niedziela, 22 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Święta? No tak niedługo święta, na pana mego jak ja dawno ich nie obchodziłem, odkąd Sorey odszedł, wszystko się zmieniło, dzieci świętowały z ciociami i wujkiem, a ja w tym czasie spędzałem święta sam, tak było dobrze, nawet bardzo dobrze, nie wiem jednak, jak powinienem zareagować teraz, cieszyć się? Niepokoić? Bo, mimo że bardzo chciałbym spędzić święta z rodziną, nie wiem, co z naszymi zwierzakami, przecież nie mogą zostać same, a branie ich ze sobą również odpada, wygląda na to, że chyba jednak nie będziemy mogli nigdzie pójść, lub inaczej wyślemy nasze dzieci do siostry na święta, a my obejdziemy się bez nich, już od dawna mi na nich nie zależy, nie po tym, co się stało i jak ciężko było mi znów nauczyć się na nowo żyć.
– I jak podejrzewam, nie jesteś za tym, aby tam pójść co? – Zwróciłem się z tym pytaniem do męża, mimo że doskonale wiedziałem, jaka będzie odpowiedź, natomiast nie zmienia to faktu, że chce z nim o tym porozmawiać, mając nadzieję, że chociaż ten temat nie będzie go drażnił.
Czasem naprawdę ciężko jest mi zrozumieć kiedyś coś go złości, a kiedy cieszy, chyba muszę bardziej wsłuchiwać się w to, co mówi i może myśli, abym, aby bardziej go zrozumieć.
– Jakbyś czytał mi w myślach, wiesz, nie zrozum tego źle, ja po prostu boję się tego, co mogłoby się złego wydarzyć, nie mogę też zostawić tu Banshee, a tym bardziej nie mogę zabrać jej ze sobą, do tego twój brak skrzydeł wszystko utrudnia, chodzenie pieszo w śniegu nie jest przyjemne – Akurat co do chodzenia pieszo nie mam najmniejszego z tym problemu, kiedyś chodziliśmy tylko pieszo i wtedy nie było tu problemem, zdecydowanie za bardzo przyzwyczaił się do latania, z powodu czego dłuższe chodzenie jest dla niego problematyczne.
– Chodzenie dla mnie nie jest problemem, lata używałem tylko nóg bez skrzydeł, o to akurat nie musisz się martwić, bardziej bym się skupił na zwierzątkach, których faktycznie nie możemy ze sobą zabrać – Skupiłem jego uwagę na sobie, zerkając na Banshee, które wesoło merdała ogonem.
– Wiec chyba musimy zostać w domu – Stwierdził, chyba nawet nie mając ochoty na pójście do córki na święta.
No tak nie mogę mieć do niego o to pretensji, w końcu on już nie obchodzi tych świąt, nie jest wierzącym, ani nawet ufającym Bogu, a przecież to święto, to okazja na cieszenie się z powrotu pana na ziemi i jego ocalenie świata przed złem.
– Chyba tak – Zgodziłem się, bo czy miałem wyjście? – Może, chociaż dzieci pójdą świętować, one bardzo lubią te święta – Dodałem, odkładając na swoje miejsce talerze, które przed chwilą wytarłem.
– Wiesz, ty też możesz świętować, ja mogę zostać w domu sam dla mnie to nie problem – Stwierdził, a to nie do końca mi się spodobało, mam iść z dziećmi i zostawić go tu samego? Nie chciałbym, aby tak się skończyły święta, nawet jeśli on ich nie obchodzi.
– Nie muszę odchodzić świąt, odkąd zniknąłeś, przestałem obchodzić święta, nie miały one dla mnie większego znaczenia bez ciebie, dzieci wysyłałem do Lailah, a sam spędzałem święta ze zwierzakami, tym razem wcale nie musi być inaczej – Wyjaśniłem, nie mając nawet za bardzo ochoty na strojenie domu i cieszenie się ze świętami, które dla mnie nie mają już większego znaczenia.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz