, nie chcąc najwidoczniej, abym i tym razem ja odczuł większą satysfakcję z naszego zbliżeniem.
Zadowolony i zdecydowanie bardziej zaspokojony opuściłem wnętrze mojego męża, widząc zmęczenie malujące się na jego ślicznej buzi.
– Byłeś dziś naprawdę wspaniały – Pochwaliłem go, całując w czoło, wygląda na to, że te zioła coś tam dają, z czego i on sam jest zadowolony, a przynajmniej na takiego wygląda, zmęczonego i zadowolonego, a o to w końcu mi chodziło.
– Sugerujesz, że wcześniej nie byłem? – Złośliwie się do mnie uśmiechnął, a ja szybko zrozumiałem, że chce mi zrobić na złość, cały on lubi robić mi na złość i dobrze się przy tym bawi, nie, żebym i ja źle się przy tym bawił, w końcu dobrze mi przy nim i dobrze mi, gdy i jemu jest dobrze.
– Cóż, sugeruje, że te zioła naprawdę były przydatne, tym bardziej że dziś wytrzymałeś znacznie długiej – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego ciepło.
– A więc ci to odpowiada tak? A jeszcze niedawno mówiłeś, żebym ich nie zażywał – Miał rację, tak mówiłem i wciąż tak uważam, nie musi niczego zażywać, aby mnie zadowolić i bez tego bym go kochał.
– No wiesz, to tylko miły dodatek, który bardzo mi się podoba, natomiast bez niego też byłbym w stanie żyć – Wyjaśniłem, nie chcąc, aby mnie źle zrozumiał, cieszę się, że chce dla mnie dobrze, natomiast nie chcę, aby robił to ponad swoje możliwości, co prawda picie ziół to nic wielkiego, natomiast nie uważam, aby było to konieczne, bez tego też by było nam dobrze.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 18 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo zdecydowanie nie powinien teraz pytać o takie rzeczy, tylko powinien się położyć i iść spać. Na rozmowy przyjdzie czas, zwłaszcza, że przecież dzisiaj mam wolne. Na ten jeden dzień, co prawda, no ale lepsze to niż nic. Może przynajmniej dzisiejszą noc mój mąż spędzi spokojnie, a nie będzie kombinować. 
– Było okropnie, ale to nie jest teraz najważniejsze. Jak twoje plecy? – zapytałem, zmartwiony tym, że jego plecy mogły ucierpieć podczas spania na siedząco. 
– Nie jest tak źle – po tych słowach ruszył się i zaraz na jego twarzy pojawił się grymas bólu. 
– No tak, oczywiście – westchnąłem cicho, odkładając książkę. – Połóż się, dobrze? Wygodnie, najlepiej na brzuchu, zrobię ci masaż i postaram się jakoś zniwelować ten ból. 
– Lubię masaże – wyznał zadowolony, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. Tylko o jednym myśli... 
– To będzie zwyczajny masaż, po którym pójdziesz spać, bo w sposób, w jaki teraz spałeś sprawił na pewno, że w ogóle nie wypocząłeś – odpowiedziałem, będąc oczywiście bardzo stanowczy pod tym względem. Wpierw odpoczynek, bo czas dzisiaj będziemy mieć wyjątkowo dzisiaj. 
– Wcale nie jestem aż tak zmęczony – mruknął, ale ja już wiedziałem swoje. Położę się obok niego i on już zaśnie. 
– Zobaczymy. No już, na brzuch, może wcześniej zdejmij koszulkę. Ja idę się przebrać, bo nie chcę zgasić twojego cudownego zapachu tym, który mam teraz na sobie – dodałem i ucałowałem go w policzek. 
Zostawiłem chwilowo Mikleo, ale tylko po to, by się ogarnąć. Zauważyłem także, że podczas mojej nieobecności zaczął sprzątać, i zrobił pewnie. Nie podobało mi się to, ja do miałem zrobić, i zrobiłbym w tej chwili, gdyby było co. Oczywiście najpewniej zrobiłbym to wczoraj, ale jakoś tak nie miałem czasu. Nasze zbliżenie trwało dosyć... długo. Nie spodziewałem się, że trwało ono aż tyle. Korzystałem, bo mogłem, a mój mąż nie narzekał, kiedy go brałem na różne sposoby, chociaż dalej czułem swego rodzaju niedosyt. Zdecydowanie następnym razem będę musiał lepiej zapanować nad jego niecierpliwością i posłuszeństwem. 
– Chodziło mi o to, byś miał tylko gołe plecy, pośladki mogły być zakryte – odezwałem się, kiedy tylko wszedłem do środka, a moim oczom ukazał się mój mąż, ładnie leżący na łóżku, bez koszuli. I bielizny w sumie też. 
– Kazałeś mi zdjąć koszulę, i to uczyniłem – powiedział zadziornie, a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową. Mogłem się tego domyślić. 
Nie komentując jego słów podszedłem do niego i zabrałem się za porządny masaż jego pleców. Skupiłem się tylko i wyłącznie na spiętych mięśniach, pilnując się, by był to zwykły, relaksacyjny masaż, a nie masaż erotyczny. Na ten drugi przyjdzie czasz, a teraz już zauważałem, że mój Miki już sobie powoli zasypiać zaczął. I on chciał jeszcze teraz seks uprawiać... przecież on na to siły nie miał. 
Na zakończenie ucałowałem jego kark, a po tym opatuliłem jego drobniutkie ciało kocem i położyłem się obok niego, tuląc go do siebie już takiego ledwo żywego i przytomnego. 
– I jakim cudem chciałeś teraz z tego czegoś więcej, to ja nie mam pojęcia – powiedziałem do niego cicho, gładząc jego policzek. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na jego słowa cicho westchnąłem, nie mogąc uwierzyć, że tak piękne miejsce zostało tak zaniedbane. Z jednej strony ciężko jednemu człowiekowi, czy tam wilkołakowi, ogarnąć tak wielką, wielopokoleniową rezydencję. Gdyby ją wyremontować, zadbać o nią, mogłaby ona robić za całkiem niezły hotel, niedaleko od gościńca, okolica piękna, miasto też niedaleko... można by też sad za rezydencją ogarnąć, zawsze to dodatkowe owoce, czy to do sprzedania, czy to do zrobienia wina czy innego alkoholu. Tylko to wszystko psuje mi ten starzec. Obawiałem się, że jeżeli przyślę tutaj pracowników, on zacząłby robić problemy... no, ale to nie mnie decydować o tym, co się z tym miejscem stanie. Wykupiłem je, ale po zawarciu małżeństwa przepisałem na Haru, czyli tak, jak być powinno. 
– Powinieneś więc z nim o tym porozmawiać. To twoje miejsce, przykro się patrzy, jak się rozpada, zwłaszcza, że to historia twojego rodu. Mógłbym ci pomóc w zorganizowaniu robotników do odnowienia tego budynku, ale póki on będzie marudził i warczał na każdego człowieka, to nie ma to sensu – odpowiedziałem, rysując na jego klatce piersiowej nieregularne szlaczki. 
– Jak to moje miejsce? To ty je kupiłeś – spytał, marszcząc brwi. 
– I następnie przepisałem na ciebie. Mówiłem, że oddam ci twoją własność, i ty się zgodziłeś, podpisałeś papiery... No i proszę. To twój dom. Jeśli będziesz miał mnie dosyć, możesz tutaj przyjechać, i się tu zaszyć. Za dodatek w postaci twojego wrednego wujka już nie odpowiadam – wyjaśniłem mając nadzieję, że to już do niego dotrze. Dalej ma problem z przyznaniem, że pieniądze są nasze, chociaż konto już jest wspólne i jak tylko pieniędzy na coś potrzebuje, może sobie wybrać. Ja mu tego nie zabraniam. Zresztą, ile on może wybrać? Haru nie jest drogi w utrzymaniu, tylko drogi dla mojego serca. 
– Naprawdę? – spytał, na co pokiwałem głową. – I po co mi to wszystko – mruknął, trochę nie do końca zadowolony. 
– Jak to po co? Oddałem ci twoje dziedzictwo, tak, jak obiecałem, a ja słowa dotrzymuję – podkreśliłem, uśmiechając się łagodnie. Dzięki mnie ma teraz możliwość poznania historii swojego rodu, jestem pewien, że nie każdy ma taką możliwość, a tutaj jest mnóstwo nieodkrytej historii. Wystarczy się tylko trochę rozejrzeć. Jeżeli będzie miał ochotę, będzie mógł tutaj przyjechać i zwiedzać. 
– No ale po co mi tak wielka rezydencja? – zapytał, nie widząc za bardzo potencjału w tym miejscu. 
– Cóż, może po prostu chcesz dowiedzieć się więcej o swojej rodzinie, tym samym także o sobie. Ja z kolei widzę tu możliwość zarobku, ale niestety z twoim wujem raczej nie jest to możliwe. Co jednak ja bym zrobił, nie jest ważne – dodałem nie chcąc, by się mną sugerował. – Więc teraz, skoro jesteś tego świadom, przemyśl to sobie. A teraz, skoro mamy czas dla siebie, i póki jestem piękny i mamy dla siebie czas... – tutaj zrobiłem pauzę i usiadłem na jego biodrach, opierając się rękami o jego klatkę piersiową. – Może skorzystamy? – dodałem, uśmiechając się do niego zadziornie. Trzeba nadrobić zaległości z tych ostatnich kilku dni. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Kiwnąłem posłusznie głową, uważać na siebie, na pewno będę w końcu tu w domu nic nie mogło mi się stać s, jeśli chodzi o jezioro przemyśle chęć pójścia nad nie w tej chwili, mając trochę inne zadania do wykonania.
– Wróć bezpiecznie do domu – Poprosiłem, gdy jego usta oderwały się od tych należących do mnie.
– O mnie się nie martw owieczko, ja sobie poradzę do zobaczenia – Pożegnał się ze mną, opuszczając mnie, a następnie nasz dom.
Chociaż udało nam się kilo spędzić ten czas przed jego pracą, może dzięki temu, że chociaż trochę się zaspokoił, będzie spokojniejszy i nie zrobi niczego głupiego, pytanie tylko co dla niego jest głupie, bo na ten temat mamy zupełnie inne patrzenie na różne sprawy.
Nie chcąc zaprzątać sobie tym teraz głowy, podniosłem się z łóżka od razu, kierując się do łazienki, moje ciało całe kleiło się po naszej zabawie, dlatego musiałem jak najszybciej się, nim zająć, aby znów być czystym i pachnącym aniołem…
Pozwoliłem sobie na dłuższą kąpiel w chłodnej wodzie trochę się przy tym, relaksując, bo w końcu, co jest przyjemniejszego od chłodnej lub zimnej wodzie, w której można sobie posiedzieć… Dla mnie zupełnie nic.
Po umyciu swojego ciała nasmarowałem je pachnącymi kremami, przebierając jedynie w koszule męża, nie planując przecież nigdzie wychodzić, siedzenie w domu też jest jak najbardziej okej.
Gotowy do wyjścia musiałem jeszcze posprzątać po sobie, aby pozostawić łazienkę taką, jaką ją zaspałem, nie lubiąc bałaganu tym bardziej, jeśli zrobiłam go ja sam.
Opuściłem czystą łazienkę, wracając do sypialni, gdzie oczywiście czekała mnie zmiana pościel na czystą.
Cóż, takie już są uroki seksu z drugim mężczyzną, chociaż tym razem to ja bardziej nabrudziłem niż on, dochodząc na pościel, gdy on mógł sobie dość we mnie. Nabrudziłem, a więc i to pora było posprzątać, zapewne, gdybym mój mąż nie śpieszył się do pracy, on by to zrobił, ale to może i dobrze, że jednak mu się śpieszyło, bo skoro ja nawróciłem, to ja powinienem posprzątać.
Przebrałem pościel na czystą, a tę ubrudzoną zaniosłem do łazienki od razu ją, piorąc, po co ma leżeć, skoro mogę od razu wyprać, wysuszyć i schować.
Zadowolony z powodu niemarnowania swojego czasu postanowiłem jeszcze trochę posprzątać, nie udało mi się w końcu wcześniej posprzątać wszystkiego z powodu powrotu Soreya, teraz natomiast jestem tu sam, a więc mogę dokończyć to, co zacząłem, doprowadzając do pełnej czystości, będąc z tego powodu naprawdę bardzo dumnym i jednocześnie bardzo zmęczonym, zupełnie odechciało mi się chodzenia nad jezioro, zdecydowanie bardziej wolałem odpoczynek z książką w dłoni.
Najpierw, jednak nakarmiłem zwierzaki, które dziś cóż, zostały trochę zaniedbane, dając im trochę uwagi, nim zamknąłem się w sypialni z książką w dłoni, zostając ze sobą całkiem sam.

Obudziłem się, gdy materac łóżka poruszył się, a z moich dłoni została zabrana książka, którą najwidoczniej całą noc przy sobie trzymałam.
– Dzień dobry owieczko, śpij jeszcze, jest bardzo wcześnie – Wyszeptał, głaszcząc mnie po głowie.
– Dzień dobry – Odruchowo zerknąłem na zegarek, rozciągając leniwie swoje mięśnie. – Jak było w pracy? – Zapytałem zaciekawiony, chcąc wiedzieć, czy dziś ludzie znów doprowadzali go do szaleństwa.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 To faktycznie mógłby być problem, gdybym przestało smakować mu moje jedzenie z drugiej strony, jeśli ja nie będę gotował, to może gotować ktoś ze służby, nie posmakuje mu moje jedzenie, ale może posmakuje jedzenie przygotowane przez kogoś innego.
– Tym bym się nie martwił na szczęście w domu mamy służbę, która z chęcią przygotuję ci coś pysznego i zdrowego do jedzenia, dzięki czemu może akurat ich jedzenie ci posmakuje – Wyjaśniłem, mówiąc na głos to, co pomyślałem, nie wiedząc akurat, w tym najmniejszego problemu.
Mój panicz spojrzał na mnie, analizując wypowiedziane przeze mnie słowa, a mina jego wskazywała na to, że nie do końca się ze mną zgadzał. Dlaczego? Tego nie wiem, natomiast nie przejmuję się tym, przynajmniej jeszcze nie teraz na takie rzeczy przyjdzie czas, gdy uda mu się spłodzić dziecko.
Daisuke nic nie odpowiedział, kiwając jedynie łagodnie głową, wracając do posiłku, który specjalnie dla niego przygotowałem, wciąż, jednak nie rozumiałem, dlaczego jest, aż tak uparty przecież jego ciało ewidentnie chce coś słodkiego, czasem naprawdę trudno jest mi go zrozumieć.
Skupiłem się na jedzeniu, nie rozmyślając już o tym, jak skomplikowany czasem potrafi być.
Najedzony i bardzo zadowolony odsunąłem pusty talerz od siebie, nie mając już ochoty na nic, co prawda musiałem jeszcze posprzątać po obiedzie, ale to mogłem zrobić za chwilę, nikt przecież mnie nie goni tym bardziej w miejscu, gdzie mój wuj nie dba dosłownie o nic.
– Dziękuję – Mój panicz również odsunął pusty już talerz od siebie, wyglądając na bardzo zadowolonego i zapewne najedzonego, nie była to w końcu wcale taka mała porcja.
– Najadłeś się? – Dopytałem, mimo wszystko woląc się dowiedzieć, czy przypadkiem czegoś nie potrzebuję, bo niby najedzony powinien być, ale może wciąż ma ochotę na coś słodkiego, w takim wypadku przygotuję mu coś słodkiego, chociaż znając go, zaraz mi powie, że nic już nie chcę.
– Tak, najadłem się, dziękuję – Odpowiedział, wyglądając na zmęczonego właśnie z powodu najedzenia się, ale kto go tam wie.
– I nie potrzebujesz już niczego więcej? – Dopytałem, tak w razie czego, gdyby jednak był głodny lub potrzebował czegoś innego.
– Nie, już nie potrzebuję, niczego chciałbym się tylko położyć i wtulić do swojego gorącego grzejnika – Wyjaśnił, czym mnie rozbawił, no tak grzejnik, kto go tak dobrze wygrzeje, jak nie ja.
– Oczywiście, umyję tylko naczynia, posprzątam i już do ciebie wracam – Ucałowałem, go w czoło zabierając talerze, z którymi ruszyłem do kuchni, aby tak jak obiecałem posprzątać po obiedzie i umyć naczynia, odkładając je na wyznaczone wcześniej miejsce, mogąc spokojnie wrócić do ukochanego, który leżał już w łóżku, czekając na mnie.
– Długo kazałeś mi na siebie czekać – Stwierdził, czekając na to, aż wejdę do łóżka, dając mu wtulić się w moje rozgrzane jak zawsze ciało.
– Wybacz, musiałem trochę tam posprzątać, wujek nie za bardzo dba o te rezydencje, zdziwiony jestem, że w ogóle jeszcze potrafi tu funkcjonować, patrząc na to, w jakich warunkach żyje – Zauważyłem, czym akurat nie zaskoczyłem mojego męża, zdążył już poznać mojego wujka, który nie dba o nic, nawet jeśli ma to za darmo.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Oj, szczerze wątpiłem, czy będzie to spokojny dzień. Odkąd trwał ten festyn, święto czy co to tam sobie teraz tutaj trwa, ludzi do knajpy po atrakcjach ciągnie. Ciągnie ich do kufla, do kieliszka, i to widzę stałych bywalców, i nowych, i wszyscy po równo sprawiają mi kłopoty. I coś tak czuję, że tak to będzie trwać do końca tygodnia. 
– Niestety, skarbie, spokoju ostatnio u nas się nie zazna. Rzadko kiedy jest tam oczywiście spokojnie, ale przez te wydarzenia ostatnio jest go jeszcze mniej. To, że jeszcze nikogo nie zabiłem, to i tak niemały sukces. Nie robią nic tylko śmierdzą i chleją – mruknąłem niezadowolony, przypominając sobie pracę. Niestety, musiałem pracować w takim miejscu, do innych prac się nie nadawałem. Wcześniej, jako anioł, pracowałem... cóż, wszędzie. Gdzie potrzebna była praca, tam byłem. Teraz nie mógłbym tak robić. Szanuję się. I nie lubię ludzi. Za to lubię ich bić po mordach. Szkoda tylko, że oni irytują mnie jeszcze bardziej, a do tego wszystkiego jeszcze śmierdzą. Zawsze miałem tak wyczulony węch, czy to ostatnio coś ze mną było nie tak? Na to swoje plusy, mogę czuć cudowny ciasteczkowy zapach mojego męża, który przecież jest piękny, uzależniający, słodziutki. No ale te minusy... Śmierdzą okropnie. 
– To jest ich sposób na odreagowanie stresu – a Mikleo, oczywiście, musiał ich usprawiedliwić. Jak dla mnie jest różnica pomiędzy delikatnym piciem, dla relaksu, dla nastroju, a chlaniem na umór, by później takich na wpółmartwych muszę wywalać. Albo rozdzielać i wywalać. 
– To nałóg, który wyniszcza, a oni zamiast z nim walczyć, pogrążają się w tym chwilowym stanie przyjemności i zapominają o wszystkim, popełniają najgorsze zbrodnie, krzywdząc przy tym niejednokrotnie najbliższych tylko po to, by w niedzielę pójść do kościoła i pomodlić się, bo przecież są wierzący. Dla takich jak oni nie ma wyjaśnień. Jest tylko obrzydzenie – odpowiedziałem, podnosząc się z łóżka, by zmienić ubranie na czyste i nie ubrudzone nasieniem mojego męża. 
– Jak wam zauważyłeś, oni nie są tego świadomi. Są zagubieni i należy pokazać im drogę – odpowiedział, dalej trwając przy swoim zdaniu. 
– Właśnie. I zamiast pokazywać drogę, twój Bóg każe cię za to, że mnie pokochałeś, zamiast skupiać się na właściwych problemach – mruknąłem, zapinając koszulę. To przedziwne, bo dla innych demonów takie zniszczenie, skorumpowanie, to przecież uczta, tyle dusz za praktycznie pół darmo. Ja czuję się niezbyt dobrze, czuję obrzydzenie, kiedy znajduję się w takiej grupie. Moją domeną jest zemsta. Ci ludzie... zemsty nie chcą. Są jedynie obrzydliwi. 
– On... ma inne rzeczy na głowie – usprawiedliwił go Mikleo. 
– No tak, trzeba ukarać swoich wojowników za zdolność kochania, bo on sam nie jest do niej zdolny, a tylko udaje, że wszystkich kocha, bo jest uzależniony od wielbienia – mruknąłem, zapinając pasek, który jeszcze jakiś czas temu oplatał nadgarstki Mikleo. Oj, ja ten pasek będę naprawdę bardzo lubił... – Będę się zbierał. Uważaj na siebie, odpocznij, może przejdź się nad jezioro z Banshee, byś poczuł się lepiej, wrócę nad ranem, tak, jak zawsze – obiecałem, podchodząc do niego, by móc ucałować jego słodziutkie usta. Żeby jeszcze pamiętał o ich smarowaniu byłoby dobrze. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Widząc zdrową kolację, byłem całkiem zadowolony. Przez chwilę obawiałem się, że mógłby zrobić coś słodkiego, jakieś naleśniki, racuchy, czy co tam może być, i nie narzekałbym na sam posiłek, bo byłem pewien, że będzie smakować wybornie, bardziej narzekałbym na jego konsekwencje. Znów muszę wprowadzić w życie swoje zasady. Deser raz na jakiś czas, raz na tydzień, dajmy na to, a tak trzy zdrowe posiłki dziennie. Do tego treningi, te zioła... nawet będąc kobietą nie będę się mógł zaniedbać. Gorzej będzie, kiedy już się nam uda i w tę ciążę zajdę, zwłaszcza, że przecież kubki smakowe wtedy działają na własnych zasadach, i wysiłek też nie jest wskazany, ale jakoś to dopracuję. Na pewno są ćwiczenia, które do pewnego momentu będę mógł wykonywać. I posiłki, które mogą być dziwacznym, ale zdrowym połączeniem. 
– Dziękuję – podziękowałem grzecznie, zajmując miejsce przy stole. – Szkoda, że nie pomyślałem o takiej ewentualności i nie wziąłem ze sobą tych ziół – przyznałem, wzdychając cicho. Jeżeli mają działać, muszę je spożywać regularnie, co ostatnio się staram robić, ale czy mi to wychodzi? No, tak średnio bym powiedział. 
– Daj spokój, jak dla mnie w ogóle nie musisz ich pić – Haru machnął na to ręką, niespecjalnie się przejmując. 
– Właśnie, że muszę, i to nie tylko dlatego, by wytrzymywać dłużej w łóżku. Silniejsze ciało na pewno pomoże mi przy duszy i porodzie, to też wymaga pokładów energii, wytrzymałości – wyjaśniłem i powoli zabrałem się do posiłku. 
– Jesteś pewien, że chcesz tej ciąży? – dopytał, przejmując się mną, co było słodkie. Dużo razy mu jednak powtarzałem i dalej powtarzać będę swoje. Boję się tego, co to przyniesie, owszem, jednak jego szczęście stawiam ponad swoje własne. 
– Obiecałem ci ją, tak? Ucieszyłeś się, kiedy tylko to usłyszałeś. Okropne byłoby z mojej strony, gdybym się teraz wycofał – stwierdziłem, popijając herbatę, która była o niebo lepsza od tych ziół. Albo nawet i o jakieś dwa. Dopiero w takich chwilach uświadamiam sobie, jak okropne one są. Czego jednak nie robi się dla męża? Oczywiście, są takie rzeczy, o które gdyby mnie poprosił, nie wykonałbym, jednak picie obrzydliwych ziół nie jest jedną z nich. 
– Jeżeli później masz siebie nienawidzić, to jakoś to przetrwam. Jeszcze jest adopcja do rozważenia – przypomniał miz na do pokręciłem głową. 
– Zawsze dotrzymuję słowa. I tym razem je dotrzymam. Chyba, że staną nam na drodze pewne mankamenty, jak moja potencjalna nieatrakcyjność, albo niepłodność jednego z nas. To są takie naprawdę ekstremalne przypadki – zakończyłem tę rozmowę chcąc, by już dał mi spokój. To źle, że chcę jego szczęścia? W końcu nie myślę tylko o sobie. 
– Skoro teraz wyglądasz perfekcyjnie, to jako kobieta będziesz wyglądać cudownie – wyznał, na co się uśmiechnąłem mimowolnie. Tak bardzo we mnie wierzy... Teraz nie mogę go zawieść. Tylko nie mam żadnego wpływu na to, jak będę wyglądać. 
– Mam nadzieję – cicho westchnąłem, trochę zmartwiony, że nie spełnię jego oczekiwań. – Swoją drogą, jest to bardzo dobre. Mam nadzieję, że nawet w trakcie ciąży będą mi takie wynalazki twoje smakować – dodałem, także się o to martwiąc. A jeżeli babka miała rację? I będę miał delikatny żołądek, i będę wybredny, zupełnie jak mama... Swoją drogą, chyba po raz pierwszy usłyszałem, jak wypowiada się o niej neutralnie. Żadnej niechęci w jej głosie, albo nienawiści, co zawsze miało miejsce. Może faktycznie... nie, wyślę do niej medyka i wtedy się zobaczy, a jak na razie mam mnóstwo na głowie. 

<Piesku? c:>

niedziela, 17 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Dość szybko doszły do mnie jego słowa i rozkaz, który został mi wydany i do którego musiałem się dostosować.
Nie mogłem go dotknąć, nie mogłem na niego spojrzeć, a każdy ruch mojego ciała był dyktowany jego rozkazem, pozostało mi, więc cierpliwie czekać na rozkaz, który mi wyda.
– Dobrze – Wyszeptałem, podporządkowując mu się, tak jak sobie tego życzył.
Sorey naprawdę długo kazał mi na siebie czekać, drażniąc moją skórę, którą całował, gryzł, ssał, mocno ściskając w swoich silnych dłoniach.
Nie widząc nic całkowicie, musiałem skupić się na jego dotyku, który z każdą sekundą wydawał się coraz to silniejszy i stanowczy.
Moje ciało drżało pod każdym kolejnym naciskiem, a gardło samo wyrywało się do krzyków i jęków błagających o więcej.
Sorey chwycił mocno moje pośladki bez większej trudności, wsuwając się w moje wnętrze, pozwalając mi poczuć go w swoim wnętrzu.
Krzyknąłem z podniecenia, odchylając głowę do tyłu, starając się odruchowo poruszyć swoimi dłońmi, które z powodu unieruchomionych nadgarstek nie były w stanie ze mną współpracować.
Sorey złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, poruszając się w moim wnętrzu szybko niezbyt delikatnie, obchodząc się z moim ciałem.
Był dla mnie ostry i bardzo stanowczy, robiąc ze mną, co tylko chciał, nie pozwalając mi na dotyk i ruchy własnego działa.
Trzymał mnie w swoich objęciach, bawiąc się mną na własnych zasadach, doprowadzając mnie do szaleństwa.
Mężczyzna obrócił mnie na brzuch, mocno chwytając moje włosy, które szarpnął do tyłu, zadając mi kilka klapsów, nim kolejny raz zagościł w moim wnętrzu.
Ponownie poruszyłem unieruchomionymi rękoma, które trochę bolały od mojego szarpania.
– Nie szarp się – Rozkazał, uderzając dłonią w moje ciało, każąc za moje złe zachowanie.
– Przepraszam – Wyszeptałem, podporządkowując się mu.
– Nie pozwoliłem ci się odezwać – Syknął mi do ucha kolejny raz, uderzając w moje pośladki, zadając mi tym ból, który tak bardzo mi się podobał.
Sorey przytrzymał mnie dziś znacznie dłużej, zmuszając moje ciało do działania, nie chcąc tak szybko mi odpuścić, pragnąc zaspokoić swoje potrzeby, z czym nie chciałem dyskutować, zawsze chcąc dać mu to czego potrzebował, tym bardziej że dzięki temu będzie chodził spokojniejszy i może nikomu krzywdy nie zrobi, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
– Dobrze się spisałeś – Pochwalił mnie, gdy uwolnił moje nadgarstki i oczy, które znów mogły zobaczyć jego twarz. – Musimy tylko trochę popracować nad twoją cierpliwością i posłuszeństwem – Dodał, dumnie, patrząc na moje ciało, które zostało naznaczone jego ustami, z zębami i siniakami pozostawionymi po silnych uściskach jego dłoni.
– Postaram się następnym razem być jeszcze lepszy – Obiecałem, zmęczony, a jednocześnie bardzo zadowolony z naszego zbliżenia, którym nigdy nie pogardzę.
– Mam nadzieję, nie chciałbym, abyś mnie zawiódł – Stwierdził, przyciągając mnie bliżej, całując w czoło.
– Nie zawiodę – Ziewnąłem cicho, potrzebując kilku chwil, aby dojść do siebie.
Mój wspaniały mąż, trzymając mnie w ramionach, głaskał po plecach i pośladkach, które ściskał, świetnie się przy tym bawiąc.
– Będę musiał się za chwilę zbierać – Stwierdził, przypominając mi o swoim powrocie do pracy. Nie do końca z tego powodu byłem zadowolony, ale czy mogłem, cokolwiek z tym zrobić? Nie za bardzo w końcu wiedziałem, że musi zarobić, abyśmy mogli żyć jak normalni ludzie.
– Mam tylko nadzieję, że dziś będzie spokojnie. Chciałbym znów wrócić do swojej obietnicy obdarowywania cię pieszczotami za bycie grzecznym w pracy – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego zadziornie, patrząc głęboko w jego oczy.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Mojego szczęścia. Hym, bym mógł przyznać przed sobą samym, że nie żałuje, mogę to zrobić już teraz, mogę przyznać, że nie żałuję naszej relacji, jestem szczęśliwy, bo go mam, bo go kocham i nie chcę nikogo innego, nie chcę również, aby się zmuszał do czegokolwiek tylko dlatego, że chcę spełnić moje marzenie, powinien przede wszystkim pomyśleć o sobie, a nie o mnie, nie muszę mieć dziecka, bo jestem w stanie żyć bez niego, mając osobę, którą kocham i dla której jestem wszystkim.
Nie będę jednak w stanie żyć szczęśliwie, jeśli on każdego dnia i każdej nocy będzie patrzył na siebie z obrzydzeniem dlatego, że zrobił coś dla mnie, mimo że sam tego nie chciał, dziecko powinno być naszą wspólną decyzją, dlatego uważam, że wciąż może się wycofać, do niczego go nie będę zmuszał i jeśli tylko powie, nie zaakceptuję, to i będę szczęśliwy dlatego, że jest przy mnie.
– Mogę ci już teraz powiedzieć z czystym sumieniem, że jestem szczęśliwy, bo mam przy boku ciebie, bo tylko ty jesteś całym moim szczęściem, którego już nigdy nie chcę stracić – Wyjaśniłem, patrząc głęboko w jego oczy, która każdego dnia witały mnie swoim ciepłem, bez którego nie wyobrażam sobie już życia.
Mój mąż westchnął cicho chyba nie takiej odpowiedzi się po mnie, spodziewając, cóż, doskonale wie, jaki jestem, a więc nie powinien być zaskoczony moją odpowiedzią, która nigdy się nie zmieni, bo ja zdania nigdy nie zmienię.
– Jak widzę, w tym temacie to my się raczej nie dogadamy – Mruknął cicho, patrząc na mnie z po wątpieniem w swoich dużych granatowych oczach.
– Nie, Myślę, że są tematy, w których nigdy nie będziemy zgodni, nawet jeśli bardzo byśmy chcieli – Przyznałem mu rację, całując go w nos. – Pójdę już przygotować nam coś na kolację, na pewno nie chcesz żadnej słodkiej przekąski? – Zapytałem, nie mając problemu, aby moją zrobić pod warunkiem jednak, że on sam będzie tego chciał, nie chcę w końcu, aby złościł się na mnie, dlatego że robię coś, czego on nie chce, choć tak naprawdę właśnie chcę, czasem ciężko jest mi go zrozumieć, ale staram się z całych sił, bo go kocham i zrobię wszystko, aby był szczęśliwy.
– Nie chcę, poczekam na kolację – Skoro tego chciał, nie miałem zamiaru na siłę przekonywać go do chęci zjedzenia słodkiej przekąski, na którą przecież sam miał ochotę, no nic zajmę się kolacją, tak jak sobie tego życzy i w sumie, skoro ma ochotę na coś słodkiego, to mogę zrobić mu słodką kolację, tylko czy wtedy się na mnie nie pogniewa? Może faktycznie odpuszczę sobie tę słodkość i zrobię zdrową kolację, tak aby był zadowolony.
Z taką wspaniałą myślą ruszyłem do kuchni, poszukując produktów, z których mogłam zrobić zdrową kolację.
Dzięki wynalezieniu zdrowych produktów mogłem zrobić zapiekankę warzywną, jest ona zdrowa i nawet dobra jak na to, że zrobiona jest z samych warzyw, najważniejsze, że on będzie zadowolony, a przynajmniej taką, mam nadzieję.
Z przygotowaną zapiekanką warzywną i gorącą herbatą wróciłem do sypialni, której już czekał na mnie umyty i przebrany w czyste ubrania mąż.
– Proszę, przygotowałem zdrową i mam nadzieję, że dobrą kolację – Zwróciłem się do niego, stawiając posiłek na stoliku. – Smacznego – Dodałem, zapraszając go do stołu.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego słowa zmrużyłem oczy, szybko oceniając, czy mogę sobie na to pozwolić. Wyspał się, czuł się lepiej, ciało miał już chłodne, dzieciaków nie było... Możemy sobie na to pozwolić? Wychodzi na to, że tak. Nie widzę przeciwwskazań, chociaż dzisiaj miałem ochotę na coś nieco innego w łóżku, wiązania dawno nie było. A trochę go trzeba ukarać za to, jak się zachował ostatnio.
– Nie najgorszy pomysł – odpowiedziałem, w jednej chwili znajdując się nad nim i wyciągając pasek ze spodni. – Ale wpierw trzeba ci unieruchomić nadgarstki. 
– A jak będę chciał cię dotknąć? – spytał, ale grzecznie te nadgarstki wyciągnął, dzięki czemu bez problemu mogłem je unieruchomić. 
– Trzeba cię nauczyć posłuszeństwa – stwierdziłem, na chwilę wstając z łóżka, by chwycić za jakąś chustę na jego oczy. I trochę sobie na niego popatrzeć. 
Ten jego widok, kiedy leżał na łóżku, z rękami skrępowanymi za głową, jakby nie mógł się już doczekać, aż przejmę kontrolę, aż wgryzę się w skórę, aż zacznę działać... już sam jego widok działał na mnie pobudzająco. Jego skóra była napięta, mięśnie poddane moim rozkazom, a spojrzenie, które rzucał spod półprzymkniętych powiek, tylko rozpalało mnie bardziej. Mój mąż. Mój, od stóp do głów, każdego oddechu i westchnienia.  
Podszedłem do niego, zawiązałem jego oczy, by mógł skupić się tylko i wyłącznie na moim dotyku, nie na tym, jak wyglądałem. Nie zdziwiłbym się, gdyby moja iluzja przez silne emocje i doznania czasem przestawała działać, a to nie był widok najprzyjemniejszy. Ja z kolei miałem cudowny widok... Przesunąłem palcami po jego szyi, wiedząc, że wstrzyma oddech, czując tę napiętą granicę między niepewnością a podnieceniem. Nie wiedział, czego się po mnie spodziewać w tej chwili, i o to mi chodziło. A może to było zniecierpliwienie?
Zerwałem z niego cienką koszulę. Nie delikatnie – chciałem, by poczuł, jak każdy ruch należał do mnie. Każda część jego ciała wołała o to, bym ją posiadł, żebym naznaczył ją sobą. Jego ciało było moją mapą – każda blizna, każdy pieprzyk, każdy drżący mięsień przypominały mi o wszystkim, co przeszliśmy razem.  
Przyciągnąłem go bliżej, jedną ręką chwytając za biodro, drugą przyciskając go do materaca. Moje wargi znalazły się na jego szyi, potem na obojczyku. Gryzłem, ale na tyle mocno, by tylko pozostawić ślad – wspomnienie, które nosiłby jutro pod koszulą. 
– Wiesz, że nie możesz mi się oprzeć – syknąłem mu do ucha. – Powiedz to.
– Nie mogę – wyszeptał, głos łamiący się od podniecenia.  
Uśmiechnąłem się, triumfalny, i zsunąłem się niżej, śledząc językiem drogę przez jego tors. Czułem, jak napina się pod każdym dotykiem, jak wstrzymuje oddech, a potem wypuszcza go z drżeniem, którego nie mógł ukryć. Próbował mnie prowokować, wyciągając biodra w górę, ale przytrzymałem go mocniej, wyznaczając granice.  
– Możesz tylko tyle, ile pozwolę – rzuciłem, ściskając go na tyle mocno, by poczuł, że nie żartuję. Teraz kochaliśmy się na moich warunkach, i on robi to, na co mam ochotę. Jak będę chciał, by wyciągnął biodra, to wyciągnie biodra. Chciałem go w tej chwili utrzymać na granicy podniecenia, by błagał o więcej i więcej. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jak to nagle? Nie wzięło mi się nagle, było ze mną od zawsze. Zresztą, było to stwierdzenie faktu, nie moja personalna opinia. W porównaniu z tym, jak dbałem o siebie kiedyś do tego, jak dbam teraz, no to niebo a ziemia. Byłem stanowczy, trzymałem się swoich zasad, a potem... a potem się wszystko popsuło. Spędzając więcej czasu z Haru, nie miałem zbytnio warunków do tego, by dbać o siebie, chociaż na początku udawało mi się zająć i sobą, i nim, nie było więc w tym żadnej jego winy. Jedyne, kogo mogłem obwiniać, to siebie i moje lenistwo. 
– Ponieważ się zmieni. Jeżeli znajdę w ciążę, będę miał brzuch, który nawet po porodzie zostanie ze mną na dłuższy czas, potencjalnie już na zawsze. A jak się już go pozbędę, o ile się go pozbędę, zostaną ze mną rozstępy, i coś czuję, że nawet jak wrócę do swojej postaci, rozstępy te ze mną zostaną. Coraz bardziej oddalać się będę od ideału, nie, żebym już teraz był blisko – mruknąłem, spuszczając wzrok. Nic mnie nie przeraża tak, jak to, że przestanę się mu podobać. 
– Dla mnie zawsze będziesz piękny. Wiem, że teraz może to brzmieć dla ciebie abstrakcyjnie, ale jestem przecież świadom konsekwencji ciąży. Twoje ciało się zmieni, owszem, i ja te zmiany będę akceptować. A jeżeli dla ciebie będzie to za dużo, zawsze możemy zdecydować się na adopcję. Może być ciężko, jak sam kiedyś zauważyłeś, ale na pewno dalibyśmy sobie radę – stwierdził i ucałował mnie w nos. – Kocham cię, i uważam cię za idealnego. I zanim zaczniesz mówić, że masz blizny tu, tam, dla mnie to nie jest wyznacznik do ideału, ideał to nie nieskazitelność. Spojrzałbyś na nie bardziej przychylnie... przecież opowiadają one twoją historię. Ta na przedramieniu opowiada, jak wspaniałym człowiekiem jesteś, poświęcając dla mnie swoją krew, i jeszcze przy okazji mnóstwo pieniędzy pewnie. A te ukłucia na szyi wskazują, se przeżyłeś spotkanie z dużo silniejszym przeciwnikiem, czym przecież nie każdy się może pochwalić. 
– Gdyby nie ty, to bym nie przeżył – mruknąłem, zauważając ten jeden drobny fakt. 
– Gdybyś nie walczył i nie stopił wrzątkiem połowy jego twarzy, nie miałbym kogo ratować – poprawił mnie, gładząc kciukiem mój podbródek. – Skoro to tak bardzo się boisz tych wszystkich zmian i tego, że możesz mi się nie podobać po tym wszystkim, to zastanów się nad tym. Ja zaakceptuję każdą twoją decyzję, i zawsze będę zafascynowany twoim wyglądem. 
– Nie, nie, dam ci dziecko, tak jak tego chcesz – odpowiedziałem, od razu potrząsając głową. Już zdecydowałem i się nie wycofam. Wszystko zależeć będzie od tego, jak mój mąż będzie reagować, bo i tego się przecież bardzo boję. 
– A czego ty chcesz? – zapytał, nie spuszczając ze mnie swojego wzroku, który sam już potrafił powodować dreszcze przebiegające wzdłuż mojego kręgosłupa. 
– Twojego szczęścia. Byś mógł za kilka lat, albo nawet i teraz przyznać przed sobą samym, że nie żałujesz w wejścia w tą relację i jestem najlepszym, co ci się przytrafiło – wyznałem bez żadnego wahania. To był mój cel główny, do którego prowadziło mnóstwo innych, pomniejszych celów, których spełnienie na pewno sprawi, że osiągnę ten duży cel. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Trochę mnie rozbawił wypowiedzianym przez siebie słowami, wyglądam jak owieczka? W sumie to nie raz mu już to mówił, słodka owieczka, którą chętnie by schrupał, a która również chętnie dałaby się schrupać.
– Może od dziś nie będę spał z tobą w łóżku, tylko pójdę do farmera prosić o miejsce na sianku – Odpowiedziałem, rozbawiony jego słowami, które zostały w moją stronę wypowiedziane.
Sorey również uśmiechnął się szeroko, mocniej przyciągając do siebie.
– Nie mógłbym się na to zgodzić, wtedy nie miałbym cię przy sobie, a tak być nie może – Nie do końca miał rację, w końcu, gdy go nie ma, tak naprawdę mogę spać, gdzie chce, to znaczy mógłbym, gdyby nie był tak zaborczy, chcę jednak mieć mnie tylko dla siebie, z powodu czego sianko odpada na, chyba że z nim.
– Wiesz, tak naprawdę w nocy nie ma cię tu przy mnie, a gdybym tak spał na sianku, pięknie bym nim pachniał – Stwierdziłem naprawdę rozbawiony tematem, który poruszaliśmy.
– Właśnie, mnie nie ma, a nie chcę, aby ktoś inny, gdy będziesz słodko spał na sianku, obserwował cię, mógłbym się na to zgodzić tylko pod warunkiem, jeśli tym obserwującym byłbym ja – Stwierdził, oblizując swoje worki na samo wspomnienie takiej sytuacji.
– Lubisz podglądać co? – Zapytałem rozbawiony, patrząc prosto w jego rubinowe oczy.
– Ciebie zawsze i w każdej sytuacji – Wymruczał, całując moją szyję, w którą po chwili się wgryzł, odruchowo jęknąłem, odchylając głowę do tylko, dając mu pełny dostęp do mojej szyi, abym mógł spokojnie napoić się moją krwią.
Sorey naparł na mnie całym swoim ciężarem, dociskając mocniej do materaca, na którym leżałem, upijając moją krew jak najdroższej jakości napój, który tak swoją drogą jest bardzo ciężko dostępny, w końcu tylko ja jestem w stanie mu go zagwarantować.
Mój mąż upił wystarczającą dla siebie ilość krwi, zlizując porządnie ranę, z której jeszcze przez chwilę sączyła się krew.
Zadowolony oblizał swoje usta, patrząc na mnie z uśmiechem na swoich ustach.
– Nie tylko wygląda jak owieczka, ale i smakuje jak… – Przelewał, zastanawiając się nad słowem, który chce lub powinien wypowiedzieć, porównując mnie do tej oto istotny.
– Jak owieczka? – Dokończyłem za niego, unosząc jedną brew ku górze.
– Nie, smakujesz jak ciasteczka, słodziutki i taki pyszny – Wymruczał, podgryzając płatek mojego ucha, trochę nieświadomie, nakręcając mnie, a to podłe, bo przecież za chwilę mi powie, że niczego dostać nie mogę, bo czuję się źle, okrutnik z niego.
– Hym, tak sobie myślę skarbie, bo wiesz, skoro jestem taki słodki i pyszny to może chciałbyś mnie schrupać teraz, zaraz, w tej oto chwili – Wymruczałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, mając ochotę na drobne szaleństwo.
Sorey do pracy pójdzie za kilka godzin, a więc dlaczego by nie skorzystać z takiej możliwości, jaką mamy, dzieci nie na, a więc to dobra okazja, abyśmy mogli się kochać bez obaw, nikt nas nie usłyszy, nikt nie zobaczy, a więc czy jest jakiś problem? Oby nie, bo będzie mi naprawdę przykro, tym bardziej że sam mnie nakręca.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Jego słowa trochę mnie rozbawiły, a trochę zmartwiły, on naprawdę sądzi, że odrzuci mnie jego damska wersja? Szczerze w to wątpię, jak dla mnie jest piękny teraz i tak samo piękny będzie później, tego po prostu nie da się zmienić, w końcu ideał już zawsze pozostanie ideałem.
– Skarbie już o tym rozmawialiśmy, bez względu na to, jak będziesz wyglądał i jakiej płci będziesz, mnie zawsze będziesz pociągał. Wiem, że twoja kobieca strona to wciąż ty, a więc nie będę miał problemu z tym, aby się z tobą kochać, dla mnie najważniejsze jest, że to jesteś ty, że nie kocham się z żadną inną osobą, nie martw się i nie patrz tak na to, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze – Uchwyciłem jego dłoń, całując jej wieszcz, uśmiechając się do niego ciepło. Chcąc, aby mi zaufał, aby uwierzył, bo nie mam powodu, aby go okłamywać, jestem pewien moich uczuć i pewien tego, co wydarzy się po jego przemianie.
– Wiesz, że w tej chwili tak naprawdę nie możesz być pewien, jak będę wyglądał po przemianie i czy na pewno wciąż będę ci się podobał, bo nigdy jeszcze mnie takiego nie widziałeś, z tego także powodu mogę być zestresowany, nie będąc pewien tego, jak mnie odbierzesz, gdy już do tej przemiany nadejdzie – Miał rację, miał prawo się przejmować i bać, natomiast no mogą się tym na jego miejscu, póki nie dojdzie do przemiany, a gdy już się tak wydarzy, a moje ciało zareaguje, a raczej nie zareaguje na niego w ogóle, wtedy będziemy się martwić, a jak na razie nie ma o czym dyskutować.
– Rozumiem twoje obawy, natomiast jeszcze do tego nie doszło. Nie myśl o tym, o czym jeszcze nie masz pojęcia i nie martw się tak bardzo tym, co będzie, zaczniemy martwić się później, w tej chwili chyba masz ważniejsze problemy od twojej przemiany – Zauważyłem, wspomnieniami, wracając do jego babci, która wciąż krążyła po mojej głowie, a o której on w porównaniu do mnie najchętniej by już zapomniał.
– Jaki mogę mieć większy problem od mojej przemiany i posiadania wspólnego dziecka? – Dopytał, chyba, nie przejmując się babcią, tak bardzo, jak przyjmuje albo może interesuję się ja.
– Wydaje mi się, że największym problemem twoim na dzień dzisiejszy jest twoja babcia, jej stan zdrowia, i to, co może się wydarzyć, jeśli umrze – Wytłumaczyłem, od razu, dostrzegając niezadowolenie rysujące się na jego bladej, ale jakże ślicznej twarzy.
– Nawet nie chcę słyszeć o tej kobiecie, niech się dzieje, co ma się dziać, byleby jak najdalej ode mnie – Mruknął, zły na nią za to, co kiedyś mu zrobiła, tylko czy aby na pewno? W głębi ducha wiem, że się o nią martwi, co by nie było to jego babcia, a nią trzeba się opiekować, nawet jeżeli była najgorsza na świecie.
– Nie będziemy o niej już rozmawiać, masz rację, pójdę zrobić kolację i może jakąś przekąskę słodką dla ciebie – Zmieniłem temat, skupiając się na tych przyziemnych teraźniejszych rzeczach.
– Nie chcę przekąski, wystarczająco już się zaniedbałem – Mruknął, odwracając głowę gdzieś w bok.
– Skarbie co ty opowiadasz, wyglądasz pięknie, nie wiem, skąd wzięło ci się to zaniedbanie – Trochę mnie to zmartwiło, dlatego chwyciłem jego podbródek, zwracając jego głowę w swoją stronę. – Jesteś piękny, dlaczego nagle uważa, że coś się zmieni? – Zapytałem, naprawdę tego nie rozumiejąc.

<Paniczu? C:>

sobota, 16 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 No i mój Miki zasnął szybciej, niż na początku zakładał. A taki to niby zmęczony nie był, tak chciał działać, sprzątać, prać, myć, wszystko na raz najlepiej. Nasz pakt pozwala nam na wiele rzeczy, doskonale czułem jego stan. Owszem, czuje się już lepiej, ale nie jest jeszcze w pełni sił, zwłaszcza, że już troszkę tutaj podziałał. Po prostu to wyparł i uparcie wolał twierdzić, że on nie będzie wypoczywał i już. Miał do takich rzeczy skłonności. 
Czułem, że jeżeli podniosę się z łóżka, to i on się przebudzi. A skoro byłem już umyty, i przebrany i w miarę pachnący, mogłem przy nim leżeć. Co prawda, zapachu piekła i siarki nigdy nie zmyję, ale chociaż nie śmierdzę potem, tanim alkoholem i dymem paskudnych papierosów. Trochę szkoda, że nie mogłem się umyć w gorącej wodzie. Jeszcze dodatkowo bym się rozluźnił, uspokoił... No nic. Zdecydowanie bardziej ważniejszy jest mój mąż. Skoro jemu ciepła woda nie pasuje, to jakoś to przetrwałem. I w czym problem? Mikleo za bardzo przesadza. 
Cierpliwie trwałem przy moim mężu, zachowując ciszę i spokój. Nie chciałem, by przypadkiem mój piękny mąż się przebudził. Trochę miałem dosyć milczenia, i bezczynności. Całą noc nic nie mówiłem, przez ostatnie dni za bardzo z Mikim nie rozmawiałem, bo spał i ledwo dychał, ani nawet do Banshee, no bo Miki spał. A tyle dzisiaj głupot usłyszałem od tych ludzi, ponarzekać bym sobie chciał na nich, na ich głupotę, na ich zapach... To wszystko się we mnie gotowało. No i chyba się tam ugotuje, bo co ja mam z tymi emocjami zrobić? Może w końcu jakoś się z tymi emocjami i przeżyciami polubię. Albo nauczę się je ignorować, spychać na drugi tor. Najważniejsze, bym się nie wściekał. I bym jakoś zniwelował swoje żądze mordu, bo muszę przecież z Banshee się kiedyś na polowanie udać. Ale na razie ona jest najedzona, i żaden człowiek mnie jakoś specjalnie nie irytuje. Każdego tak samo bym zabił. 
Mikleo sobie naprawdę długo pospał. Dopiero późnym popołudniem otworzył swe cudne oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Znów miałem cały dzień za sobą, bo za raptem parę godzin będę się musiał zbierać do pracy. Może przynajmniej teraz będę spokojny, bo on będzie się czuł lepiej. Wolne mam dopiero jutro, więc beze mnie będzie sobie jeszcze musiał poradzić tę jedną nockę. 
– Dzień dobry, piękności ty moje – powiedziałem łagodnie, gładząc jego plecy. 
– Mhm – mruknął niezadowolony, opierając policzek o moją klatkę piersiową. 
– Jak się czujesz? – spytałem, kładąc dłoń na jego czole. – Chłodną masz skórę, ale dalej ona nie jest tak samo chłodna, jak zwykle. Jeszcze coś jest z tobą nie tak... Musisz więcej odpoczywać. Albo może musisz więcej czasu w wodzie spędzić. Może chcesz iść nad jezioro? Albo zrobię ci kąpiel zimną. Czego tylko potrzebujesz.
– Potrzebuję ciebie przy moim boku – wyznał, na co się łagodnie uśmiechnąłem. 
– To już masz, przynajmniej do wieczora – obiecałem, gładząc jego jeszcze letni policzek. 
– Znów idziesz do pracy? – wymamrotał, ewidentnie niezadowolony. 
– Idę. Ale jutro mam wolne, więc noc spędzimy już razem, będę przy tobie leżał, dopóki mnie z tej bezczynności ciało nie będzie boleć – odpowiedziałem, poprawiając jego spuszone włoski. – Pięknie teraz wyglądasz, wiesz? Jak taka owieczka, która dopiero co wstała z sianka – dodałem, uśmiechając się łagodnie. Zdecydowanie nie ma piękniejszej istoty niż on. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Gdyby to ode mnie zależało, wolałbym uniknąć pozostania na noc w rezydencji. Problem jednak był taki, że chmury znacznie pociemniały i ciężko wisiały nad niebem, a kiedy tylko weszliśmy do środka budynku, natychmiast runęła ulewa. Dobrze, że chociaż ten deszcz nas nie złapał... Pytanie, czy cokolwiek jest tutaj do jedzenia. Albo do palenia. Haru był tu raptem wczoraj, więc teoretycznie coś powinno tu zostać, pytanie, czy ten staruch już tego nie wyjadł. Co on właściwie je, kiedy nie dostarczam jedzenia? Bo to robię tylko, kiedy Haru się tutaj znajduje, czyli naprawdę rzadko. Aby kupić jedzenie, trzeba mieć pieniądze. Albo więc gdzieś jest ukryty skarb rodowy, z którego wuj korzysta, albo kradnie, albo zdobywa samodzielnie, chociażby na polowaniu.
– W końcu – westchnął ciężko Haru, padając na łóżko. Znów byliśmy w tej samej sypialni, w której ostatnio spędziliśmy wspólną noc. Było to kilka miesięcy temu, a było tu w miarę czysto, chociaż wywietrzyć by się przydało. Pewnie też Haru tu ostatnio sypiał, i stąd ten porządek. 
– Trzeba znaleźć jakieś ubrania, w których możnaby się przespać. I zrobić kolację, o ile jest z czego – wyjaśniłem, podchodząc do okna, by chociaż na chwilę je otworzyć. Mimo, że powietrze na zewnątrz było paskudnie lodowate, to wolałem je od zaduchu panującego tutaj. 
– Świeże rzeczy są w szafie, coś na pewno znajdziesz, a kolacją zajmę się ja. Tak, ty także dostaniesz – dodał, kiedy Koda zaszczekał dwukrotnie. 
– Jak wrócimy do domu, dostaniesz nawet więcej. Ale to jutro – powiedziałem do psa, na co się ewidentnie ucieszył. Cóż, zasłużył sobie. Dzięki niemu Haru dowiedział się wcześniej o moim porwaniu i nie dał czasu na dopracowanie planu tego zmiennokształtnym, a skoro plan był niedopracowany, łatwiej. Było się zorientować, który ja to faktyczny ja, chociaż od samego początku w niego wierzyłem. 
– Jesteś głodny? – zapytał Haru, na co pokręciłem głową. 
– Nie jestem, ale mam ochotę coś przekąsić. Albo zapalić – mruknąłem, niezadowolony z tego, co odczuwałem. Gdyby nie Haru, nie miałbym takich problemów. Z drugiej strony, dzięki temu będę zdrowszy, to na pewno. Wdychanie dymu do płuc to nie jest nic zdrowego, nawet jeżeli dba się o całą resztę. A czy teraz dbam o resztę? Moja dieta nie istnieje, jem albo za dużo, albo za mało, albo cukier. Pory posiłków już całkowicie poszły w niepamięć. Zamiast codziennych treningów są tylko te w pracy, a ona zaraz się skończy więc nie będzie ich w ogóle. Jeszcze później ciąża i oczywiście nie będę się mógł przemęczać... Przecież już teraz zmieniam się w chodzącą baryłkę. A jak będę w ciąży to już w ogóle będę ogromną beczką. Im bliżej tej ciąży, i tego planowania zmiany płci, tym bardziej mnie to przerażało. Haru teraz mi mówi, że mnie kochać będzie bez względu na wszystko, ale na pewno nie będę go podniecać. I to, jak ja się zmienię... Ja mu się w ogóle będę podobać? – Albo nie. Nie rób teraz nic do jedzenia, zjemy tylko kolację, nie mogę się obżerać. Jak dobrze pójdzie, za kilka miesięcy będę wystarczająco gruby. O ile ci się spodobam jako kobieta. Może być tak, że wtedy ci się w ogóle nie będę podobać i nic z dziecka. Wtedy faktycznie trzeba będzie rozważyć adopcję... – mruknąłem, już oczywiście obmyślając plan, co zrobić, jeżeli coś by się stało nie tak, jak zakładałem. Na wszystko muszę mieć plan, by w odpowiedniej chwili zareagować, i to dobrze zareagować.

<Piesku? c:>