Wygląda więc na to, że w co poniektórych sprawach nie będziemy w stanie się porozumieć i, mimo że bardzo chce, chyba się to nie zmieni.
Trochę tym niepocieszony postanowiłem otrząsnąć się, podnieść z łóżka, doprowadzić do stanu użytkowego opuszczając sypialnię, aby wesprzeć mojego męża, obecnością tak jak sobie tego życzył.
– A jednak mnie posłuchałeś, cieszę się – Sorey, który tylko mnie zobaczył, od razu zwrócił całą swoją uwagę na mojej skromnej osobie.
Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, podchodząc bliżej.
– Tak, jeśli jestem w stanie wesprzeć cię po prostu, będąc obok, to zrobię wszystko, aby obok być tak długo, jak tylko tego będziesz potrzebował – Zapewniłem, chcąc zrobić wszystko, aby był szczęśliwy u mego boku, nawet jeśli na pewno jest to dla niego trudne, kochanie anioła nie jest proste tak samo, jak kochanie demona, ale póki jesteśmy razem i póki się wspieramy, wszystko da się rozwiązać, a przynajmniej w takiej żyję nadzieje.
– Obawiam się, że nigdy nie będę chciał, abyś przestał mnie wspierać, to z twojego powodu tutaj jestem, dla ciebie żyję i tylko ciebie potrzebuję – Nie mogłem się tak do końca z nim zgodzić, potrzebował to on przyjaciela, kogoś, kto go zrozumie, tak jak kiedyś rozumiałem ja, niestety teraz, choć bardzo chcę, nie zawsze potrafię zrozumieć. Sądzę jednak, że jeśli znajdzie kogoś, komu będzie mógł się wyżalić i w kim będzie mógł znaleźć oparcie, na pewno będzie czuł się lepiej, będzie czuł się kompletny i szczęśliwy, i tylko tego bym dla niego bardzo chciał.
– Myślę, że jeszcze bardziej potrzebujesz przyjaciela, kogoś, takiego jak ty, kto cię zrozumie i zapewni, że to, co robisz, jest dobre, kogoś, komu zawsze będziesz mógł się wyżalić, i to nie tak, jak wyżalić się możesz mi, czuję, że tego brakuje ci najbardziej do bycia kompletnym – Wyjaśniłem, niewiele byłem w stanie, w samotności ustalić, natomiast pewien byłem jednego, on potrzebuje przyjaciela, i to nie takiego, jak ja i nie takiego, jak Banshee, tylko czy jest tutaj ktoś taki? Może gdyby poszukał. Ja na pewno nie stałbym mu na drodze, wiedząc, jak ważne by to dla niego było.
Sorey patrzył na mnie w milczeniu, cicho wzdychając.
– Nie potrzebuje przyjaciela, mam ciebie, potrzebuję tylko ciebie i kocham tylko ciebie – Stał przy swoim, nie dopuszczając do siebie prawdy, prawdę która była przecież jasna i dla niego i dla mnie, po co, więc to ukrywać? Czasem naprawdę ciężko jest mi go zrozumieć…
– Nie czujesz jednak, no nie wiem, że brakuje ci zrozumienia? Kogoś, komu będziesz mógł się wyżalić? Kto będzie w stanie cię zrozumieć i razem z tobą robić te wszystkie rzeczy? Czujesz doskonale, że ja nie będę w stanie nigdy tego robić, chyba że upadnę, odchodząc od Boga, wtedy może byłbym w stanie cię zrozumieć i wesprzeć w twojej drodze – Mimo że nie rozumiałem, to kochałem, mimo że trudne było to zadanie, nie chciałem się poddać, dla niego w stanie byłem zrobić wszystko, nawet gdybym musiał upaść, odwracając się od Boga, miłość tego demonicznego faceta jest dla mnie ważniejsza, dając mi wszystko to, czego potrzebuje, a to, czego Bóg nie potrafi mi dać, będąc moim stwórcą, nie oczekuję zbyt wiele, a mimo to od niego nie jestem w stanie uzyskać nic nawet akceptacji do kochania wybranka mojego serca, czasem naprawdę myślę, że mój stworzyciel nie jest wcale tak łaskawy, na jakiego się kreuje, a nie tego przecież mnie o nim uczono, zdecydowanie nie tego.
<Pasterzyku? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz