wtorek, 31 grudnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jego słowa były dla mnie lekkim zaskoczeniem. Komplementy mi prawił, owszem, jednego dnia częściej, drugiego rzadziej, jednakże komplementy o tej porze? Doceniam oczywiście jego słowa, chociaż niekoniecznie się z nimi zgadzałem. Mój zapach przecież był zwyczajny, tylko on to troszkę inaczej czuł że względu na swoje wilcze cechy, no i śmiech, też miałem raczej zwykły, jak nie trochę dziwny, bo śmiech nie jest czymś, co często robię. 
– Zamiast prawić mi te urocze komplementy powinieneś już pójść spać. Rano masz pracę, musisz być wypoczęty – przypomniałem mu, poprawiając jego niesforne kosmyki, których ułożenie w tej chwili i momencie ni miało sensu, czułem jednakże silną potrzebę uczynienia tego. 
– Oczy też masz piękne. Takie głębokie, przenikliwe, nieziemskie wręcz – odpowiedział, chyba się w nie wpatrując. Ciężko było mi stwierdzić, ja miałem do dyspozycji tylko i wyłącznie światło księżyca, a i ono miernie oświetlało jego twarz. Idąc logiką, gdzie i dzień mógłby patrzeć, kiedy mówi o oczach. 
– Czyżby przez zmęczenie obudził się w tobie poeta? – zapytałem, dyskretnie sprawdzając jego temperaturę, ale był tak samo rozgrzany, jak zawsze. Chyba to po prostu było zmęczenie. Niesamowite, jak kreatywny potrafi być, kiedy ledwo kontaktuje. 
– Może. Jeszcze trochę i pod wpływem natchnienia ułożę balladę o twoim wspaniałym ciele – odpowiedział, na co znów się zaśmiałem. To było głupie i urocze jednocześnie. A także dawało mi do zrozumienia, że najwyższa pora, by naprawdę mój piesek poszedł spać. 
– Z chęcią ją usłyszę. Ale rano, teraz pora spać, mój amancie. Rano możesz słodzić mu dalej – powiedziałem, po czym podniosłem i pocałowałem go w usta. – Kocham cię – dodałem, gładząc jego policzek. 
– Ja ciebie też – odpowiedział, mocno mnie do siebie przytulając. I tylko tego potrzebowałem, by spokojnie zasnąć, bycia bezpiecznym w jego ramionach. 
Rano, oczywiście, obudziłem się pierwszy. Powoli próbowałem się podnieść do siadu, ale silne ramiona Haru mi to skutecznie utrudniały. Przytulił mnie do siebie jak jakąś maskotkę. A tego też powodu chcąc nie chcąc, musiałem go obudzić, gdyż ja wstać musiałem. On jeszcze może sobie teoretycznie pospać, ale wpierw niech mnie puści. 
– Haru – odezwałem się łagodnym głosem doskonale wiedząc, jak bardzo potrafi on narzekać na bycie nieco bardziej gwałtownym. 
– Jeszcze pięć minut – wymamrotał standardowo, na co westchnąłem cicho. 
Raz faktycznie mnie zaskoczył i wstał bez tego, ale najwidoczniej był to jednorazowy wybryk. 
– Możesz pospać nawet dziesięć pod warunkiem, że mnie puścisz – zaproponowałem z nadzieją, że się zgodzi. A on, zamiast tego, przytulił mnie jeszcze mocniej. 
– To ja wolę pięć minut z tobą – mruknął, wsuwając nos w moje włosy. – Jakie one są mięciutkie, i pachnące, i cudowne... – wymamrotał, biorąc głęboki wdech. 
– Komplementów ciąg dalszy od samego rana? Bardzo mi się to podoba – odpowiedziałem rozbawiony, całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw. Jak o mnie chodzi, mógłby tak ciągle dzień zaczynać. 
– Wszystko, by cię uszczęśliwić – odpowiedział, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Trochę nie rozumiałem, skąd ta nagła zmiana, wczoraj dostałem tyle komplementów, ile czasem przez cały tydzień nie dostaję. 
– Jestem szczęśliwy – przyznałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. – Ale musimy już wstawać. Ty musisz iść do pracy, i ja też się muszę zająć kilkoma rzeczami. I chociaż się bardzo przyjemnie leży, trzeba się zająć dorosłymi rzeczami, jak na dorosłych ludzi przystało – wyjaśniłem, chociaż za specjalnie ruszyć mi się nie chciało. Przydałby się nam jakie dzień wolny, w którym to byśmy cały poranek spędzili, leżąc w ten sposób. On, ja, no i kociaki, które to zajęły połowę naszego łóżka. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz