czwartek, 5 grudnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jego poświęcenie dużo dla mnie znaczyło, jednak czy było takie potrzebne? Jeżeli to miało zaważyć później na jego życiu, bo nie będzie wyspany, będzie rozkojarzony, to chyba wolałbym się udać sam. Jakoś bym przetrwał ten czas sam, bardzo oczywiście na siebie uważając. Oczywiście, obecność Haru przy moim boku byłaby dla mnie bardzo komfortowa, na pewno czułbym się bezpieczniej, jednak martwię się o jego pracę i to, co może się wtedy zdarzyć. Co prawda, zajmuje się nowym, jednak na patrolu może się wydarzyć jakaś akcja, która będzie wymagała szybkiej reakcji, i dobrej reakcji. Trochę rozdarty jestem.
– To nie jest bal, to bankiet. Z tego co wiem, będą tam ludzie, z którymi Akabane, gospodarz, prowadzi interesy, głównie będą tam jego wspólnicy oraz kilku sponsorów. Nie musisz się zachowywać jakoś inaczej. Najważniejsze, byś zachowywał się kulturalnie, z całą resztą wierzę, że sobie byś poradził – wyjaśniłem, podnosząc się ze swojego stołka. 
– Żadnych dziwnych zwyczajów? Tematów, których powinienem unikać? O czym rozmawiać? – dopytywał, nad czym jeszcze się trochę zastanowiłem. 
– Nie. Czuj się swobodnie, wypowiadaj się też swobodnie, nie spodziewam się żadnych podchwytliwych pytań, jednakże gdyby się już one pojawiły, przejmę inicjatywę. To też są ludzie pracujący i doceniający ciężką pracę, więc wydaje mi się, że się dogadacie. Zresztą, Akabane jest także koneserem whisky, więc coś czuję, że byście się dogadali – dodałem, łagodnie się uśmiechając. – O, i jeżeli pójdziesz ze mną, spodziewaj się tańca. Strasznie chciałbym z tobą zatańczyć, ciągnie się to za mną od jakiegoś czasu. 
– Oczywiście, że pójdę z tobą. I zatańczę – obiecał, podchodząc do mnie i całując w czubek głowy. 
– To, czy pójdziesz, to się zobaczy w środę. Wcześniej przygotuję ci strój, ale jeżeli po pracy będziesz bardzo zmęczony, to sam pójdę – odpowiedziałem, dalej uważając, że takie deklaracje na ten dzień są trochę odważne. 
– Dobrze, ale od razu mówię, że w środę ci tylko to potwierdzę. A teraz chodź, zjemy, i trochę się nacieszymy sobą. Tęskniłem – stwierdził, na co się łagodnie uśmiechnąłem. 
– Oczywiście, piesek zawsze tęskni za swym panem – odpowiedziałem troszkę złośliwie, gładząc jego mokre włosy. – Ale masz rację. Zjeść trzeba, od śniadania nic nie jadłeś – dodałem, odwracając się, by udać się do sypialni. 
– Przyganiał kocioł garnkowi, bo ty na pewno coś zjadłeś – odpowiedział, idąc za mną. 
– Nic nie jadłem, wypiłem tylko te zioła. I nie wiem, co do tego wszystkiego mają kotły i garnki – dodałem, nie są bardzo rozumiejąc, co on tak właściwie miał na myśli. 
– Przyganiał kocioł garnkowi, tak się mówi, kiedy wypominasz coś drugiej osobie, a sam tak samo postępujesz – wyjaśnił, co dalej dla mnie takie trochę dziwne było, no ale niechaj już mu będzie. Skoro on twierdził, że tak się mówi, to ja mu oczywiście wierzę. – Mówiłem ci już, że pięknie pachniesz? – dopytał, co mnie trochę zaskoczyło, ale pozytywnie zaskoczyło. 
– Dzisiaj nie. O moim wyglądzie też nic nie wspominałeś, dlatego uważam, że najwyższa pora, byś nadrobił zaległości – zasugerowałem, zawsze lubisz słyszeć komplementy z jego ust. Przepraszam bardzo, ale miłe słowa z ust takiego cudownego faceta to przecież już komplement sam w sobie. Dzisiaj już dwukrotnie widziałem jego nagie ciało, i dwukrotnie byłem pod wrażeniem. Jeżeli następnym razem będzie chciał mi zrobić prezent wystarczy, że zdejmie koszulkę i ja już będę zachwycony. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz