piątek, 6 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Od razu dało się odczuć napięcie, które płynęło os mojego męża, który wyczuł obecność pani jeziora, Nie wiem, dlaczego tak dziwnie reaguje, natomiast chyba się jej obawia, tylko dlaczego? Przecież Lailah nic mu złego nie zrobi, a może właśnie to go martwi, patrząc na to pod kątem tego, kim on jest, a kim jest ona, to faktycznie może się jej obawiać, gdyby chciała, z łatwością by go zabiła, a nie robi tego tylko ze względu na mnie i na to, co może się stać, jeśli to uczyni.
– Nie stresuj się tak, przecież nic ci nie zrobi – Zwróciłem się do męża za wszelką cenę, starając się go uspokoić, nie chcę, aby się martwił ani, aby się obawiał Lailah, kobieta jest fantastyczna i, mimo że jest jej wrogiem, nie zrobi mu krzywdy ze względu na mnie i na dzieci, które przecież również bardzo lubi, a może nawet w jakiś tam sposób kocha jak to ciocia.
– Nie stosuje się ja tylko… Czuję respekt do niej, czując aurę, która jest naprawdę bardzo silna i przytłaczająca dla mnie – Wyjaśnił, a to trochę mnie niepokoiło, może w takim razie Sorey nie powinien spotykać się z Lailah, tylko jak trzymać ich od siebie z daleka? Niby nic trudnego w końcu Sorey może być w domu lub gdzieś poza nim, kiedy kobieta przyjdzie, tak aby nie mieć zbyt sporego problemu z kontaktu, z nią.
– To może zamiast być tu przy mnie gdzieś pójdziesz? – Zaproponowałem, uważając, że to najrozsądniejszy pomysł, na jaki mogłem w tej chwili wpaść.
– Gdzieś pójdę? Gdzie niby miałbym pójść? – Zapytał zdziwiony moją propozycją.
– Nie wiem gdziekolwiek, byleby nie mieć bliskich kontaktów z Lailah? Skoro tak źle na nią reagujesz lepiej, abyś ją unikał – Wytłumaczyłem, od razu, dostrzegając minę mojego męża, która mówiła mi więcej niż jakichkolwiek wypowiedziane przez niego słowa.
– Nie będę uciekał, nie jestem tchórzem, poza tym nie zrobiłem niczego złego, aby się przed nią ukrywać – Wyjaśnił, a z tym akurat musiałem się zgodzić, nie zrobił niczego złego ani nie zrobi, a przynajmniej nie naszym dzieciom. A to właśnie jest najważniejsze, aby nasze dzieci były zdrowe, bezpieczne i szczęśliwe, i takie właśnie przy nim są.
Szczerze można mu wiele zarzucić, ale naszych dzieci nie skrzywdzi, tego jestem zdecydowanie pewien.
Kiwnąłem głową, nie mając okazji nic już powiedzieć, gdyż Sorey ruszył w stronę drzwi wyjściowych, aby otworzyć je, witając nasze dzieci i panią jeziora z powrotem w domu.
Mężczyzna zaprosił wszystkich do domu.
– Witajcie w domu – Przywitałem się z dziećmi i kobietom naprawdę, ciesząc się z ich powrotu do domu, to jak co, ale za dziećmi zawsze będę tęsknić, nawet jeśli będą już dorosłe i pójdą w swoją drogę. – Dobrze się bawiliście? Nie sprawiali ci za dużo problemu? – Pierwsze pytanie zadałem dzieciom od razu, zadając drugie pytanie kierujące do kobiety, która jak zwykle uśmiechnęła się, kiwając przecząco głową, no tak, jakie oni mogliby sprawiać jej problemy? Przecież ona z łatwością była w stanie ich doprowadzić do porządku, robiła to zapewne lepiej nawet niż my.
– Mamo przestań, przecież tacy nie jesteśmy – Mruknął niezadowolony Haru, witając się ze mną po tygodniu nieobecności.
– Oczywiście, że nie – Lailah stanęła w ich obronie, mając bardzo dobry nastrój, jak to zazwyczaj u niej bywało.
– No tak, zapraszam, wejdźcie, zrobię coś ciepłego do picia – Od razu ruszyłem do kuchni w celu przygotowania ciepłego napoju dla wszystkich obecnych tu domowników.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz