wtorek, 10 grudnia 2024

Od Haru CD Daisuke

 Nie rozumiałem, za co mnie przepraszał, przecież w całe nie musiał do mnie tam jechać, ja sobie świetnie dam poradziłem, a więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
– Udało mi się z nim porozumieć, choć przyznam, nie było to takie łatwe, na szczęście zgodził się nie robić kłopotów, a więc możemy powoli zacząć wszystko sobie planować. A o której wróciłem? Chwilę po północy Nie masz za co przepraszać, nie wiedziałeś, że będę tam tak długo to po pierwsze, a po drugie nie byłeś zobowiązany, aby tam do mnie jechać – Stwierdziłem, nie mając mu tego za złe, bo i co, i dlaczego bym miał? Czasami robi z igły widły, kiedy tak naprawdę nie ma nawet takiej potrzeby.
– Cieszę się, że udało ci się go przekonać. Mam tylko nadzieję, że nie będzie sprawiał problemów, zmieniając nagle zdanie – Oj tak i ja miałem taką nadzieję, nie chciałem, aby nagle coś się zmieniło, wujek mi obiecał i mam nadzieję, że trzyma słowa, bo jeśli nie to coś czuję, że dobrze się to wtedy już nie skończy. A czy chce i potrzebuję konflikt z wujkiem? Zdecydowanie podziękuję, już wystarczająco mam problemów więcej mi już nie trzeba.
– Mam nadzieję, że dotrzymuję słowa, bo nie chcę wyrzucać go z rezydencji mimo to, jaki jest to mój wuj i chciałbym, aby miał swój mały kąt wspomnienie przeszłości bezpieczne miejsce, nie chcę, aby tułał się po świecie ani walczył o każdy kawałek chleba, bo wiem, jak to jest, dlatego nie pozwolę, aby i on to przechodził. Nawet jeśli jest skończonym kretynem – Wyjaśniłem, podnosząc się z łóżka trochę zmęczony, w sumie to chętnie bym się położył i poszedł spać szkoda tylko, że nie mogłam sobie na to pozwolić, musząc iść do pracy, a jeszcze dziś ten bankiet, akurat on najmniej mi się podoba, natomiast muszę tam iść nie dlatego, że ktoś mi każe, a, dlatego że chce wspierać mojego męża w tym dniu, nawet jeśli nie lubię takich wydarzeń.
– Jesteś za dobry – Stwierdził, całując mnie w policzek. – Idź się umyj, zaraz będzie gotowe śniadanie – Dodał, obdarowując mnie najpiękniejszym uśmiechem, na jakim było go tylko stać.
Posłusznie kiwnąłem głową od razu, idąc do łazienki, gdzie doprowadziłem się do porządku, myjąc twarz, zęby, przebierając się w czyste ubrania gotów do rozpoczęcia nowego dnia.
– Tak się zastanawiam, o której w ogóle jest ten bankiet? – Dopytałem, gdy tylko opuściłem łazienkę, ruszając w stronę mojego męża, który siedział już gotowy przy stole.
– Rozpoczyna się o 16:00, ale spokojnie nie musisz tam ze mną iść – No i teraz mnie zaskoczył. Jak to nie muszę z nim iść? Co w tej chwili siedzi mu w głowie? Ja chyba nie do końca czasem go rozumiem.
– Zaczekaj, zaczekaj, co masz na myśli? Przecież miałem iść z tobą – Zauważyłem, unosząc jedną brew ku górze.
– Miałeś, ale chyba jesteś zmęczony po wczorajszym dniu, nie wyspałeś się. A jeśli dzisiaj ze mną pójdziesz, jutro też się nie wyśpisz, a ja tego bardzo dla ciebie nie chcę – A więc w tym tkwi problem, wszystko już rozumiem, za bardzo się o mnie martwi zdecydowanie to nie było potrzebne.
– Hej skarbie nie przejmuj się tym, ja naprawdę dam radę, powiedz mi tylko, o której godzinie mam być i pójdę z tobą i bardzo proszę, już niczego nie wymyślaj, idziemy razem, choćby nie wiadomo, co się działo – Miałem nadzieję, że tym razem odpuści sobie kombinowanie, bo naprawdę nie chciałem, aby znów coś z jakiegoś powodu zmieniał, idziemy razem i zdania już nie zmienię.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz