Nic nie poradzę na to, że mnie tak podnieca, niewiele musi robić, aby wręcz oszalał i co gorsze w tej chwili nie mogę zrobić z tym zupełnie nic, muszę pójść do pracy, ale po pracy zdecydowanie sobie to odbije.
– Nic nie poradzę na to, że tak bardzo mnie podniecasz – Wymruczałem zadowolony, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
– Niestety, musisz sobie z tym poradzić, bo w tej chwili niczego nie dostaniesz, chyba że pyszne śniadanie i uciekasz do pracy – Wytłumaczył, no i tyle by było z zaspokojeniem swoich popędów sensualnych.
Westchnąłem cicho świadom tego drobnego faktu, a szkoda, bo chętnie bym się nim zajął.
– Tak, oczywiście tylko zjem – Zgodziłem się z nim, ostatni raz, całując go w czoło, zerkając na stół pełen już jedzenia. – Zapraszam – Zaprosiłem go gestem ręki do stołu, ruszając jako pierwszy do stołu, trzymając dłoń mojego piękna męża, który ruszył za mną, pozwalając mi odsunąć krzesło i zrobić dla niego miejsce, przesuwając bliżej stołu.
Szybki wspólny posiłek, po którym musiałem ostatni raz pożegnać się z mężem, opuszczając rezydencję, idąc do pracy, gdzie jak zawsze miałem co robić.
Pilnowanie i dbanie o bezpieczeństwo mojego nowego kolegi nie było wcale aż tak trudne, nie tak, jak na początku sobie to wyobrażałem.
Genji jak na nowego pracownika, który tak niewiele wiedział, potrafił naprawdę bardzo dużo i słuchał się mnie, a to rzadko się zdarza, nowi zazwyczaj myślą, że wszystko wiedzą, a jednak potrafi trafić się jeszcze ktoś, kto nie tylko słucha, ale i rozumie, co się do niego mówi.
Mając znacznie prościej, mogłem spokojnie zakończyć pracę zrobić to, co zrobić musiałem, dopilnowałem, aby szef dostał całe sprawozdanie z dnia, zamieniłem z nim kilka słów na temat nowego pracownika, mogąc opuścić koszary.
Tak jak informowałem mojego męża, po pracy ruszyłem do rezydencji, która kiedyś należała do mojej rodziny, a dziś dzięki mojemu mężowi należy znów do mnie.
Podążyłem do rezydencji, wymyślając spotkanie z wujem, co powiedzieć, czego nie powiedzieć, jak się przy nim zachować, aby przypadkiem źle mnie nie zrozumiał. Coś czuję, że ta rozmowa z nim będzie naprawdę skomplikowana, a jej koniec może być różny.
Chyba zbyt negatywnie do tego podchodzę, jeszcze nawet nie rozmawiając z wujkiem.
Musząc się trochę uspokoić, skupiłem swój umysł na drodze, aby jak najszybciej dostać się do wyznaczonego miejsca, nie chcąc tracić czasu, które mógłbym przeznaczyć na mojego męża lub zwierzaki…
Po dotarciu do rezydencji musiałem wziąć głęboki wdech, aby spokojnie wejść do środka z pozytywnym nastawieniem.
– Wujku jesteś? – Zawołałem, rozglądając się po rezydencji w poszukiwaniu mojego wujka.
– Jestem, jestem, czego tu szukasz? – Pojawił się za mną, będąc cichym zbyt, cichym jak dla mnie.
– Mógłbyś być milszy, jestem u siebie i szukam cię – Stwierdziłem, patrząc na mojego wujka, który uniósł jedna brew ku górze chyba już, wiedząc, o czym chcę z nim porozmawiać.
– Nie chcę z tobą rozmawiać o tym waszym hotelu to twoja decyzja, rób, co chcesz moje zdanie i tak się nie liczy – Obrażony zniknął mi z oczu, a więc tak to teraz ma wyglądać, ech jakoś sobie poradzę, to będzie ciężki dzień.
– Wujku! – Zawołałem za nim, musząc wyjaśnić sobie tę całą sprawę, nim znów wrócę do domu.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz