poniedziałek, 9 grudnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Trochę nie podobało mi się to, że dzisiejszy dzień spędzałem sam, bez Haru. I dopiero wieczorem będę mógł się wtulić w jego ciało. Tyle godzin... aby to szybko minęło. 
W ciszy musiałem dokończyć ogarnianie się, a później musiałem już wychodzić i całkowicie skupić się na tym, co na mnie czekało, nie na Haru. Na nim skupię się wieczorem, jeżeli oboje będziemy mieć siłę, w końcu tak paskudnie go z rana potraktowałem, rozpaliłem i nie zaspokoiłem. Gdybym od razu wiedział, że takie proste rzeczy aż tak go nakręcają, trochę inaczej bym pewne rzeczy planował. 
Wpierw czekało mnie spotkanie w banku, zlecenie kilku, jak nie kilkunastu zapłat, co samo w sobie trwało długo, później musiałem podpisać kilka rzeczy w ratuszu, a późnym popołudniem miałem spotkanie z medykiem. Tego ostatnio obawiałem się najbardziej, i jak się okazało, słusznie. 
Haru dobrze rozpoznał zapach śmierci, moja babka umierała i nic nie było już w stanie jej wykurować. Można było tylko uśmierzyć jej ból i wydłużyć to życie poprzez podawanie jej odpowiednich leków i zapewnienie komfortu. Medyk zasugerował, by przenieść babkę do mojej rezydencji, która jest znacznie bliżej miasta, bym w razie nagłego pogorszenia stanu zdrowia szybciej zareagował. 
Tylko... czy ja chciałem? 
Obawiałem się tego. Obawiałem się, że pomimo tego złego stanu zdrowia jej to nie będzie przeszkadzać w knuciu. Że ta cała jej niby przemiana, i wyrzuty sumienia to jeden wielki pic na wodę. Nawet jeżeli wyznaczyłbym dla niej własne skrzydło, raczej ciężko by ją było utrzymać. Obiecałem, że przemyślę to i z ponurymi myślami opuściłem kawiarnię, podchodząc do mojego wierzchowca. Mój mądry wierzchowiec od razu wyczuł, że coś jest nie tak, i aby mnie pocieszyć, szturchnął mnie swoim łbem. Że też tak miło się nie zachowywał w stosunku do Haru... przecież to taki wspaniały człowiek. Czy tam wilkołak. Miał swoje gorsze momenty, ale już jest wszystko w porządku, czemu więc nastawienie mojego zwierzaka się nie zmieniło? Zazdrosny jest? W końcu, odkąd jestem z Haru, trochę mniej czasu mu poświęcam. To jednak moja wina, a nie mojego męża. 
– No już, wszystko w porządku – odezwałem się cicho, głaszcząc jego chrapy. – Jeszcze tylko ustalę wizytę z kowalem i możemy wracać – dodałem, bez problemu zasiadając na jego grzbiet. 
Tak jak przewidywałem, wieczorem znalazłem się w domu. Myślałem, że Haru już był w domu, ale po szybkim przepytaniu służby okazało się, że jeszcze go nie było. Trochę mnie to niepokoiło, rozmowa z wujem nie przebiegła po jego myśli? Oby tylko nie zaczęli tam między sobą żadnej walki. W pewnym stopniu są zwierzętami, więc te emocje są bardziej niestabilne... ale może przesadzam. 
Mimo, że głodny byłem, postanowiłem poczekać na męża, i nie zdejmować ubrania, które tak strasznie się mu podobały, i w tym oczekiwaniu wypiłem te nieszczęsne zioła, które za dobre nie były, ale przynajmniej działały. A to się dla mnie liczyło, by działały. 
– No widzisz, twojego pana nie ma – odezwałem się cicho do Tradycji, która zainteresowana zaczęła się kręcić wokół moich nóg. – Też się nie mogę doczekać, aż w końcu wróci cały i zdrowy do domu – dodałem, biorąc ją na kolana, by czymś zająć ręce. Nie to planowałem, byłem pewien, że Haru będzie przede mną... a może coś jest nie tak? Powinienem zobaczyć, czy wszystko tak w porządku? Zdenerwowany zerknąłem na zegar. Jeżeli w przeciągu godziny mój mąż nie wróci, przejadę się tam, nie patrząc na godzinę czy odległość.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz