Posiłek pachniał pięknie, wyglądał troszkę gorzej, jednakże wiedziałem, że będzie smakował. Martwiła mnie jedna rzecz, ten farsz mięsny na pewno na noc jest dobry? To nie będzie za ciężkie? I nie za dużo jak na mnie? Jemu mięso się przyda, on pracował, fizycznie, wstał wcześnie, jutro też wstaje wcześnie... tak, on musi jeść, ja już tak niekoniecznie, a przynajmniej nie mięso, nie o tej porze.
– Takie mięso to dobry pomysł na kolację? – zapytałem niepewnie, nie chcąc się nabawić żadnych dolegliwości, zwłaszcza otyłości.
– Gdyby był zły, to bym ci go nie podawał. Na pewno lepiej dla będzie zjedzenie tego posiłku niż pójście spać bez niego. Nie martw się, wszystko będzie w porządku – uspokoił mnie, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Zaufam ci. Następnym razem jednak wolę unikać takich ciężkich posiłków na noc. Hej, wiem, że się starasz, i to doceniam, boję się po prostu o swoją figurę, bo wtedy już nie będę co się podobać – odpowiedziałem, zauważając jego smutną minę.
– Ależ ty mi się zawsze będziesz podobać. I wcale tak szybko nie przytyjesz. Przykładasz do tego za duża wagę, powinieneś mniej o tym myśleć, a więcej cieszyć się z takich drobiazgów jak jedzenie. Zobaczysz, wtedy twoje życie będzie zupełnie inne – pouczył mnie, siadając naprzeciwko.
– Właśnie się staram, by ta waga była nie za duża. Tak, wiem, to było słabe – dodałem, dostrzegając jego spojrzenie. – Nie wiem, co mam ci na to odpowiedzieć. Mówisz tak, bo mnie kochasz, i nie widziałeś mnie w tym najgorszym stanie. Gdy jednak przyjdzie ciąża i przytyję, możesz zdanie zmienić. I tego się boję – wyznałem, niepewnie przyciągając do siebie talerz pełen jedzenie.
– O mnie możesz być spokojny. Nie jestem głupcem, wiem, że przybranie wagi w ciąży to coś całkowicie naturalnego, i ja to rozumiem. Też musisz to zrozumieć, byś się nie zadręczył – odpowiedział, na co westchnąłem cicho. – Smacznego – dodał, chwytając za sztućce.
– Wiesz, że nie powinieneś mówić smacznego? Jesteś autorem dania, musisz więc być pewien tego, co podajesz, a życząc mi smacznego dania wskazuje na to, że nie wierzysz w swoje umiejętności – wyjaśniłem, także trochę niepewnie zabierając się za jedzenie.
– Cóż... no bo tak średnio w nie wierzę – wyznał, uśmiechając się nerwowo.
– W wolnej chwili, jak będziesz miał i czas, i energię, możesz pogadać z naszym szefem kuchni, by cię przeszkolił, sprawdził. Może wtedy w siebie uwierzysz, skoro moje słowa to dla ciebie za mało – zaproponowałem, uważając mój pomysł za całkiem niezły. Doszkoli się, rozwinie, nauczy się nowego, dowartościuje... Same plusy. – Musiałbyś zdzierżyć tylko jego ciężki charakter, na początku bywa on trochę szorstki, ale to już pewnie zauważyłeś. Po czasie się to jednak zmienia. Skoro jednak ze mną wytrwałeś, z nim nie powinieneś mieć problemów – odpowiedziałem, biorąc pierwszy kęs do ust. I oczywiście, posiłek Haru smakował bardzo dobrze, jak zwykle nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. I że on w siebie nie wierzy... Byłem pewien, że mamy to już dawno za sobą, ale ewidentnie za mało się skupiam na chwaleniu go. Muszę się poprawić i więcej go chwalić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz