Ta rozmowa była naprawdę trudna, doskonale widziałem, ile kosztuje ona mojego męża i jak trudna jest dla naszej córki, niestety prędzej czy później musiało do tego dojść, tylko dzięki szczerej rozmowie są w stanie się zrozumieć, i chociaż Sorey zdecydowanie przesadza, twierdząc, że nie powinno go tu być, cieszę się, że otwarcie rozmawia z córką, aby ta zrozumiała, w jakim położeniu się znalazł i co tak naprawdę wydarzyło się tamtego okropnego dnia.
– Nawet tak nie mów, jesteś moim tatą i bez względu na wszystko zawsze nim będziesz, a ja zawsze będę cię kochać, nawet jeśli odwróciłeś się od Boga – Stwierdziła, chowając się w ramionach taty.
Ta rozmowa była im naprawdę potrzebna widziałem i czułem, że cały ten stres, złość i niepokój zeszła z nich obojga i oby tak jak pozostało, nie chciałbym żadnych niesnasek. Nie chciałbym też, aby się z jakiegoś powodu nienawidzili, mimo wszystko to córka i tata muszą się kochać i szanować bez względu na to, jakiej rasy w tym momencie są.
Misaki pogodziła się z tym, kim w tej chwili stał się jej tata, Sorey przestał aż tak bardzo panikować, co uspokoiło Banshee, która stała się dużo łagodniejsza. Biedny „pies” niczego nie rozumie, jedynie odczuwa emocje swojego pana, który trochę się w tych emocjach zagubił.
Dobrze, że już wszystko sobie wyjaśnili, nie chciałbym, aby się znienawidzili lub aby córka źle myślała o swoim tacie, tylko dlatego, że w tej chwili jest demonem.
Nie chcąc im przeszkadzać, cicho opuściłem kuchnię, pozostawiając ich samych, w tej chwili najważniejsze, aby porozmawiali ze sobą, dogadali się i znów zaczęli żyć tak jak dawniej, mam też nadzieję, że nasza córka postanowić częściej nas odwiedzać, bo przyznam, że byłoby to naprawdę bardzo miłe. Czasem brakuje mi kontaktu z naszą trójką starszych dzieci, które niestety nigdy nie mają czasu się z nami spotkać.
Czekając w salonie, na ich pojednanie trzymałem przy sobie Banshee, która co jakiś czas nerwowo zerkała w stronę kuchni, bardzo chcąc wrócić do swojego pana, który w tej chwili zajmował się swoją córką, a nie psem, który bardzo chciał przy nim być.
– Spokojnie Banshee nic się panu złego nie dzieje – Zacząłem głaskać ją po łebku, trochę, musząc się naczekać nim mój mąż i córka pojawili się w salonie, w bardzo dobrych humorach.
– Wszystko już sobie wyjaśniliście? – Zapytałem, puszczając Banshee, abym mogła podbiec do swojego pana, ciesząc się z jego widoku i lepszego już nastroju.
– Myślę, że tak. Jeszcze raz przepraszam, za moje zachowanie trochę mnie poniosło – Misaki naprawdę czuła się źle z tym, jak ją zachowała, chociaż miała do tego pełne prawo, zbyt długo to wszystko przed nią ukrywaliśmy, gdybyśmy zachowali się inaczej, wszystko na pewno potoczyłoby się inaczej.
– Nie przepraszaj, miałaś prawo tak zareagować, mogliśmy od razu ci powiedzieć, a nie to ukrywać, gdybyś wiedziała wcześniej, może inaczej byś na to wszystko spojrzała – Zwróciłem się do córki, uśmiechając przy tym łagodnie.
– Może masz rację – Misaki usiadła obok mnie na kanapie, wciąż myśląc nad całą tą sprawą. – Co się wydarzyło później? Rozumiem, że mieszkacie teraz tutaj, ale dlaczego tak szybko odeszliście ją z Azylu? – Pytając, znów spojrzała na swojego tatę, od którego chyba oczekiwała odpowiedzi.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz